czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 23

Siedzieli tak wtuleni w siebie, gdy nagle Miona się odezwała gwałtownie
-No tak! Czemu wcześniej na to nie wpadłam?!
-Na co? - Zapytał zdziwiony.
-Aurorzy! Muszę powiadomić Aurorów!!! Oni na pewno mi pomogą!!! - Wykrzyknęła z radości. Złapała John'a za rękę i pobiegła z nim do domu Romowey'ów. Wzięła różdżkę do ręki, wycelowała nią w kartonik po soku i powiedziała Portus. Po chwili leżała w kuchni w Kwaterze Głównej, która znajduje się na Grimmauld Place 12. Podniosła się z podłogi. Zobaczyła Stworka przechodzącego obok niej.
-Witaj Stworku! - Powiedziała z uśmiechem na twarzy.
-Brudna szlama śmie się odzywać do Stworka i przychodzić tu do domu Pani. Och jakżeby Pani się wściekła gdyby zobaczyła co się dzieje z jej domem. - Mamrotał pod nosem ale przerwał mu to Syriusz.
-Jak śmiesz obrażać moich przyjaciół?! Wyjdź z kuchni ale to już! 
-Nie, Syriuszu nic się nie stało, nie krzycz na niego. - Próbowała przekonać Syriusza. jednak po chwili zmieniła temat - Jest może u ciebie Tonks? Muszę z nią porozmawiać. 
-Babskie sprawy? - Zaśmiał się. 
-Można tak powiedzieć. - Uśmiechnęła się niewinnie. 
-Jest w pokoju, rozmawia z Lupinem. Zaprowadzę cię do niej. - Wskazał ręką na wyjście z kuchni. Skierowali się do pokoju na pierwszym piętrze. Syriusz lekko zapukał w czarne drzwi. Nikt nie odpowiedział, więc Hermiona i Wąchacz otworzyli drzwi od pokoju. To co zobaczyli spowodowało, że obydwojgu szczęki opadły. Wysoki mężczyzna podtrzymywał podbródek kobiety o mocno różowych włosach, ich usta były splecione pocałunkiem. 
-Ykhmm...Remus, podzieliłbyś się Tonks, Hermiona też by chciała spędzić z nią chwilkę. - Zaśmiał się Syriusz. Na te słowa dwóje całujących się ludzi odskoczyli od siebie jak oparzeni. 
-Witaj Hermiono! - Wydusił z siebie Remus. Po chwili jednak razem z Syriuszem opuścili pokój.
Panna Granger usiadła na krześle obok Tonks.
-O czym chciałaś ze mną pomówić? - Zapytała Nimfadora.
-Chodzi o moich rodziców. Chciałam cię prosić, żebyś ich odnalazła.
-A co się stało? - Hermiona opowiedziała całą historię. - Dobrze, a więc postaram się odnaleźć twoich rodziców, nie martw się, zrobię wszystko co w mojej mocy. - Poklepała dziewczynę po plecach.
-Dziękuję. I mam jeszcze jedną prośbę, jakbyś mogła nikomu o tym nie mówić. Wolałabym, żeby to pozostało pomiędzy nami. 
-Oczywiście. 
 Zaczęły rozmawiac, później poruszyły temat dzisiejszego zajścia w tym pokoju. W pewnym momencie przypomniała się Hermionie Ginny. Zdała sobie sprawę jak bardzo jej brakuje śmiechu z Gin, jak tęskni za wspólnymi rozmowami z nią. Zwierzyła się z tego Dorze. Wkrótce musiały się pożegnać.

***

Hermiona leżała w łóżku, była zmęczona po ciężkim dniu. Była też z siebie zadowolona, wiedziała, że niedługo zobaczy swoich najbliższych przyjaciół, wiedziała, że Tonks użyje wszystkich swoich możliwości aby odnaleźć jej rodziców.  Wtuliła się w miękką kołdrę, położyła rękę obok zimnej ściany. Zasnęła.

***

To już dzisiaj, to dzisiaj pewna Gryfonka wróci do swojego trzeciego domu, miejsca gdzie jej mądrośc jest doceniana, a każdy Krukon zazdrości jej wiedzy. To dzisiaj zobaczy przyjaciół, przysięgła sobie, że każdego z osobna wyściska jak tylko się zobaczą. To dzisiaj będzie mogła po raz pierwszy od dwóch miesięcy zasiąść w Wielkiej Sali i zając miejsce przy stole Domu Lwa. No i dzisiaj pożegna się z rodziną Romowey'ów.
  Za piętnaście ósma była już na peronie 9 i 3/4. John i jego rodzice odwieźli dziewczynę i czekali aż wsiądzie do pociągu. Na peronie Miona czekała i wypatrywała z niecierpliwością przyjaciół. Naglę na peron wleciał pies, zaczął głośno szczekać i można by stwierdzić, że okazuje swoją radość w ten sposób. Miona szybko zbliżyła się do psa, kucnęła i go pogłaskała, szepcząc mu do ucha ,,Syriuszu nie rzucaj się wszystkim w oczy, to nie jest zbyt rozsądne." Jej wzrok powędrował nieco wyżej. Serce przyspieszyło, krew się w niej zagotowała, ręce zacisnęła w pięści, jej usta uformowały literę ,,O" , wstała na równe nogi. Pies po chwili zniknął. Widziała tylko jedną scenę. Draco całował się z Greengrass. Ruszyła ku nim. Odkleiła z trudnością parę od siebie. Jej zaciśnięta dłoń w pięść powędrowała prosto w kierunku nosa Malfoy'a. Krew z nosa lała mu się strumieniami. Miona zaczęła na niego krzyczeć, robić mu wyrzuty. Malfoy nie chciał słuchać dziewczyny, skupił się na ocieraniu się z krwi i próbowania jej zatamować. Greengrass w mgnieniu oka zniknęła po tym zajściu. Hermiona jeszcze bardziej rozwścieczona krzyczała już teraz na cały peron. Po chwili drobna dłoń znalazła się na ramieniu Hermiony, a cichy głosik powiedział
-Hermiono, doceniam co dla mnie robisz ale to ja zerwałam z Malfoy'em.
  Nagle wszystko ucichło Miona stała osłupiona, nie wiedziała co ma zrobić, postanowiła czekać na jakikolwiek ruch którejś osoby. Najmłodsza latorośl Weasley'ów postanowiła odciągnąć Hermionę na bok i z nią porozmawiać. Jednak gdy tylko znalazły się za wielkim słupem, młodsza Gryfonka przytuliła starszą.
-Dziękuję. - Zaszlochała wiewiórka.
-Dlaczego się z nim rozstałaś?
-Bo spotykał się z pięcioma dziewczynami na raz. - Łzy się jej lały, dziewczyny nadal były w siebie wtulone.
-To znaczy, że słusznie mu rozwaliłam nos, a już mi jakieś wyrzuty sumienia próbowały się wedrzeć do mózgu. - Nastolatki zachichotały. Uwolniły się z własnego uścisku. Hermiona otarła Rudej ostatnie łzy. Ginny złapała Mionę za rękę i pognała razem z nią w stronę Weasley'ów. Starsza Gryfonka potknęła się o nogę, którą podłożyła jej Astoria. Zamknęła oczy. Gdy je otworzyła zobaczyła Harry'ego, który ją złapał.
Przypomniała sobie o obietnicy, którą złożyła czekając na przyjaciół, więc szybko przytuliła Harry'ego.
-Tak się cieszę, że cię widzę Harry. Dziękuję, że mnie złapałeś.
-Nie ma sprawy. Też się cieszę, że cię widzę.  - Odpowiedział Wybraniec ale młoda Weasleyówna ponownie chwyciła przyjaciółkę, teraz nie biegły tylko szły...szybkim marszem. Miona ujrzała grupkę rudych ludzi, rozmawiających w najlepsze. Szły w ich stronę. Jednak młodsza szybko skręciła w stronę wielkiej kolumny, za którą ujrzała panią w kaloszach i kwiecistym płaszczu pod tęczowym parasolem.
-Nareszcie...- Powiedziała pani, którą okazała się być Nimfadora - Hermiono mam dla ciebie wiadomość.
-Tak? - Spytała ciekawa WIADOMOŚCI.
-Twoi rodzice, oni przebywają teraz w hotelu na ulicy Mosiężnej.
-Nie znam tej ulicy, gdzie to jest?
-Nic dziwnego, że jej nie znasz, ponieważ ona znajduje się w Gruzji.
-CO?!
-Spokojnie tam są chronieni przez aurorów, którzy tam również zamieszkują. Oczywiście dla twoich rodziców to zwykli przyjaciele z hotelu ale jakby coś to są w pobliżu gotowi do obrony twoich rodziców.
-Dziękuję - przytuliła Tonks - Dziękuję, że to dla mnie zrobiłaś.
-Nie ma sprawy, przynajmniej jakieś ciekawe zajęcie.
-No, to może teraz pójdziemy z Mionką się przywitać z resztą? -Wtrąciła się Ruda.
-Oczywiście. - Zaśmiała się Tonks. Dziewczyny ponownie skierowały się w stronę Rudzielców. Miona była bardzo zadowolona, że Dora jej tak bardzo pomogła. Nagle niska, pulchna kobieta o rudych włosach zaczęła ściskać Mionę i całować w policzki.
-Hermiona kochanieńka, jak się wszyscy za tobą stęskniliśmy. O kochanie jak się cieszę, że cię widzę.
-Ja....też...się...bardzo...cieszę...że...panią...widzę. - Wypowiedziała słowa z trudem, bo przez ten mocny uścisk Molly z trudnością mogła oddychać.
-Kochanieńka przywitaj się z innymi, ja muszę jeszcze raz porozmawiać z Syriuszem, bo widzę, że moje uwagi w ogóle na niego nie działają. - Miała rację, Syriusz biegał wokół Harry'ego i szczekał głośno, a wszyscy się na niego patrzyli ze zdziwieniem.
  Gdy tylko Molly uwolniła Mionę, ze swojego uścisku Hermiona rozglądała się i zobaczyła, że John wraz z jego rodzicami nagle wyparował, nawet nie zdążyli się pożegnać.
-Cześć Hermiono...no...ten...tego...jak ci minęły wakacje? - Palnął Ron.
-Bez was? Nudnie i smutno. - I znowu obietnica się przypomniała, więc przytuliła Ronalda.
-Hermiono? Czy...ty? - Nie wiedział jak zapytać, był zdziwiony zachowaniem dziewczyny.
-Tak, stęskniłam się i to bardzo. - Nie do końca Ronowi chodziło o to ale już się nie odzywał, bo za plecami Hermiony zobaczył Freda.
-A myślałem, że to mnie najbardziej będziesz chciała przytulic. - Powiedział Fred zza jej pleców. Hermiona obróciła się na pięcie i spojrzała w jego głębokie oczy, utonęła w nich. Serce zaczęło jej bić mocniej, żołądek nagle jej się skurczył, gardło się zacisnęło tak, że nie mogła powiedzieć słowa, motyle w jej brzuchu nagle zaczęły latać we wszystkie strony, jakby chciały rozerwać jej brzuch. Hermiona poczuła się źle, natychmiast chciała pobiec i się gdzieś ukryć ale Fred złapał ją za nadgarstki, jej ręce założył sobie na szyi, Hermionę wziął na ręce i namiętnie pocałował.

Miłego czytania ;>  Dziękuję wszystkim za komentarze, kocham Was! ;*  Piszcie w komentarzach jakie macie uwagi, to mi pomoże rozwijać akcję. Pozdrawiam! <3

wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 22

Dziewczyna przeleżała jeszcze chwilę w łóżku, następnie poszła do łazienki umyć ręce i zeszła na kolację.
Wszyscy zasiedli do stołu, Hermiona na swój talerz nałożyła dwa naleśniki, które popijała herbatą. Przy stole było bardzo spokojnie, może to i lepiej bo Gryfonka miała spokój, żeby swobodnie rozmyślać. Po kolacji pomogła sprzątać, po czym wróciła do swojego pokoju. John widząc smutną buźkę jego przyjaciółki poszedł za nią. Lekko zapukał w drzwi, a gdy dostał znak, że może wejść, tak zrobił.
-Witam Hermiono, może miałabyś ochotę pograć w skrable?
-No dobrze. - Zgodziła się. Wewnątrz czuła satysfakcję, gdyż wiedziała, że w całym Londynie nie ma kogoś bardziej bogatego w słownictwo niż ona, wiedziała, że wygra. Na początku gry wygrywała siedemdziesiąt do czterdziestu trzech, później już wygrywała dziewięćdziesiąt pięć do czterdziestu ośmiu, na końcu przegrywała sto dwadzieścia sześc do stu dwóch.  John wygrał, a Hermiona nie wierzyła w to co widziała, jej porażka ją przeraziła. Nastolatkowie zaczęli bitwę na poduszki.

W tym samym czasie w Norze toczyła się walka pomiędzy Weasley'ami  o ostatniego tosta. Gdy większość rudzielców toczyła zaciętą bitwę, Gin podkradła tosta i go zjadła.
-Sprytna córeczka. -Stwierdził Artur.
-Kiedy ma się samych braci, jest się najmądrzejszym.- Stwierdziła z uśmiechem od ucha do ucha, jedząc zwyciężonego tosta.
-Mały skunks nam zeżarł tosta!!! - Oburzyli się bliźniacy, jeden chwycił ją za nogi, drugi za ręce i wynieśli ją do ogrodu, po czym chcieli mądrze zakończyć tą sytuację
-A teraz przemyślisz sobie to twoje nieodpowiedzialne zachowanie, ja chciałem tosta! - Powiedzieli równocześnie.
-Nie to ja chciałem tosta!
-Nie prawda, ja chciałem!
-Ja chciałem! - Zaczęli się wykłócać, a Gin się z nich naśmiewała, leżąc na trawie. Po chwili do ogrodu wszedł Harry, pomógł Ginny wstać i razem śmiali się z bliźniaków. Harry zaproponował wejście do domu, gdyż było coraz zimniej. Tak zrobili. Molly skierowała wszystkich do łóżek. Po dwóch godzinach każdy spał, każdy oprócz dwóch siedemnastoletnich  Gryfonów.
-Fred jak się trzymasz bez Hermiony?
-Jest mi ciężko ale kocham ją i sama świadomość, że ona mnie też pomaga mi przezwyciężyć tą próbę, na którą wystawiło nas życie.
-Jesteś tego pewien?
-Mój kochany braciszek jak zwykle mnie przechytrzył i wie, że coś mi leży na sercu. Skubany!
-Idiota z tego Rona!
  Wybuchnęli śmiechem. Po krótkim czasie kiedy się uspokajali kontynuowali rozmowę.
-A więc co ci leży na tym nie do końca czerwonym serduszku? - Ciągnął George.
-Nie wiem czy wytrzymamy ja i Hermiona, wiesz ona mieszka teraz z jakimś chłopakiem, nie widujemy się zbyt często. A ja tak bardzo za nią tęsknię...
-Wytrzymasz to stary, to tylko dwa tygodnie i później Hogwart, a w Hogwarcie będziecie się często widywać.
-W sumie masz rację. Ale i tak jest mi ciężko bez niej, no cóż będę musiał jakoś to przeżyć, a teraz dobranoc.
-Dobranoc.

Po udanej zabawie każdy spał w swoim łóżku. Następnego ranka John postanowił zapukać do drzwi od pokoju, w którym poprzedniego dnia zasnęła Miona. Nikt nie odpowiedział. Postanowił sprawdzić na dwóch innych piętrach czy tam jej nie ma przypadkiem. Szukając Miony na korytarzu natknął się na swoją mamę.
-Hej mamuś, wiesz może gdzie jest Hermiona?
-Wyszła jakąś godzinę temu, powiedziała, że idzie coś sprawdzić.
-Dziękuję. - Powiedział po czym szybko wybiegł z domu w poszukiwaniu przyjaciółki. Przechodził i sprawdzał pięciokrotnie plac zabaw. Po dwóch godzinach przyszło mu coś do głowy i postanowił to sprawdzić. Zobaczył Hermionę siedzącą na krawężniku wpatrzoną w jej dom. Usiadł obok niej, w jej oczach dostrzegł łzy. Odruchowo ją przytulił. Zastygł, nie wiedział co robić, czekał na jakikolwiek ruch Miony. Zdziwił się gdy ona zbliżyła się do niego jeszcze bardziej przytulając go.
-Nie myśl sobie, że... - Zaczęła - że się w tobie kocham, ponieważ ja kocham Freddie'ego ale teraz nie ma go tu, a ja potrzebuję wsparcia.
-Rozumiem cię Hermiono.
-Wiesz...Mam taką nadzieję, że zaraz zobaczę szczęśliwych rodziców wychodzących z domu. Tak bardzo za nimi tęsknię. - Pojedyncza łza spłynęła jej po policzku.
-Będzie dobrze zobaczysz.

To tak, przepraszam, że taki krótki ale nie chciałam zwlekać z dodaniem kolejnego rozdziału. Dziękuję Wam za te ponad 5000 wyświetleń, dziękuję za wszystkie komentarze, każdy się dla mnie bardzo liczy.  Życzę miłego czytania i komentowania. Pozdrawiam! :*