-No tak! Czemu wcześniej na to nie wpadłam?!
-Na co? - Zapytał zdziwiony.
-Aurorzy! Muszę powiadomić Aurorów!!! Oni na pewno mi pomogą!!! - Wykrzyknęła z radości. Złapała John'a za rękę i pobiegła z nim do domu Romowey'ów. Wzięła różdżkę do ręki, wycelowała nią w kartonik po soku i powiedziała Portus. Po chwili leżała w kuchni w Kwaterze Głównej, która znajduje się na Grimmauld Place 12. Podniosła się z podłogi. Zobaczyła Stworka przechodzącego obok niej.
-Witaj Stworku! - Powiedziała z uśmiechem na twarzy.
-Brudna szlama śmie się odzywać do Stworka i przychodzić tu do domu Pani. Och jakżeby Pani się wściekła gdyby zobaczyła co się dzieje z jej domem. - Mamrotał pod nosem ale przerwał mu to Syriusz.
-Jak śmiesz obrażać moich przyjaciół?! Wyjdź z kuchni ale to już!
-Nie, Syriuszu nic się nie stało, nie krzycz na niego. - Próbowała przekonać Syriusza. jednak po chwili zmieniła temat - Jest może u ciebie Tonks? Muszę z nią porozmawiać.
-Babskie sprawy? - Zaśmiał się.
-Można tak powiedzieć. - Uśmiechnęła się niewinnie.
-Jest w pokoju, rozmawia z Lupinem. Zaprowadzę cię do niej. - Wskazał ręką na wyjście z kuchni. Skierowali się do pokoju na pierwszym piętrze. Syriusz lekko zapukał w czarne drzwi. Nikt nie odpowiedział, więc Hermiona i Wąchacz otworzyli drzwi od pokoju. To co zobaczyli spowodowało, że obydwojgu szczęki opadły. Wysoki mężczyzna podtrzymywał podbródek kobiety o mocno różowych włosach, ich usta były splecione pocałunkiem.
-Ykhmm...Remus, podzieliłbyś się Tonks, Hermiona też by chciała spędzić z nią chwilkę. - Zaśmiał się Syriusz. Na te słowa dwóje całujących się ludzi odskoczyli od siebie jak oparzeni.
-Witaj Hermiono! - Wydusił z siebie Remus. Po chwili jednak razem z Syriuszem opuścili pokój.
Panna Granger usiadła na krześle obok Tonks.
-O czym chciałaś ze mną pomówić? - Zapytała Nimfadora.
-Chodzi o moich rodziców. Chciałam cię prosić, żebyś ich odnalazła.
-A co się stało? - Hermiona opowiedziała całą historię. - Dobrze, a więc postaram się odnaleźć twoich rodziców, nie martw się, zrobię wszystko co w mojej mocy. - Poklepała dziewczynę po plecach.
-Dziękuję. I mam jeszcze jedną prośbę, jakbyś mogła nikomu o tym nie mówić. Wolałabym, żeby to pozostało pomiędzy nami.
-Dziękuję. I mam jeszcze jedną prośbę, jakbyś mogła nikomu o tym nie mówić. Wolałabym, żeby to pozostało pomiędzy nami.
-Oczywiście.
Zaczęły rozmawiac, później poruszyły temat dzisiejszego zajścia w tym pokoju. W pewnym momencie przypomniała się Hermionie Ginny. Zdała sobie sprawę jak bardzo jej brakuje śmiechu z Gin, jak tęskni za wspólnymi rozmowami z nią. Zwierzyła się z tego Dorze. Wkrótce musiały się pożegnać.
***
Hermiona leżała w łóżku, była zmęczona po ciężkim dniu. Była też z siebie zadowolona, wiedziała, że niedługo zobaczy swoich najbliższych przyjaciół, wiedziała, że Tonks użyje wszystkich swoich możliwości aby odnaleźć jej rodziców. Wtuliła się w miękką kołdrę, położyła rękę obok zimnej ściany. Zasnęła.
***
To już dzisiaj, to dzisiaj pewna Gryfonka wróci do swojego trzeciego domu, miejsca gdzie jej mądrośc jest doceniana, a każdy Krukon zazdrości jej wiedzy. To dzisiaj zobaczy przyjaciół, przysięgła sobie, że każdego z osobna wyściska jak tylko się zobaczą. To dzisiaj będzie mogła po raz pierwszy od dwóch miesięcy zasiąść w Wielkiej Sali i zając miejsce przy stole Domu Lwa. No i dzisiaj pożegna się z rodziną Romowey'ów.
Za piętnaście ósma była już na peronie 9 i 3/4. John i jego rodzice odwieźli dziewczynę i czekali aż wsiądzie do pociągu. Na peronie Miona czekała i wypatrywała z niecierpliwością przyjaciół. Naglę na peron wleciał pies, zaczął głośno szczekać i można by stwierdzić, że okazuje swoją radość w ten sposób. Miona szybko zbliżyła się do psa, kucnęła i go pogłaskała, szepcząc mu do ucha ,,Syriuszu nie rzucaj się wszystkim w oczy, to nie jest zbyt rozsądne." Jej wzrok powędrował nieco wyżej. Serce przyspieszyło, krew się w niej zagotowała, ręce zacisnęła w pięści, jej usta uformowały literę ,,O" , wstała na równe nogi. Pies po chwili zniknął. Widziała tylko jedną scenę. Draco całował się z Greengrass. Ruszyła ku nim. Odkleiła z trudnością parę od siebie. Jej zaciśnięta dłoń w pięść powędrowała prosto w kierunku nosa Malfoy'a. Krew z nosa lała mu się strumieniami. Miona zaczęła na niego krzyczeć, robić mu wyrzuty. Malfoy nie chciał słuchać dziewczyny, skupił się na ocieraniu się z krwi i próbowania jej zatamować. Greengrass w mgnieniu oka zniknęła po tym zajściu. Hermiona jeszcze bardziej rozwścieczona krzyczała już teraz na cały peron. Po chwili drobna dłoń znalazła się na ramieniu Hermiony, a cichy głosik powiedział
-Hermiono, doceniam co dla mnie robisz ale to ja zerwałam z Malfoy'em.
Nagle wszystko ucichło Miona stała osłupiona, nie wiedziała co ma zrobić, postanowiła czekać na jakikolwiek ruch którejś osoby. Najmłodsza latorośl Weasley'ów postanowiła odciągnąć Hermionę na bok i z nią porozmawiać. Jednak gdy tylko znalazły się za wielkim słupem, młodsza Gryfonka przytuliła starszą.
-Dziękuję. - Zaszlochała wiewiórka.
-Dlaczego się z nim rozstałaś?
-Bo spotykał się z pięcioma dziewczynami na raz. - Łzy się jej lały, dziewczyny nadal były w siebie wtulone.
-To znaczy, że słusznie mu rozwaliłam nos, a już mi jakieś wyrzuty sumienia próbowały się wedrzeć do mózgu. - Nastolatki zachichotały. Uwolniły się z własnego uścisku. Hermiona otarła Rudej ostatnie łzy. Ginny złapała Mionę za rękę i pognała razem z nią w stronę Weasley'ów. Starsza Gryfonka potknęła się o nogę, którą podłożyła jej Astoria. Zamknęła oczy. Gdy je otworzyła zobaczyła Harry'ego, który ją złapał.
Przypomniała sobie o obietnicy, którą złożyła czekając na przyjaciół, więc szybko przytuliła Harry'ego.
-Tak się cieszę, że cię widzę Harry. Dziękuję, że mnie złapałeś.
-Nie ma sprawy. Też się cieszę, że cię widzę. - Odpowiedział Wybraniec ale młoda Weasleyówna ponownie chwyciła przyjaciółkę, teraz nie biegły tylko szły...szybkim marszem. Miona ujrzała grupkę rudych ludzi, rozmawiających w najlepsze. Szły w ich stronę. Jednak młodsza szybko skręciła w stronę wielkiej kolumny, za którą ujrzała panią w kaloszach i kwiecistym płaszczu pod tęczowym parasolem.
-Nareszcie...- Powiedziała pani, którą okazała się być Nimfadora - Hermiono mam dla ciebie wiadomość.
-Tak? - Spytała ciekawa WIADOMOŚCI.
-Twoi rodzice, oni przebywają teraz w hotelu na ulicy Mosiężnej.
-Nie znam tej ulicy, gdzie to jest?
-Nic dziwnego, że jej nie znasz, ponieważ ona znajduje się w Gruzji.
-CO?!
-Spokojnie tam są chronieni przez aurorów, którzy tam również zamieszkują. Oczywiście dla twoich rodziców to zwykli przyjaciele z hotelu ale jakby coś to są w pobliżu gotowi do obrony twoich rodziców.
-Dziękuję - przytuliła Tonks - Dziękuję, że to dla mnie zrobiłaś.
-Nie ma sprawy, przynajmniej jakieś ciekawe zajęcie.
-No, to może teraz pójdziemy z Mionką się przywitać z resztą? -Wtrąciła się Ruda.
-Oczywiście. - Zaśmiała się Tonks. Dziewczyny ponownie skierowały się w stronę Rudzielców. Miona była bardzo zadowolona, że Dora jej tak bardzo pomogła. Nagle niska, pulchna kobieta o rudych włosach zaczęła ściskać Mionę i całować w policzki.
-Hermiona kochanieńka, jak się wszyscy za tobą stęskniliśmy. O kochanie jak się cieszę, że cię widzę.
-Ja....też...się...bardzo...cieszę...że...panią...widzę. - Wypowiedziała słowa z trudem, bo przez ten mocny uścisk Molly z trudnością mogła oddychać.
-Kochanieńka przywitaj się z innymi, ja muszę jeszcze raz porozmawiać z Syriuszem, bo widzę, że moje uwagi w ogóle na niego nie działają. - Miała rację, Syriusz biegał wokół Harry'ego i szczekał głośno, a wszyscy się na niego patrzyli ze zdziwieniem.
Gdy tylko Molly uwolniła Mionę, ze swojego uścisku Hermiona rozglądała się i zobaczyła, że John wraz z jego rodzicami nagle wyparował, nawet nie zdążyli się pożegnać.
-Cześć Hermiono...no...ten...tego...jak ci minęły wakacje? - Palnął Ron.
-Bez was? Nudnie i smutno. - I znowu obietnica się przypomniała, więc przytuliła Ronalda.
-Hermiono? Czy...ty? - Nie wiedział jak zapytać, był zdziwiony zachowaniem dziewczyny.
-Tak, stęskniłam się i to bardzo. - Nie do końca Ronowi chodziło o to ale już się nie odzywał, bo za plecami Hermiony zobaczył Freda.
-A myślałem, że to mnie najbardziej będziesz chciała przytulic. - Powiedział Fred zza jej pleców. Hermiona obróciła się na pięcie i spojrzała w jego głębokie oczy, utonęła w nich. Serce zaczęło jej bić mocniej, żołądek nagle jej się skurczył, gardło się zacisnęło tak, że nie mogła powiedzieć słowa, motyle w jej brzuchu nagle zaczęły latać we wszystkie strony, jakby chciały rozerwać jej brzuch. Hermiona poczuła się źle, natychmiast chciała pobiec i się gdzieś ukryć ale Fred złapał ją za nadgarstki, jej ręce założył sobie na szyi, Hermionę wziął na ręce i namiętnie pocałował.
Miłego czytania ;> Dziękuję wszystkim za komentarze, kocham Was! ;* Piszcie w komentarzach jakie macie uwagi, to mi pomoże rozwijać akcję. Pozdrawiam! <3
***
Hermiona leżała w łóżku, była zmęczona po ciężkim dniu. Była też z siebie zadowolona, wiedziała, że niedługo zobaczy swoich najbliższych przyjaciół, wiedziała, że Tonks użyje wszystkich swoich możliwości aby odnaleźć jej rodziców. Wtuliła się w miękką kołdrę, położyła rękę obok zimnej ściany. Zasnęła.
***
To już dzisiaj, to dzisiaj pewna Gryfonka wróci do swojego trzeciego domu, miejsca gdzie jej mądrośc jest doceniana, a każdy Krukon zazdrości jej wiedzy. To dzisiaj zobaczy przyjaciół, przysięgła sobie, że każdego z osobna wyściska jak tylko się zobaczą. To dzisiaj będzie mogła po raz pierwszy od dwóch miesięcy zasiąść w Wielkiej Sali i zając miejsce przy stole Domu Lwa. No i dzisiaj pożegna się z rodziną Romowey'ów.
Za piętnaście ósma była już na peronie 9 i 3/4. John i jego rodzice odwieźli dziewczynę i czekali aż wsiądzie do pociągu. Na peronie Miona czekała i wypatrywała z niecierpliwością przyjaciół. Naglę na peron wleciał pies, zaczął głośno szczekać i można by stwierdzić, że okazuje swoją radość w ten sposób. Miona szybko zbliżyła się do psa, kucnęła i go pogłaskała, szepcząc mu do ucha ,,Syriuszu nie rzucaj się wszystkim w oczy, to nie jest zbyt rozsądne." Jej wzrok powędrował nieco wyżej. Serce przyspieszyło, krew się w niej zagotowała, ręce zacisnęła w pięści, jej usta uformowały literę ,,O" , wstała na równe nogi. Pies po chwili zniknął. Widziała tylko jedną scenę. Draco całował się z Greengrass. Ruszyła ku nim. Odkleiła z trudnością parę od siebie. Jej zaciśnięta dłoń w pięść powędrowała prosto w kierunku nosa Malfoy'a. Krew z nosa lała mu się strumieniami. Miona zaczęła na niego krzyczeć, robić mu wyrzuty. Malfoy nie chciał słuchać dziewczyny, skupił się na ocieraniu się z krwi i próbowania jej zatamować. Greengrass w mgnieniu oka zniknęła po tym zajściu. Hermiona jeszcze bardziej rozwścieczona krzyczała już teraz na cały peron. Po chwili drobna dłoń znalazła się na ramieniu Hermiony, a cichy głosik powiedział
-Hermiono, doceniam co dla mnie robisz ale to ja zerwałam z Malfoy'em.
Nagle wszystko ucichło Miona stała osłupiona, nie wiedziała co ma zrobić, postanowiła czekać na jakikolwiek ruch którejś osoby. Najmłodsza latorośl Weasley'ów postanowiła odciągnąć Hermionę na bok i z nią porozmawiać. Jednak gdy tylko znalazły się za wielkim słupem, młodsza Gryfonka przytuliła starszą.
-Dziękuję. - Zaszlochała wiewiórka.
-Dlaczego się z nim rozstałaś?
-Bo spotykał się z pięcioma dziewczynami na raz. - Łzy się jej lały, dziewczyny nadal były w siebie wtulone.
-To znaczy, że słusznie mu rozwaliłam nos, a już mi jakieś wyrzuty sumienia próbowały się wedrzeć do mózgu. - Nastolatki zachichotały. Uwolniły się z własnego uścisku. Hermiona otarła Rudej ostatnie łzy. Ginny złapała Mionę za rękę i pognała razem z nią w stronę Weasley'ów. Starsza Gryfonka potknęła się o nogę, którą podłożyła jej Astoria. Zamknęła oczy. Gdy je otworzyła zobaczyła Harry'ego, który ją złapał.
Przypomniała sobie o obietnicy, którą złożyła czekając na przyjaciół, więc szybko przytuliła Harry'ego.
-Tak się cieszę, że cię widzę Harry. Dziękuję, że mnie złapałeś.
-Nie ma sprawy. Też się cieszę, że cię widzę. - Odpowiedział Wybraniec ale młoda Weasleyówna ponownie chwyciła przyjaciółkę, teraz nie biegły tylko szły...szybkim marszem. Miona ujrzała grupkę rudych ludzi, rozmawiających w najlepsze. Szły w ich stronę. Jednak młodsza szybko skręciła w stronę wielkiej kolumny, za którą ujrzała panią w kaloszach i kwiecistym płaszczu pod tęczowym parasolem.
-Nareszcie...- Powiedziała pani, którą okazała się być Nimfadora - Hermiono mam dla ciebie wiadomość.
-Tak? - Spytała ciekawa WIADOMOŚCI.
-Twoi rodzice, oni przebywają teraz w hotelu na ulicy Mosiężnej.
-Nie znam tej ulicy, gdzie to jest?
-Nic dziwnego, że jej nie znasz, ponieważ ona znajduje się w Gruzji.
-CO?!
-Spokojnie tam są chronieni przez aurorów, którzy tam również zamieszkują. Oczywiście dla twoich rodziców to zwykli przyjaciele z hotelu ale jakby coś to są w pobliżu gotowi do obrony twoich rodziców.
-Dziękuję - przytuliła Tonks - Dziękuję, że to dla mnie zrobiłaś.
-Nie ma sprawy, przynajmniej jakieś ciekawe zajęcie.
-No, to może teraz pójdziemy z Mionką się przywitać z resztą? -Wtrąciła się Ruda.
-Oczywiście. - Zaśmiała się Tonks. Dziewczyny ponownie skierowały się w stronę Rudzielców. Miona była bardzo zadowolona, że Dora jej tak bardzo pomogła. Nagle niska, pulchna kobieta o rudych włosach zaczęła ściskać Mionę i całować w policzki.
-Hermiona kochanieńka, jak się wszyscy za tobą stęskniliśmy. O kochanie jak się cieszę, że cię widzę.
-Ja....też...się...bardzo...cieszę...że...panią...widzę. - Wypowiedziała słowa z trudem, bo przez ten mocny uścisk Molly z trudnością mogła oddychać.
-Kochanieńka przywitaj się z innymi, ja muszę jeszcze raz porozmawiać z Syriuszem, bo widzę, że moje uwagi w ogóle na niego nie działają. - Miała rację, Syriusz biegał wokół Harry'ego i szczekał głośno, a wszyscy się na niego patrzyli ze zdziwieniem.
Gdy tylko Molly uwolniła Mionę, ze swojego uścisku Hermiona rozglądała się i zobaczyła, że John wraz z jego rodzicami nagle wyparował, nawet nie zdążyli się pożegnać.
-Cześć Hermiono...no...ten...tego...jak ci minęły wakacje? - Palnął Ron.
-Bez was? Nudnie i smutno. - I znowu obietnica się przypomniała, więc przytuliła Ronalda.
-Hermiono? Czy...ty? - Nie wiedział jak zapytać, był zdziwiony zachowaniem dziewczyny.
-Tak, stęskniłam się i to bardzo. - Nie do końca Ronowi chodziło o to ale już się nie odzywał, bo za plecami Hermiony zobaczył Freda.
-A myślałem, że to mnie najbardziej będziesz chciała przytulic. - Powiedział Fred zza jej pleców. Hermiona obróciła się na pięcie i spojrzała w jego głębokie oczy, utonęła w nich. Serce zaczęło jej bić mocniej, żołądek nagle jej się skurczył, gardło się zacisnęło tak, że nie mogła powiedzieć słowa, motyle w jej brzuchu nagle zaczęły latać we wszystkie strony, jakby chciały rozerwać jej brzuch. Hermiona poczuła się źle, natychmiast chciała pobiec i się gdzieś ukryć ale Fred złapał ją za nadgarstki, jej ręce założył sobie na szyi, Hermionę wziął na ręce i namiętnie pocałował.
Miłego czytania ;> Dziękuję wszystkim za komentarze, kocham Was! ;* Piszcie w komentarzach jakie macie uwagi, to mi pomoże rozwijać akcję. Pozdrawiam! <3