Dawno temu była sobie dziewczynka.
Lubiła się trzymać blisko swoich przyjaciół , których miała niewielu, aczkolwiek byli to prawdziwi przyjaciele. Była ich pewna, wiedziała, że jej nie skrzywdzą.
Dziewczynka lubiła czuć się komfortowo, ubierała się w luźne spodnie, długie skarpety, śliczne koszulki, które nie pasowały w ogóle do dolnej części ubioru. Była wesoła, gdy przebywała ze swoją paczką. Kiedy ktoś ją zawstydzał, onieśmielał, lub upokarzał, dziewczynkę pod powiekami piekły łzy, a jej twarz płonęła żywym ogniem.
Była waleczna, gdy ktoś zranił, kogokolwiek z jej przyjaciół, robiła wszystko, aby ten złoczyńca dostał swoją "nagrodę".
Chociaż dziewczynka nie dogadywała się najlepiej z rodziną, kochała ich nad życie. Zawsze troszczyła się o każdego członka rodziny, stokroć bardziej niż o siebie.
Lubiła tworzyć; kiedy zamykała na chwilę oczy, czuła iskierkę w sercu, po czym dawała się rozpalić, podsycała ten ogień w sobie. Dawała upust żarowi, a spod jej ręki wychodziły najpiękniejsze rysunki, o których z pewnością marzą najwybitniejsi znawcy sztuki.
Nasza dziewczynka, nie tylko była artystką...Darzyła zamiłowaniem naukę-i to nie byle jaką! Była w stanie zapamiętać najdrobniejsze cząsteczki człowieka! Posiadała ogromną wiedzę, którą cały czas wzbogacała o ogrom informacji.
Wianuszkiem na jej mózgu była wiedza, cząstką mózgu był czysty talent, a pozostałą częścią mózgu była miłość, ta sama, która tliła się w jej sercu. To miłość do przyrody, do swoich bliskich, do muzyki, do nauki, do odkrywania świata, ale i też siebie w tym świecie.
Ta dziewczynka to zwycięstwo. Mała dziewczynka przerodziła się w księżniczkę. I taką pozostała do końca; dzielną, odważną, mądrą i najlepszą w oczach swoich bliskich.
To Princess,
From friend.
Fremione ~ marzenia częścią naszego życia
poniedziałek, 20 lutego 2017
środa, 23 listopada 2016
Powrót
-Accio - Szept przełamał ciszę wypełniającą pokój rankiem. List wyleciał z pięknie ozdobionej koperty. "Mógłby chociaż napisać, albo wcześniej coś powiedzieć."- Myślom nie było końca, a upragniony sen dalej nie nadchodził. Zakopała swoje ciało pod kołdrą i próbowała powrócić do snu.
Za drzwiami pokoju Nadii słychać było głosy jej rodziny.
-Jak zawsze chaos, czy w tym domu nie może być normalnie?! Udana rodzinka czarodziei, oczywiście! Trzeba posprzątać, zobacz w jakim syfie żyjemy. Fred? Genialnie, nawet mnie nie słuchasz! Jak mam zapanować nad tym wszechogarniającym nas bałaganem? Nikt mi nie pomaga. Wszyscy brudzicie, ale od sprzątania jestem ja!
-Jeju, uspokój się. Przecież wystarczy kilka zaklęć.
-Nie! Nie wystarczy kilka zaklęć. Och, jakie to jest w twoim stylu, Fred! Jesteś śmierdzącym leniem. Zamiast się wysilić, wolisz użyć magii. Co weekend wychodzisz ze swoim braciszkiem na kremowe piwo, a zdarza ci się wypić nawet ognistą! W tygodniu jesteś wielce zapracowany, ale to ja robię śniadania, obiady, kolacje, w między czasie haruję w ministerstwie i jeszcze sprzątam! Cholera, Fred! Mamy dwójkę nastoletnich dzieci, a w tym domu sprzątam tylko ja! Nie wytrzymuję już w tym domu! - Krzyczała Hermiona ścierając kurze.
-Wiesz co by ci dobrze zrobiło?
-Widok jak Gavin szoruje podłogę, Nadia myje okna, a ty odkurzasz. Ja w tym czasie oczywiście siedziałabym na sofie popijając kremowe piwo i napawając się tym widokiem. Ot, co by mi zrobiło dobrze. - Fuknęła.
-Zbzikowałaś do reszty. I jak tu cię nie kochać?
-Fred, jeśli mnie kochasz, to nie bądź mugolem i weź się do roboty. Trzeba obudzić Nadię i Gavina. - Posłała całusa rudemu i poszła robić śniadanie.
Po piętnastu minutach słodki zapach naleśników wypełnił cały dom Weasley'ów. Hermiona właśnie piekła kolejne naleśniki, gdy tym czasem Gavin z ojcem pochłaniali pierwsze.
Za drzwiami pokoju Nadii słychać było głosy jej rodziny.
-Jak zawsze chaos, czy w tym domu nie może być normalnie?! Udana rodzinka czarodziei, oczywiście! Trzeba posprzątać, zobacz w jakim syfie żyjemy. Fred? Genialnie, nawet mnie nie słuchasz! Jak mam zapanować nad tym wszechogarniającym nas bałaganem? Nikt mi nie pomaga. Wszyscy brudzicie, ale od sprzątania jestem ja!
-Jeju, uspokój się. Przecież wystarczy kilka zaklęć.
-Nie! Nie wystarczy kilka zaklęć. Och, jakie to jest w twoim stylu, Fred! Jesteś śmierdzącym leniem. Zamiast się wysilić, wolisz użyć magii. Co weekend wychodzisz ze swoim braciszkiem na kremowe piwo, a zdarza ci się wypić nawet ognistą! W tygodniu jesteś wielce zapracowany, ale to ja robię śniadania, obiady, kolacje, w między czasie haruję w ministerstwie i jeszcze sprzątam! Cholera, Fred! Mamy dwójkę nastoletnich dzieci, a w tym domu sprzątam tylko ja! Nie wytrzymuję już w tym domu! - Krzyczała Hermiona ścierając kurze.
-Wiesz co by ci dobrze zrobiło?
-Widok jak Gavin szoruje podłogę, Nadia myje okna, a ty odkurzasz. Ja w tym czasie oczywiście siedziałabym na sofie popijając kremowe piwo i napawając się tym widokiem. Ot, co by mi zrobiło dobrze. - Fuknęła.
-Zbzikowałaś do reszty. I jak tu cię nie kochać?
-Fred, jeśli mnie kochasz, to nie bądź mugolem i weź się do roboty. Trzeba obudzić Nadię i Gavina. - Posłała całusa rudemu i poszła robić śniadanie.
Po piętnastu minutach słodki zapach naleśników wypełnił cały dom Weasley'ów. Hermiona właśnie piekła kolejne naleśniki, gdy tym czasem Gavin z ojcem pochłaniali pierwsze.
piątek, 29 listopada 2013
Rozdział 24
Hermiona obudziła się z niezwykłego snu. Leżała na wodnym łóżku. Wstała spojrzała w lustro. Miała trzydzieści lat. Poszła do łazienki się ogarnąć. Była dorosłą, mądrą, porządną i ładną kobietą. Zastygła, utonęła w marzeniach, jak to było kiedy każdy chciał mieć ją na własność.
Z myśli wybudziło ją pukanie do drzwi łazienki i wrzaski.
-Mamooo! Zaraz przyjdzie wujek i ciocia z Teną! Pospiesz się bo ja muszę do łazienki!!
-Zaczekaj Nadia, już wychodzę. - Uspokoiła córkę. Otworzyła drzwi łazienki, a jej dziesięcioletnia pociecha wpadła do niej (do łazienki, nie Hermiony) jakby się paliło. Miona zachichotała pod nosem. I poszła do kuchni przygotować świąteczne śniadanie dla rodziny. W drodze do kuchni, przywitał ją pocałunkiem w szyję mąż.
-Witaj kochanie, wyspana?
-Nie za bardzo.
-Nic nie szkodzi, zaraz ci się humorek polepszy jak tylko dowiesz się co zrobił David. - Mrugnął tajemniczo ojciec dzieci Hermy.
-Co znowu zrobił ten mały urwis?
-Założył twoje kozaki, kiedy gadałem z Neville'em w sprawie tej babki, która ukradła mu tą jego cenną roślinę, a nasz kochany synek zaczął krzyczeć "Mam nogi mamy na moich stopach!" , "Mama ma futro w nodze" .
-Haha - parsknęła śmiechem - on jest niemożliwy.
Wszyscy zasiedli przy stole. Hermiona siedziała obok swojego męża,na przeciwko syna, który siedział obok córki Miony. Jak się okazało najbliższa rodzina odwołała dzisiejsze świąteczne spotkanie, z powodu niewiadomego ale cóż takie rzeczy się zdarzają.
Nadia i David zastanawiali się czy lepiej zjeść naleśniki czy tosty. Po chwili David wepchnął do ust tosta i kawałek naleśnika, na co jego rodzice parsknęli śmiechem, a Nadia zrobiła grymas na twarzy oznaczający słowo "żałosne" . Po śniadaniu Miona posprzątała dom, jej mąż z dziećmi poszedł kupić choinkę i ozdoby świąteczne. Czekoladowooka kobieta wyciągnęła z szafy pudło z napisem "PRZYDATNE STAROCIE" pogrzebała trochę w nim i wyciągnęła stare światełka na choinkę, którymi ozdobiła okna. Położyła się na sofie i zasnęła.
Obudziło ją radosne podśpiewywanie "Last Christmas". Otworzyła szeroko oczy, jej wesoła rodzinka ubierała choinkę, więc Herma wymknęła się niezauważalnie i zrobiła kakao dla każdego.
-Ooo nasza księżniczka się obudziła, oo i zrobiła nam kakałko. - Powiedział z szelmowskim uśmiechem mąż.
-Jesteś niepoważny. - Puściła mu oko. Zrobili sobie przerwę na kakao. David zrobił łyk, który pod jego nosem zostawił "wąsy" , David uśmiechnął się i było widać jego mleczaki, oprócz dwóch jedynek górnych, co sprawiło, że Nadia wypluła kakao na dywan, i zaniosła się śmiechem.
Po krótkiej przerwie na kakao rodzina wróciła do świątecznych przygotowań. Po dwóch godzinach wszystko było gotowe. W oknach odbijało się kolorowe światło z lampek, którymi okna były ozdobione, choinka była bogata w łańcuchy i bombki oraz lampki, a na samej górze choinki świeciła srebrna gwiazda, którą ułożyła tam Nadia. Jemioła była zawieszona nad drzwiami. Wszyscy zmęczeni całodniowymi przygotowaniami zjedli obiadokolację i położyli się do łóżek. Hermiona wraz ze swoim ukochanym ułożyli prezenty pod choinką. Mąż Hermiony wpadł na ciekawy pomysł, poprosił ją aby się ubrała. Wyszli na dwór, śnieg sypał i sypał. Zaczęli rzucać się śnieżkami jak małe dzieci. Uśmiech iskrzył się na ich twarzach. Zmęczeni zabawą, postanowili poleżeć w śniegu robiąc aniołki. Partner Hermiony wstał i otrzepał się ze śniegu, pomógł to samo zrobić swojej ukochanej. Spojrzeli w niebo. Noc spadających gwiazd. Miona pomyślała życzenie, po chwili on przyciągnął ją do siebie i czule pocałował.
-Kocham cię najmocniej na świecie, dziękuję, że pewnego dnia uświadomiłaś mi jakim byłem idiotom, że cię nie dostrzegałem, dzięki temu zdarzeniu cię doceniłem i się w tobie zakochałem. Kocham wszystko co z tobą jest związane, kocham nasze dzieci, kocham ciebie.
-Ja ciebie też Fred. - Po tych słowach, obdarowała go najcieplejszym przytuleniem. Jej marzenie się spełniło.
Dziękuję Wszystkim czytelnikom mojego bloga, za to, że czytali to co mi przyszło do głowy. Dziękuję za wytrwanie do końca. Przepraszam Wszystkich, że taki krótki ten rozdział. Historia Fremione zawsze pozostanie w moim sercu, mam nadzieję, że w Waszych sercach też ;) Przedwczesne życzenia Wam jeszcze złożę :D Życzę Wam, abyście dążyli do celów, które sobie wyznaczacie, życzę Wam, abyście w życiu dostrzegali rzeczy drobne, bo mogą być one kluczem do szczęścia :)
Z myśli wybudziło ją pukanie do drzwi łazienki i wrzaski.
-Mamooo! Zaraz przyjdzie wujek i ciocia z Teną! Pospiesz się bo ja muszę do łazienki!!
-Zaczekaj Nadia, już wychodzę. - Uspokoiła córkę. Otworzyła drzwi łazienki, a jej dziesięcioletnia pociecha wpadła do niej (do łazienki, nie Hermiony) jakby się paliło. Miona zachichotała pod nosem. I poszła do kuchni przygotować świąteczne śniadanie dla rodziny. W drodze do kuchni, przywitał ją pocałunkiem w szyję mąż.
-Witaj kochanie, wyspana?
-Nie za bardzo.
-Nic nie szkodzi, zaraz ci się humorek polepszy jak tylko dowiesz się co zrobił David. - Mrugnął tajemniczo ojciec dzieci Hermy.
-Co znowu zrobił ten mały urwis?
-Założył twoje kozaki, kiedy gadałem z Neville'em w sprawie tej babki, która ukradła mu tą jego cenną roślinę, a nasz kochany synek zaczął krzyczeć "Mam nogi mamy na moich stopach!" , "Mama ma futro w nodze" .
-Haha - parsknęła śmiechem - on jest niemożliwy.
Wszyscy zasiedli przy stole. Hermiona siedziała obok swojego męża,na przeciwko syna, który siedział obok córki Miony. Jak się okazało najbliższa rodzina odwołała dzisiejsze świąteczne spotkanie, z powodu niewiadomego ale cóż takie rzeczy się zdarzają.
Nadia i David zastanawiali się czy lepiej zjeść naleśniki czy tosty. Po chwili David wepchnął do ust tosta i kawałek naleśnika, na co jego rodzice parsknęli śmiechem, a Nadia zrobiła grymas na twarzy oznaczający słowo "żałosne" . Po śniadaniu Miona posprzątała dom, jej mąż z dziećmi poszedł kupić choinkę i ozdoby świąteczne. Czekoladowooka kobieta wyciągnęła z szafy pudło z napisem "PRZYDATNE STAROCIE" pogrzebała trochę w nim i wyciągnęła stare światełka na choinkę, którymi ozdobiła okna. Położyła się na sofie i zasnęła.
Obudziło ją radosne podśpiewywanie "Last Christmas". Otworzyła szeroko oczy, jej wesoła rodzinka ubierała choinkę, więc Herma wymknęła się niezauważalnie i zrobiła kakao dla każdego.
-Ooo nasza księżniczka się obudziła, oo i zrobiła nam kakałko. - Powiedział z szelmowskim uśmiechem mąż.
-Jesteś niepoważny. - Puściła mu oko. Zrobili sobie przerwę na kakao. David zrobił łyk, który pod jego nosem zostawił "wąsy" , David uśmiechnął się i było widać jego mleczaki, oprócz dwóch jedynek górnych, co sprawiło, że Nadia wypluła kakao na dywan, i zaniosła się śmiechem.
Po krótkiej przerwie na kakao rodzina wróciła do świątecznych przygotowań. Po dwóch godzinach wszystko było gotowe. W oknach odbijało się kolorowe światło z lampek, którymi okna były ozdobione, choinka była bogata w łańcuchy i bombki oraz lampki, a na samej górze choinki świeciła srebrna gwiazda, którą ułożyła tam Nadia. Jemioła była zawieszona nad drzwiami. Wszyscy zmęczeni całodniowymi przygotowaniami zjedli obiadokolację i położyli się do łóżek. Hermiona wraz ze swoim ukochanym ułożyli prezenty pod choinką. Mąż Hermiony wpadł na ciekawy pomysł, poprosił ją aby się ubrała. Wyszli na dwór, śnieg sypał i sypał. Zaczęli rzucać się śnieżkami jak małe dzieci. Uśmiech iskrzył się na ich twarzach. Zmęczeni zabawą, postanowili poleżeć w śniegu robiąc aniołki. Partner Hermiony wstał i otrzepał się ze śniegu, pomógł to samo zrobić swojej ukochanej. Spojrzeli w niebo. Noc spadających gwiazd. Miona pomyślała życzenie, po chwili on przyciągnął ją do siebie i czule pocałował.
-Kocham cię najmocniej na świecie, dziękuję, że pewnego dnia uświadomiłaś mi jakim byłem idiotom, że cię nie dostrzegałem, dzięki temu zdarzeniu cię doceniłem i się w tobie zakochałem. Kocham wszystko co z tobą jest związane, kocham nasze dzieci, kocham ciebie.
-Ja ciebie też Fred. - Po tych słowach, obdarowała go najcieplejszym przytuleniem. Jej marzenie się spełniło.
Dziękuję Wszystkim czytelnikom mojego bloga, za to, że czytali to co mi przyszło do głowy. Dziękuję za wytrwanie do końca. Przepraszam Wszystkich, że taki krótki ten rozdział. Historia Fremione zawsze pozostanie w moim sercu, mam nadzieję, że w Waszych sercach też ;) Przedwczesne życzenia Wam jeszcze złożę :D Życzę Wam, abyście dążyli do celów, które sobie wyznaczacie, życzę Wam, abyście w życiu dostrzegali rzeczy drobne, bo mogą być one kluczem do szczęścia :)
czwartek, 29 sierpnia 2013
Rozdział 23
Siedzieli tak wtuleni w siebie, gdy nagle Miona się odezwała gwałtownie
-No tak! Czemu wcześniej na to nie wpadłam?!
-Na co? - Zapytał zdziwiony.
-Aurorzy! Muszę powiadomić Aurorów!!! Oni na pewno mi pomogą!!! - Wykrzyknęła z radości. Złapała John'a za rękę i pobiegła z nim do domu Romowey'ów. Wzięła różdżkę do ręki, wycelowała nią w kartonik po soku i powiedziała Portus. Po chwili leżała w kuchni w Kwaterze Głównej, która znajduje się na Grimmauld Place 12. Podniosła się z podłogi. Zobaczyła Stworka przechodzącego obok niej.
-Witaj Stworku! - Powiedziała z uśmiechem na twarzy.
-Brudna szlama śmie się odzywać do Stworka i przychodzić tu do domu Pani. Och jakżeby Pani się wściekła gdyby zobaczyła co się dzieje z jej domem. - Mamrotał pod nosem ale przerwał mu to Syriusz.
-Jak śmiesz obrażać moich przyjaciół?! Wyjdź z kuchni ale to już!
-Nie, Syriuszu nic się nie stało, nie krzycz na niego. - Próbowała przekonać Syriusza. jednak po chwili zmieniła temat - Jest może u ciebie Tonks? Muszę z nią porozmawiać.
-Babskie sprawy? - Zaśmiał się.
-Można tak powiedzieć. - Uśmiechnęła się niewinnie.
-Jest w pokoju, rozmawia z Lupinem. Zaprowadzę cię do niej. - Wskazał ręką na wyjście z kuchni. Skierowali się do pokoju na pierwszym piętrze. Syriusz lekko zapukał w czarne drzwi. Nikt nie odpowiedział, więc Hermiona i Wąchacz otworzyli drzwi od pokoju. To co zobaczyli spowodowało, że obydwojgu szczęki opadły. Wysoki mężczyzna podtrzymywał podbródek kobiety o mocno różowych włosach, ich usta były splecione pocałunkiem.
-Ykhmm...Remus, podzieliłbyś się Tonks, Hermiona też by chciała spędzić z nią chwilkę. - Zaśmiał się Syriusz. Na te słowa dwóje całujących się ludzi odskoczyli od siebie jak oparzeni.
-Witaj Hermiono! - Wydusił z siebie Remus. Po chwili jednak razem z Syriuszem opuścili pokój.
Panna Granger usiadła na krześle obok Tonks.
-O czym chciałaś ze mną pomówić? - Zapytała Nimfadora.
-Chodzi o moich rodziców. Chciałam cię prosić, żebyś ich odnalazła.
-A co się stało? - Hermiona opowiedziała całą historię. - Dobrze, a więc postaram się odnaleźć twoich rodziców, nie martw się, zrobię wszystko co w mojej mocy. - Poklepała dziewczynę po plecach.
-Dziękuję. I mam jeszcze jedną prośbę, jakbyś mogła nikomu o tym nie mówić. Wolałabym, żeby to pozostało pomiędzy nami.
-Dziękuję. I mam jeszcze jedną prośbę, jakbyś mogła nikomu o tym nie mówić. Wolałabym, żeby to pozostało pomiędzy nami.
-Oczywiście.
Zaczęły rozmawiac, później poruszyły temat dzisiejszego zajścia w tym pokoju. W pewnym momencie przypomniała się Hermionie Ginny. Zdała sobie sprawę jak bardzo jej brakuje śmiechu z Gin, jak tęskni za wspólnymi rozmowami z nią. Zwierzyła się z tego Dorze. Wkrótce musiały się pożegnać.
***
Hermiona leżała w łóżku, była zmęczona po ciężkim dniu. Była też z siebie zadowolona, wiedziała, że niedługo zobaczy swoich najbliższych przyjaciół, wiedziała, że Tonks użyje wszystkich swoich możliwości aby odnaleźć jej rodziców. Wtuliła się w miękką kołdrę, położyła rękę obok zimnej ściany. Zasnęła.
***
To już dzisiaj, to dzisiaj pewna Gryfonka wróci do swojego trzeciego domu, miejsca gdzie jej mądrośc jest doceniana, a każdy Krukon zazdrości jej wiedzy. To dzisiaj zobaczy przyjaciół, przysięgła sobie, że każdego z osobna wyściska jak tylko się zobaczą. To dzisiaj będzie mogła po raz pierwszy od dwóch miesięcy zasiąść w Wielkiej Sali i zając miejsce przy stole Domu Lwa. No i dzisiaj pożegna się z rodziną Romowey'ów.
Za piętnaście ósma była już na peronie 9 i 3/4. John i jego rodzice odwieźli dziewczynę i czekali aż wsiądzie do pociągu. Na peronie Miona czekała i wypatrywała z niecierpliwością przyjaciół. Naglę na peron wleciał pies, zaczął głośno szczekać i można by stwierdzić, że okazuje swoją radość w ten sposób. Miona szybko zbliżyła się do psa, kucnęła i go pogłaskała, szepcząc mu do ucha ,,Syriuszu nie rzucaj się wszystkim w oczy, to nie jest zbyt rozsądne." Jej wzrok powędrował nieco wyżej. Serce przyspieszyło, krew się w niej zagotowała, ręce zacisnęła w pięści, jej usta uformowały literę ,,O" , wstała na równe nogi. Pies po chwili zniknął. Widziała tylko jedną scenę. Draco całował się z Greengrass. Ruszyła ku nim. Odkleiła z trudnością parę od siebie. Jej zaciśnięta dłoń w pięść powędrowała prosto w kierunku nosa Malfoy'a. Krew z nosa lała mu się strumieniami. Miona zaczęła na niego krzyczeć, robić mu wyrzuty. Malfoy nie chciał słuchać dziewczyny, skupił się na ocieraniu się z krwi i próbowania jej zatamować. Greengrass w mgnieniu oka zniknęła po tym zajściu. Hermiona jeszcze bardziej rozwścieczona krzyczała już teraz na cały peron. Po chwili drobna dłoń znalazła się na ramieniu Hermiony, a cichy głosik powiedział
-Hermiono, doceniam co dla mnie robisz ale to ja zerwałam z Malfoy'em.
Nagle wszystko ucichło Miona stała osłupiona, nie wiedziała co ma zrobić, postanowiła czekać na jakikolwiek ruch którejś osoby. Najmłodsza latorośl Weasley'ów postanowiła odciągnąć Hermionę na bok i z nią porozmawiać. Jednak gdy tylko znalazły się za wielkim słupem, młodsza Gryfonka przytuliła starszą.
-Dziękuję. - Zaszlochała wiewiórka.
-Dlaczego się z nim rozstałaś?
-Bo spotykał się z pięcioma dziewczynami na raz. - Łzy się jej lały, dziewczyny nadal były w siebie wtulone.
-To znaczy, że słusznie mu rozwaliłam nos, a już mi jakieś wyrzuty sumienia próbowały się wedrzeć do mózgu. - Nastolatki zachichotały. Uwolniły się z własnego uścisku. Hermiona otarła Rudej ostatnie łzy. Ginny złapała Mionę za rękę i pognała razem z nią w stronę Weasley'ów. Starsza Gryfonka potknęła się o nogę, którą podłożyła jej Astoria. Zamknęła oczy. Gdy je otworzyła zobaczyła Harry'ego, który ją złapał.
Przypomniała sobie o obietnicy, którą złożyła czekając na przyjaciół, więc szybko przytuliła Harry'ego.
-Tak się cieszę, że cię widzę Harry. Dziękuję, że mnie złapałeś.
-Nie ma sprawy. Też się cieszę, że cię widzę. - Odpowiedział Wybraniec ale młoda Weasleyówna ponownie chwyciła przyjaciółkę, teraz nie biegły tylko szły...szybkim marszem. Miona ujrzała grupkę rudych ludzi, rozmawiających w najlepsze. Szły w ich stronę. Jednak młodsza szybko skręciła w stronę wielkiej kolumny, za którą ujrzała panią w kaloszach i kwiecistym płaszczu pod tęczowym parasolem.
-Nareszcie...- Powiedziała pani, którą okazała się być Nimfadora - Hermiono mam dla ciebie wiadomość.
-Tak? - Spytała ciekawa WIADOMOŚCI.
-Twoi rodzice, oni przebywają teraz w hotelu na ulicy Mosiężnej.
-Nie znam tej ulicy, gdzie to jest?
-Nic dziwnego, że jej nie znasz, ponieważ ona znajduje się w Gruzji.
-CO?!
-Spokojnie tam są chronieni przez aurorów, którzy tam również zamieszkują. Oczywiście dla twoich rodziców to zwykli przyjaciele z hotelu ale jakby coś to są w pobliżu gotowi do obrony twoich rodziców.
-Dziękuję - przytuliła Tonks - Dziękuję, że to dla mnie zrobiłaś.
-Nie ma sprawy, przynajmniej jakieś ciekawe zajęcie.
-No, to może teraz pójdziemy z Mionką się przywitać z resztą? -Wtrąciła się Ruda.
-Oczywiście. - Zaśmiała się Tonks. Dziewczyny ponownie skierowały się w stronę Rudzielców. Miona była bardzo zadowolona, że Dora jej tak bardzo pomogła. Nagle niska, pulchna kobieta o rudych włosach zaczęła ściskać Mionę i całować w policzki.
-Hermiona kochanieńka, jak się wszyscy za tobą stęskniliśmy. O kochanie jak się cieszę, że cię widzę.
-Ja....też...się...bardzo...cieszę...że...panią...widzę. - Wypowiedziała słowa z trudem, bo przez ten mocny uścisk Molly z trudnością mogła oddychać.
-Kochanieńka przywitaj się z innymi, ja muszę jeszcze raz porozmawiać z Syriuszem, bo widzę, że moje uwagi w ogóle na niego nie działają. - Miała rację, Syriusz biegał wokół Harry'ego i szczekał głośno, a wszyscy się na niego patrzyli ze zdziwieniem.
Gdy tylko Molly uwolniła Mionę, ze swojego uścisku Hermiona rozglądała się i zobaczyła, że John wraz z jego rodzicami nagle wyparował, nawet nie zdążyli się pożegnać.
-Cześć Hermiono...no...ten...tego...jak ci minęły wakacje? - Palnął Ron.
-Bez was? Nudnie i smutno. - I znowu obietnica się przypomniała, więc przytuliła Ronalda.
-Hermiono? Czy...ty? - Nie wiedział jak zapytać, był zdziwiony zachowaniem dziewczyny.
-Tak, stęskniłam się i to bardzo. - Nie do końca Ronowi chodziło o to ale już się nie odzywał, bo za plecami Hermiony zobaczył Freda.
-A myślałem, że to mnie najbardziej będziesz chciała przytulic. - Powiedział Fred zza jej pleców. Hermiona obróciła się na pięcie i spojrzała w jego głębokie oczy, utonęła w nich. Serce zaczęło jej bić mocniej, żołądek nagle jej się skurczył, gardło się zacisnęło tak, że nie mogła powiedzieć słowa, motyle w jej brzuchu nagle zaczęły latać we wszystkie strony, jakby chciały rozerwać jej brzuch. Hermiona poczuła się źle, natychmiast chciała pobiec i się gdzieś ukryć ale Fred złapał ją za nadgarstki, jej ręce założył sobie na szyi, Hermionę wziął na ręce i namiętnie pocałował.
Miłego czytania ;> Dziękuję wszystkim za komentarze, kocham Was! ;* Piszcie w komentarzach jakie macie uwagi, to mi pomoże rozwijać akcję. Pozdrawiam! <3
***
Hermiona leżała w łóżku, była zmęczona po ciężkim dniu. Była też z siebie zadowolona, wiedziała, że niedługo zobaczy swoich najbliższych przyjaciół, wiedziała, że Tonks użyje wszystkich swoich możliwości aby odnaleźć jej rodziców. Wtuliła się w miękką kołdrę, położyła rękę obok zimnej ściany. Zasnęła.
***
To już dzisiaj, to dzisiaj pewna Gryfonka wróci do swojego trzeciego domu, miejsca gdzie jej mądrośc jest doceniana, a każdy Krukon zazdrości jej wiedzy. To dzisiaj zobaczy przyjaciół, przysięgła sobie, że każdego z osobna wyściska jak tylko się zobaczą. To dzisiaj będzie mogła po raz pierwszy od dwóch miesięcy zasiąść w Wielkiej Sali i zając miejsce przy stole Domu Lwa. No i dzisiaj pożegna się z rodziną Romowey'ów.
Za piętnaście ósma była już na peronie 9 i 3/4. John i jego rodzice odwieźli dziewczynę i czekali aż wsiądzie do pociągu. Na peronie Miona czekała i wypatrywała z niecierpliwością przyjaciół. Naglę na peron wleciał pies, zaczął głośno szczekać i można by stwierdzić, że okazuje swoją radość w ten sposób. Miona szybko zbliżyła się do psa, kucnęła i go pogłaskała, szepcząc mu do ucha ,,Syriuszu nie rzucaj się wszystkim w oczy, to nie jest zbyt rozsądne." Jej wzrok powędrował nieco wyżej. Serce przyspieszyło, krew się w niej zagotowała, ręce zacisnęła w pięści, jej usta uformowały literę ,,O" , wstała na równe nogi. Pies po chwili zniknął. Widziała tylko jedną scenę. Draco całował się z Greengrass. Ruszyła ku nim. Odkleiła z trudnością parę od siebie. Jej zaciśnięta dłoń w pięść powędrowała prosto w kierunku nosa Malfoy'a. Krew z nosa lała mu się strumieniami. Miona zaczęła na niego krzyczeć, robić mu wyrzuty. Malfoy nie chciał słuchać dziewczyny, skupił się na ocieraniu się z krwi i próbowania jej zatamować. Greengrass w mgnieniu oka zniknęła po tym zajściu. Hermiona jeszcze bardziej rozwścieczona krzyczała już teraz na cały peron. Po chwili drobna dłoń znalazła się na ramieniu Hermiony, a cichy głosik powiedział
-Hermiono, doceniam co dla mnie robisz ale to ja zerwałam z Malfoy'em.
Nagle wszystko ucichło Miona stała osłupiona, nie wiedziała co ma zrobić, postanowiła czekać na jakikolwiek ruch którejś osoby. Najmłodsza latorośl Weasley'ów postanowiła odciągnąć Hermionę na bok i z nią porozmawiać. Jednak gdy tylko znalazły się za wielkim słupem, młodsza Gryfonka przytuliła starszą.
-Dziękuję. - Zaszlochała wiewiórka.
-Dlaczego się z nim rozstałaś?
-Bo spotykał się z pięcioma dziewczynami na raz. - Łzy się jej lały, dziewczyny nadal były w siebie wtulone.
-To znaczy, że słusznie mu rozwaliłam nos, a już mi jakieś wyrzuty sumienia próbowały się wedrzeć do mózgu. - Nastolatki zachichotały. Uwolniły się z własnego uścisku. Hermiona otarła Rudej ostatnie łzy. Ginny złapała Mionę za rękę i pognała razem z nią w stronę Weasley'ów. Starsza Gryfonka potknęła się o nogę, którą podłożyła jej Astoria. Zamknęła oczy. Gdy je otworzyła zobaczyła Harry'ego, który ją złapał.
Przypomniała sobie o obietnicy, którą złożyła czekając na przyjaciół, więc szybko przytuliła Harry'ego.
-Tak się cieszę, że cię widzę Harry. Dziękuję, że mnie złapałeś.
-Nie ma sprawy. Też się cieszę, że cię widzę. - Odpowiedział Wybraniec ale młoda Weasleyówna ponownie chwyciła przyjaciółkę, teraz nie biegły tylko szły...szybkim marszem. Miona ujrzała grupkę rudych ludzi, rozmawiających w najlepsze. Szły w ich stronę. Jednak młodsza szybko skręciła w stronę wielkiej kolumny, za którą ujrzała panią w kaloszach i kwiecistym płaszczu pod tęczowym parasolem.
-Nareszcie...- Powiedziała pani, którą okazała się być Nimfadora - Hermiono mam dla ciebie wiadomość.
-Tak? - Spytała ciekawa WIADOMOŚCI.
-Twoi rodzice, oni przebywają teraz w hotelu na ulicy Mosiężnej.
-Nie znam tej ulicy, gdzie to jest?
-Nic dziwnego, że jej nie znasz, ponieważ ona znajduje się w Gruzji.
-CO?!
-Spokojnie tam są chronieni przez aurorów, którzy tam również zamieszkują. Oczywiście dla twoich rodziców to zwykli przyjaciele z hotelu ale jakby coś to są w pobliżu gotowi do obrony twoich rodziców.
-Dziękuję - przytuliła Tonks - Dziękuję, że to dla mnie zrobiłaś.
-Nie ma sprawy, przynajmniej jakieś ciekawe zajęcie.
-No, to może teraz pójdziemy z Mionką się przywitać z resztą? -Wtrąciła się Ruda.
-Oczywiście. - Zaśmiała się Tonks. Dziewczyny ponownie skierowały się w stronę Rudzielców. Miona była bardzo zadowolona, że Dora jej tak bardzo pomogła. Nagle niska, pulchna kobieta o rudych włosach zaczęła ściskać Mionę i całować w policzki.
-Hermiona kochanieńka, jak się wszyscy za tobą stęskniliśmy. O kochanie jak się cieszę, że cię widzę.
-Ja....też...się...bardzo...cieszę...że...panią...widzę. - Wypowiedziała słowa z trudem, bo przez ten mocny uścisk Molly z trudnością mogła oddychać.
-Kochanieńka przywitaj się z innymi, ja muszę jeszcze raz porozmawiać z Syriuszem, bo widzę, że moje uwagi w ogóle na niego nie działają. - Miała rację, Syriusz biegał wokół Harry'ego i szczekał głośno, a wszyscy się na niego patrzyli ze zdziwieniem.
Gdy tylko Molly uwolniła Mionę, ze swojego uścisku Hermiona rozglądała się i zobaczyła, że John wraz z jego rodzicami nagle wyparował, nawet nie zdążyli się pożegnać.
-Cześć Hermiono...no...ten...tego...jak ci minęły wakacje? - Palnął Ron.
-Bez was? Nudnie i smutno. - I znowu obietnica się przypomniała, więc przytuliła Ronalda.
-Hermiono? Czy...ty? - Nie wiedział jak zapytać, był zdziwiony zachowaniem dziewczyny.
-Tak, stęskniłam się i to bardzo. - Nie do końca Ronowi chodziło o to ale już się nie odzywał, bo za plecami Hermiony zobaczył Freda.
-A myślałem, że to mnie najbardziej będziesz chciała przytulic. - Powiedział Fred zza jej pleców. Hermiona obróciła się na pięcie i spojrzała w jego głębokie oczy, utonęła w nich. Serce zaczęło jej bić mocniej, żołądek nagle jej się skurczył, gardło się zacisnęło tak, że nie mogła powiedzieć słowa, motyle w jej brzuchu nagle zaczęły latać we wszystkie strony, jakby chciały rozerwać jej brzuch. Hermiona poczuła się źle, natychmiast chciała pobiec i się gdzieś ukryć ale Fred złapał ją za nadgarstki, jej ręce założył sobie na szyi, Hermionę wziął na ręce i namiętnie pocałował.
Miłego czytania ;> Dziękuję wszystkim za komentarze, kocham Was! ;* Piszcie w komentarzach jakie macie uwagi, to mi pomoże rozwijać akcję. Pozdrawiam! <3
wtorek, 13 sierpnia 2013
Rozdział 22
Dziewczyna przeleżała jeszcze chwilę w łóżku, następnie poszła do łazienki umyć ręce i zeszła na kolację.
Wszyscy zasiedli do stołu, Hermiona na swój talerz nałożyła dwa naleśniki, które popijała herbatą. Przy stole było bardzo spokojnie, może to i lepiej bo Gryfonka miała spokój, żeby swobodnie rozmyślać. Po kolacji pomogła sprzątać, po czym wróciła do swojego pokoju. John widząc smutną buźkę jego przyjaciółki poszedł za nią. Lekko zapukał w drzwi, a gdy dostał znak, że może wejść, tak zrobił.
-Witam Hermiono, może miałabyś ochotę pograć w skrable?
-No dobrze. - Zgodziła się. Wewnątrz czuła satysfakcję, gdyż wiedziała, że w całym Londynie nie ma kogoś bardziej bogatego w słownictwo niż ona, wiedziała, że wygra. Na początku gry wygrywała siedemdziesiąt do czterdziestu trzech, później już wygrywała dziewięćdziesiąt pięć do czterdziestu ośmiu, na końcu przegrywała sto dwadzieścia sześc do stu dwóch. John wygrał, a Hermiona nie wierzyła w to co widziała, jej porażka ją przeraziła. Nastolatkowie zaczęli bitwę na poduszki.
W tym samym czasie w Norze toczyła się walka pomiędzy Weasley'ami o ostatniego tosta. Gdy większość rudzielców toczyła zaciętą bitwę, Gin podkradła tosta i go zjadła.
-Sprytna córeczka. -Stwierdził Artur.
-Kiedy ma się samych braci, jest się najmądrzejszym.- Stwierdziła z uśmiechem od ucha do ucha, jedząc zwyciężonego tosta.
-Mały skunks nam zeżarł tosta!!! - Oburzyli się bliźniacy, jeden chwycił ją za nogi, drugi za ręce i wynieśli ją do ogrodu, po czym chcieli mądrze zakończyć tą sytuację
-A teraz przemyślisz sobie to twoje nieodpowiedzialne zachowanie, ja chciałem tosta! - Powiedzieli równocześnie.
-Nie to ja chciałem tosta!
-Nie prawda, ja chciałem!
-Ja chciałem! - Zaczęli się wykłócać, a Gin się z nich naśmiewała, leżąc na trawie. Po chwili do ogrodu wszedł Harry, pomógł Ginny wstać i razem śmiali się z bliźniaków. Harry zaproponował wejście do domu, gdyż było coraz zimniej. Tak zrobili. Molly skierowała wszystkich do łóżek. Po dwóch godzinach każdy spał, każdy oprócz dwóch siedemnastoletnich Gryfonów.
-Fred jak się trzymasz bez Hermiony?
-Jest mi ciężko ale kocham ją i sama świadomość, że ona mnie też pomaga mi przezwyciężyć tą próbę, na którą wystawiło nas życie.
-Jesteś tego pewien?
-Mój kochany braciszek jak zwykle mnie przechytrzył i wie, że coś mi leży na sercu. Skubany!
-Idiota z tego Rona!
Wybuchnęli śmiechem. Po krótkim czasie kiedy się uspokajali kontynuowali rozmowę.
-A więc co ci leży na tym nie do końca czerwonym serduszku? - Ciągnął George.
-Nie wiem czy wytrzymamy ja i Hermiona, wiesz ona mieszka teraz z jakimś chłopakiem, nie widujemy się zbyt często. A ja tak bardzo za nią tęsknię...
-Wytrzymasz to stary, to tylko dwa tygodnie i później Hogwart, a w Hogwarcie będziecie się często widywać.
-W sumie masz rację. Ale i tak jest mi ciężko bez niej, no cóż będę musiał jakoś to przeżyć, a teraz dobranoc.
-Dobranoc.
Po udanej zabawie każdy spał w swoim łóżku. Następnego ranka John postanowił zapukać do drzwi od pokoju, w którym poprzedniego dnia zasnęła Miona. Nikt nie odpowiedział. Postanowił sprawdzić na dwóch innych piętrach czy tam jej nie ma przypadkiem. Szukając Miony na korytarzu natknął się na swoją mamę.
-Hej mamuś, wiesz może gdzie jest Hermiona?
-Wyszła jakąś godzinę temu, powiedziała, że idzie coś sprawdzić.
-Dziękuję. - Powiedział po czym szybko wybiegł z domu w poszukiwaniu przyjaciółki. Przechodził i sprawdzał pięciokrotnie plac zabaw. Po dwóch godzinach przyszło mu coś do głowy i postanowił to sprawdzić. Zobaczył Hermionę siedzącą na krawężniku wpatrzoną w jej dom. Usiadł obok niej, w jej oczach dostrzegł łzy. Odruchowo ją przytulił. Zastygł, nie wiedział co robić, czekał na jakikolwiek ruch Miony. Zdziwił się gdy ona zbliżyła się do niego jeszcze bardziej przytulając go.
-Nie myśl sobie, że... - Zaczęła - że się w tobie kocham, ponieważ ja kocham Freddie'ego ale teraz nie ma go tu, a ja potrzebuję wsparcia.
-Rozumiem cię Hermiono.
-Wiesz...Mam taką nadzieję, że zaraz zobaczę szczęśliwych rodziców wychodzących z domu. Tak bardzo za nimi tęsknię. - Pojedyncza łza spłynęła jej po policzku.
-Będzie dobrze zobaczysz.
To tak, przepraszam, że taki krótki ale nie chciałam zwlekać z dodaniem kolejnego rozdziału. Dziękuję Wam za te ponad 5000 wyświetleń, dziękuję za wszystkie komentarze, każdy się dla mnie bardzo liczy. Życzę miłego czytania i komentowania. Pozdrawiam! :*
Wszyscy zasiedli do stołu, Hermiona na swój talerz nałożyła dwa naleśniki, które popijała herbatą. Przy stole było bardzo spokojnie, może to i lepiej bo Gryfonka miała spokój, żeby swobodnie rozmyślać. Po kolacji pomogła sprzątać, po czym wróciła do swojego pokoju. John widząc smutną buźkę jego przyjaciółki poszedł za nią. Lekko zapukał w drzwi, a gdy dostał znak, że może wejść, tak zrobił.
-Witam Hermiono, może miałabyś ochotę pograć w skrable?
-No dobrze. - Zgodziła się. Wewnątrz czuła satysfakcję, gdyż wiedziała, że w całym Londynie nie ma kogoś bardziej bogatego w słownictwo niż ona, wiedziała, że wygra. Na początku gry wygrywała siedemdziesiąt do czterdziestu trzech, później już wygrywała dziewięćdziesiąt pięć do czterdziestu ośmiu, na końcu przegrywała sto dwadzieścia sześc do stu dwóch. John wygrał, a Hermiona nie wierzyła w to co widziała, jej porażka ją przeraziła. Nastolatkowie zaczęli bitwę na poduszki.
W tym samym czasie w Norze toczyła się walka pomiędzy Weasley'ami o ostatniego tosta. Gdy większość rudzielców toczyła zaciętą bitwę, Gin podkradła tosta i go zjadła.
-Sprytna córeczka. -Stwierdził Artur.
-Kiedy ma się samych braci, jest się najmądrzejszym.- Stwierdziła z uśmiechem od ucha do ucha, jedząc zwyciężonego tosta.
-Mały skunks nam zeżarł tosta!!! - Oburzyli się bliźniacy, jeden chwycił ją za nogi, drugi za ręce i wynieśli ją do ogrodu, po czym chcieli mądrze zakończyć tą sytuację
-A teraz przemyślisz sobie to twoje nieodpowiedzialne zachowanie, ja chciałem tosta! - Powiedzieli równocześnie.
-Nie to ja chciałem tosta!
-Nie prawda, ja chciałem!
-Ja chciałem! - Zaczęli się wykłócać, a Gin się z nich naśmiewała, leżąc na trawie. Po chwili do ogrodu wszedł Harry, pomógł Ginny wstać i razem śmiali się z bliźniaków. Harry zaproponował wejście do domu, gdyż było coraz zimniej. Tak zrobili. Molly skierowała wszystkich do łóżek. Po dwóch godzinach każdy spał, każdy oprócz dwóch siedemnastoletnich Gryfonów.
-Fred jak się trzymasz bez Hermiony?
-Jest mi ciężko ale kocham ją i sama świadomość, że ona mnie też pomaga mi przezwyciężyć tą próbę, na którą wystawiło nas życie.
-Jesteś tego pewien?
-Mój kochany braciszek jak zwykle mnie przechytrzył i wie, że coś mi leży na sercu. Skubany!
-Idiota z tego Rona!
Wybuchnęli śmiechem. Po krótkim czasie kiedy się uspokajali kontynuowali rozmowę.
-A więc co ci leży na tym nie do końca czerwonym serduszku? - Ciągnął George.
-Nie wiem czy wytrzymamy ja i Hermiona, wiesz ona mieszka teraz z jakimś chłopakiem, nie widujemy się zbyt często. A ja tak bardzo za nią tęsknię...
-Wytrzymasz to stary, to tylko dwa tygodnie i później Hogwart, a w Hogwarcie będziecie się często widywać.
-W sumie masz rację. Ale i tak jest mi ciężko bez niej, no cóż będę musiał jakoś to przeżyć, a teraz dobranoc.
-Dobranoc.
Po udanej zabawie każdy spał w swoim łóżku. Następnego ranka John postanowił zapukać do drzwi od pokoju, w którym poprzedniego dnia zasnęła Miona. Nikt nie odpowiedział. Postanowił sprawdzić na dwóch innych piętrach czy tam jej nie ma przypadkiem. Szukając Miony na korytarzu natknął się na swoją mamę.
-Hej mamuś, wiesz może gdzie jest Hermiona?
-Wyszła jakąś godzinę temu, powiedziała, że idzie coś sprawdzić.
-Dziękuję. - Powiedział po czym szybko wybiegł z domu w poszukiwaniu przyjaciółki. Przechodził i sprawdzał pięciokrotnie plac zabaw. Po dwóch godzinach przyszło mu coś do głowy i postanowił to sprawdzić. Zobaczył Hermionę siedzącą na krawężniku wpatrzoną w jej dom. Usiadł obok niej, w jej oczach dostrzegł łzy. Odruchowo ją przytulił. Zastygł, nie wiedział co robić, czekał na jakikolwiek ruch Miony. Zdziwił się gdy ona zbliżyła się do niego jeszcze bardziej przytulając go.
-Nie myśl sobie, że... - Zaczęła - że się w tobie kocham, ponieważ ja kocham Freddie'ego ale teraz nie ma go tu, a ja potrzebuję wsparcia.
-Rozumiem cię Hermiono.
-Wiesz...Mam taką nadzieję, że zaraz zobaczę szczęśliwych rodziców wychodzących z domu. Tak bardzo za nimi tęsknię. - Pojedyncza łza spłynęła jej po policzku.
-Będzie dobrze zobaczysz.
To tak, przepraszam, że taki krótki ale nie chciałam zwlekać z dodaniem kolejnego rozdziału. Dziękuję Wam za te ponad 5000 wyświetleń, dziękuję za wszystkie komentarze, każdy się dla mnie bardzo liczy. Życzę miłego czytania i komentowania. Pozdrawiam! :*
poniedziałek, 15 lipca 2013
Rozdział 21
Wszyscy wybaczyli Harry'emu jego obrzydliwe zachowanie, ale Ginny z nim nie była, chciała, żeby poniósł konsekwencje, zwłaszcza, że zbliżyła się do Dracona.
Tego poranka w domu Weasley'ów panował chaos.
Fred otworzył oczy, zobaczył Ginny, która goni Rona. Ron biegł za Harry'm, a Harry za George'em.
-Idioci- wymruczał Fred marszcząc brwi. Okrył się kocem, a poduszką zatkał uszy. Poprosił George'a aby jak wyjdzie zamknął drzwi oraz, żeby nikt nie wchodził do pokoju. Chciał być sam. Rozmyślał o szatynce o jej pięknych czekoladowych oczach. Przypominał sobie jej delikatne usta. Chciał być blisko niej. Każda sekunda, minuta, godzina bez niej była jak zaklęcie cruciatus. Bez Hermiony Granger czuł się taki samotny.
Aż wreszcie, po dwóch godzinach leżenia w łóżku, postanowił ją odwiedzić. Zebrał się i ogarnął. Nie był w stanie nic zjeść, chciał najszybciej zobaczyć się z Gryfonką. Użył sieci fiuu. Gdy był na miejscu, zobaczył poprzewracane krzesła, ciemne ślady na ścianach, jeden wielki bałagan, jak po wizycie śmierciożerców. Zaczął wołać i szukać Hermiony, bał się o nią. Nigdzie jej nie było. W jej pokoju dostrzegł ślady krwi. Zastanawiał się, co mogło się stać.
Poprzedniego dnia.
Na polu było ciemno i duszno. Zapowiadało się na deszcz. Hermiona spała wygodnie w swoim łóżku.
Obudziła ją mama. Miona zeszła na śniadanie. Na talerzu dostrzegła płatki, dolała sobie mleka i leniwie zaczęła je zjadać. Następnie poszła do pokoju. Rozczesała swoje długie brązowe włosy. Wzięła prysznic, w ciało wtarła fiołkowy olejek. Ubrała bieliznę, czarne rurki, żółtą koszulką z jakąś panoramą miasta, niebieską bluzę, czerwone skarpetki, a na nie trampki. Spryskała się swoimi ulubionymi perfumami. Wzięła parasol i poszła na spotkanie z John'em. Ujrzała chłopca ubranego w kolorową bluzę, luźne jeansy i adidasy.Siedział na starej, zielonej ławce.Podbiegła do niego i dała mu całusa w policzek na przywitanie. Zaczęli rozmawiać. Nagle zaczęło padać. Znikąd pojawiła się też burza. Hermiona zaprosiła przyjaciela do domu. W drodze do domu, Mione ochlapał samochód, wjeżdżając z dużą prędkością w kałużę. John zaczął się śmiać, Miona tylko oburzona szła dalej, ten widząc, że ją to uraziło szybko do niej podbiegł i okrył ją swoją bluzą. Po pięciu minutach dotarli na miejsce. Romowey przywitał się z jej rodzicami. Hermiona zaprowadziła go do swojego pokoju, a sama wzięła byle jakie ubrania i poszła do łazienki się przebrać. Po chwili znowu pojawiła się w pokoju.
Wrócili do rozmowy. Śmiali się i wygłupiali. Nagle usłyszeli huki dobiegające z salonu. Hermiona postanowiła zobaczyć co się stało. W salonie zobaczyła dwóch zamaskowanych śmierciożerców, którzy zaczęli torturować jej ojca i mamę. Gryfonka chwyciła różdżkę i z ukrycia rzuciła zaklęcie
-Drętwota!-Śmierciożerca, który właśnie torturował jej matkę, upadł, stracił przytomność.
Jednak drugi śmierciożerca chwycił Hermionę od tyłu, ona ze strachu upuściła różdżkę. Poczuła na swoim ramieniu jego długie włosy. Wiedziała, że to był Lucjusz. Użył na niej zaklęcia crucio. Dziewczyna upadła na ziemię, zwijając się z bólu. Zamknęła oczy, po chwili je otworzyła. W salonie nie widziała śmierciożerców, jej rodzice leżeli na podłodze. Podeszła do nich, pomogła im wstać, kazała im jak najszybciej wyjechać z miasta, tu nie byli bezpieczni, zwłaszcza, że jej brat miał się za parę miesięcy urodzić. Para dentystów wyszła z domu, ale przed tym matka Hermiony podeszła do niej dała jej całusa w czoło i powiedziała ,,Kocham cię, bądź ostrożna."
Nagle usłyszała krzyk dobiegający z jej pokoju ,,John!"- pomyślała. Nie mogła pozwolić aby stała mu się krzywda, zebrała swoje siły i udała się jak najszybciej do pokoju. Ujrzała John'a leżącego na jej łóżku. Krew spływała mu po wardze. Podbiegła do niego i wtuliła się w jego ramiona. Łza spłynęła jej po policzku.
-John...Powiedz co się stało.- Wyszeptała załamującym się głosem.
-Siedziałem tu i nagle wleciał tu śmierciożerca, ogłuszyłem go. Następnie wleciał drugi, wytrąciłem mu różdżkę z ręki, a ten uderzył mnie pięścią w twarz, więc rzuciłem na niego zaklęcie expelliarmus. No, a na końcu teleportowałem ich w jakieś miejsce.
-Tyyyy...-Hermiona zaniemówiła.
-Tak, jestem czarodziejem.
-Ale...Dlaczego mi nie powiedziałeś?
-Sam myślałem, że ty jesteś mugolką.
-No jak widać nie. A więc gdzie się uczysz?
-W domu. Wrócimy później do tego tematu, tutaj nie jesteśmy bezpieczni, chodź ze mną.-Wziął ją pod rękę i chwilę później zniknęli.
Fred wyszedł z domu Granger'ów i postanowił poszukać w okolicy Hermiony. Do każdego domu pukał i pytał o szatynkę o czekoladowych oczach, jednak nikt mu nie pomógł. Idąc jedną ulicą dotarł do parku.
Usiadł na huśtawce. Schował swoją twarz w dłoniach, nie wiedział co ma robić. Jeszcze parę tygodni temu miłość swojego życia obejmował, a teraz nie wie gdzie jest i co się z nią dzieje. Rozmyślał tak dobre dwie godziny.
-Fred? - Powiedziała z niedowierzaniem. - Fred!
-Czy mój mózg już kompletnie oszalał? - Wymamrotał pod nosem. Usłyszał coraz szybsze kroki. Nie odwracał głowy, uważał, że z tej całej tęsknoty i miłości zwariował,
-Fred, to ty?
-Nie wiem kim jesteś i czego chcesz ale spadaj stąd! - Powiedział zdruzgotany swoją wyobraźnią.
-A..ale Fred, to ja Hermiona.
-Hermiony nie ma i nie wiem gdzie jest, przestań sobie ze mnie żartować. Pewnie i tak to wszystko mi się śni.
-Spójrz na mnie.- Powiedziała odwracając mu głowę i kierując jego wzrok na siebie. - Czy ja wyglądam jakbym ci się śniła? - Wyszczerzyła zęby. Fred wstał i ją przytulił, nie chciał jej już wypuszczać z ramion, chciał, żeby była już zawsze przy nim.
-Ykhm...Fred puść mnie, musimy porozmawiać.
-Dobrze kochanie, co tylko zechcesz. - Łza mu się zakręciła w oku, tak bardzo cieszył się, że widzi Hermionę, że stoi tuż przed nim, że jest.
-Fred...Bo ja teraz nie mam gdzie mieszkać, śmierciożercy zamienili mój dom w ruderę.
-No jasne, możesz wrócić do Nory i będzie jak przez ten początek wakacji. - Uśmiechnął się.
-Nie to chciałam powiedzieć..- Spuściła wzrok na dół.- Moi rodzice, oni gdzieś wyjechali, a moja mama jest w ciężkim stanie, muszę być w okolicy, ,muszę czekać aż wrócą.
-To gdzie zamieszkasz?
-U mojego przyjaciela, Joh'na. - Powiedziała cichym głosem.
-Ah..Nie spodziewałem się tego. - Wypowiedział te słowa ze skwaszoną miną. - Ale skoro to jest jedyne dobre rozwiązanie to dobrze, ufam ci. -Pocałował ją czule.
-Dziękuję Fred, że jesteś tak wyrozumiały. Kocham cię. - Znowu się pocałowali. Zaczął padać deszcz, a oni nie przestawali się całować, ta chwila, ten jeden gest, rozpromieniał całą nie miłą sytuację, w której znajdowała się Hermiona i Fred. Los wystawił ich na ciężką próbę. Oni nie mają zamiaru się poddać, ich związek jest mocny, a dlatego, że uczestniczy w nim miłość.
Byli cali przemoknięci, poszli do pizzerii. Zamówili średnią pizze i coca colę. Co chwilę obdarzali się pocałunkami, więc trochę czasu minęło zanim zjedli pizze i wypili colę. Fred musiał już wracać do domu, Hermiona również, w końcu miała nowy tymczasowy dom. Pożegnali się długim namiętnym pocałunkiem.
Fred teleportował się do Nory. Hermiona poszła do domu państwa Romowey.
John opowiedział rodzicom o sytuacji Granger'ów, oni zgodzili się zatrzymać, na tak długo jak będzie trzeba Gryfonkę u siebie w domu. Miona musiała jeszcze udać się do domu, żeby spakować najpotrzebniejsze rzeczy. W domu Romowy'ów mieszkała w pokoju gościnnym, który znajdował się na drugim piętrze, obok niego znajdowała się łazienka. Na końcu korytarza na drugim piętrze mieścił się pokój John'a. Na pierwszym piętrze znajdowała się siłownia i sala kinowa i również łazienka.
Na parterze była kuchnia, salon i pokój rodziców Romowey'a. Państwo Romowey byli bogatymi ludźmi.
Miona rozpakowała swoje rzeczy i ułożyła się wygodnie na łóżku. Po chwili ktoś zapukał. Hermiona otworzyła drzwi, to była pani Romowey.
-Kochanie, jak będziesz czegoś potrzebowała to mów. A za pół godziny kolacja.
-Dobrze, dziękuję. - Uśmiechnęła się. Mama John'a opuściła pokój. Hermiona zamknęła drzwi i wróciła do leżenia, wyciągnęła książkę i zaczęła czytać.
Mam nadzieję, że Wam się podoba ten rozdział. Jeśli przeczytałeś/aś ten rozdział, zostaw proszę komentarz ;)
Z góry dziękuję. Pozdrawiam wszystkich czytelników!
Tego poranka w domu Weasley'ów panował chaos.
Fred otworzył oczy, zobaczył Ginny, która goni Rona. Ron biegł za Harry'm, a Harry za George'em.
-Idioci- wymruczał Fred marszcząc brwi. Okrył się kocem, a poduszką zatkał uszy. Poprosił George'a aby jak wyjdzie zamknął drzwi oraz, żeby nikt nie wchodził do pokoju. Chciał być sam. Rozmyślał o szatynce o jej pięknych czekoladowych oczach. Przypominał sobie jej delikatne usta. Chciał być blisko niej. Każda sekunda, minuta, godzina bez niej była jak zaklęcie cruciatus. Bez Hermiony Granger czuł się taki samotny.
Aż wreszcie, po dwóch godzinach leżenia w łóżku, postanowił ją odwiedzić. Zebrał się i ogarnął. Nie był w stanie nic zjeść, chciał najszybciej zobaczyć się z Gryfonką. Użył sieci fiuu. Gdy był na miejscu, zobaczył poprzewracane krzesła, ciemne ślady na ścianach, jeden wielki bałagan, jak po wizycie śmierciożerców. Zaczął wołać i szukać Hermiony, bał się o nią. Nigdzie jej nie było. W jej pokoju dostrzegł ślady krwi. Zastanawiał się, co mogło się stać.
Poprzedniego dnia.
Na polu było ciemno i duszno. Zapowiadało się na deszcz. Hermiona spała wygodnie w swoim łóżku.
Obudziła ją mama. Miona zeszła na śniadanie. Na talerzu dostrzegła płatki, dolała sobie mleka i leniwie zaczęła je zjadać. Następnie poszła do pokoju. Rozczesała swoje długie brązowe włosy. Wzięła prysznic, w ciało wtarła fiołkowy olejek. Ubrała bieliznę, czarne rurki, żółtą koszulką z jakąś panoramą miasta, niebieską bluzę, czerwone skarpetki, a na nie trampki. Spryskała się swoimi ulubionymi perfumami. Wzięła parasol i poszła na spotkanie z John'em. Ujrzała chłopca ubranego w kolorową bluzę, luźne jeansy i adidasy.Siedział na starej, zielonej ławce.Podbiegła do niego i dała mu całusa w policzek na przywitanie. Zaczęli rozmawiać. Nagle zaczęło padać. Znikąd pojawiła się też burza. Hermiona zaprosiła przyjaciela do domu. W drodze do domu, Mione ochlapał samochód, wjeżdżając z dużą prędkością w kałużę. John zaczął się śmiać, Miona tylko oburzona szła dalej, ten widząc, że ją to uraziło szybko do niej podbiegł i okrył ją swoją bluzą. Po pięciu minutach dotarli na miejsce. Romowey przywitał się z jej rodzicami. Hermiona zaprowadziła go do swojego pokoju, a sama wzięła byle jakie ubrania i poszła do łazienki się przebrać. Po chwili znowu pojawiła się w pokoju.
Wrócili do rozmowy. Śmiali się i wygłupiali. Nagle usłyszeli huki dobiegające z salonu. Hermiona postanowiła zobaczyć co się stało. W salonie zobaczyła dwóch zamaskowanych śmierciożerców, którzy zaczęli torturować jej ojca i mamę. Gryfonka chwyciła różdżkę i z ukrycia rzuciła zaklęcie
-Drętwota!-Śmierciożerca, który właśnie torturował jej matkę, upadł, stracił przytomność.
Jednak drugi śmierciożerca chwycił Hermionę od tyłu, ona ze strachu upuściła różdżkę. Poczuła na swoim ramieniu jego długie włosy. Wiedziała, że to był Lucjusz. Użył na niej zaklęcia crucio. Dziewczyna upadła na ziemię, zwijając się z bólu. Zamknęła oczy, po chwili je otworzyła. W salonie nie widziała śmierciożerców, jej rodzice leżeli na podłodze. Podeszła do nich, pomogła im wstać, kazała im jak najszybciej wyjechać z miasta, tu nie byli bezpieczni, zwłaszcza, że jej brat miał się za parę miesięcy urodzić. Para dentystów wyszła z domu, ale przed tym matka Hermiony podeszła do niej dała jej całusa w czoło i powiedziała ,,Kocham cię, bądź ostrożna."
Nagle usłyszała krzyk dobiegający z jej pokoju ,,John!"- pomyślała. Nie mogła pozwolić aby stała mu się krzywda, zebrała swoje siły i udała się jak najszybciej do pokoju. Ujrzała John'a leżącego na jej łóżku. Krew spływała mu po wardze. Podbiegła do niego i wtuliła się w jego ramiona. Łza spłynęła jej po policzku.
-John...Powiedz co się stało.- Wyszeptała załamującym się głosem.
-Siedziałem tu i nagle wleciał tu śmierciożerca, ogłuszyłem go. Następnie wleciał drugi, wytrąciłem mu różdżkę z ręki, a ten uderzył mnie pięścią w twarz, więc rzuciłem na niego zaklęcie expelliarmus. No, a na końcu teleportowałem ich w jakieś miejsce.
-Tyyyy...-Hermiona zaniemówiła.
-Tak, jestem czarodziejem.
-Ale...Dlaczego mi nie powiedziałeś?
-Sam myślałem, że ty jesteś mugolką.
-No jak widać nie. A więc gdzie się uczysz?
-W domu. Wrócimy później do tego tematu, tutaj nie jesteśmy bezpieczni, chodź ze mną.-Wziął ją pod rękę i chwilę później zniknęli.
Fred wyszedł z domu Granger'ów i postanowił poszukać w okolicy Hermiony. Do każdego domu pukał i pytał o szatynkę o czekoladowych oczach, jednak nikt mu nie pomógł. Idąc jedną ulicą dotarł do parku.
Usiadł na huśtawce. Schował swoją twarz w dłoniach, nie wiedział co ma robić. Jeszcze parę tygodni temu miłość swojego życia obejmował, a teraz nie wie gdzie jest i co się z nią dzieje. Rozmyślał tak dobre dwie godziny.
-Fred? - Powiedziała z niedowierzaniem. - Fred!
-Czy mój mózg już kompletnie oszalał? - Wymamrotał pod nosem. Usłyszał coraz szybsze kroki. Nie odwracał głowy, uważał, że z tej całej tęsknoty i miłości zwariował,
-Fred, to ty?
-Nie wiem kim jesteś i czego chcesz ale spadaj stąd! - Powiedział zdruzgotany swoją wyobraźnią.
-A..ale Fred, to ja Hermiona.
-Hermiony nie ma i nie wiem gdzie jest, przestań sobie ze mnie żartować. Pewnie i tak to wszystko mi się śni.
-Spójrz na mnie.- Powiedziała odwracając mu głowę i kierując jego wzrok na siebie. - Czy ja wyglądam jakbym ci się śniła? - Wyszczerzyła zęby. Fred wstał i ją przytulił, nie chciał jej już wypuszczać z ramion, chciał, żeby była już zawsze przy nim.
-Ykhm...Fred puść mnie, musimy porozmawiać.
-Dobrze kochanie, co tylko zechcesz. - Łza mu się zakręciła w oku, tak bardzo cieszył się, że widzi Hermionę, że stoi tuż przed nim, że jest.
-Fred...Bo ja teraz nie mam gdzie mieszkać, śmierciożercy zamienili mój dom w ruderę.
-No jasne, możesz wrócić do Nory i będzie jak przez ten początek wakacji. - Uśmiechnął się.
-Nie to chciałam powiedzieć..- Spuściła wzrok na dół.- Moi rodzice, oni gdzieś wyjechali, a moja mama jest w ciężkim stanie, muszę być w okolicy, ,muszę czekać aż wrócą.
-To gdzie zamieszkasz?
-U mojego przyjaciela, Joh'na. - Powiedziała cichym głosem.
-Ah..Nie spodziewałem się tego. - Wypowiedział te słowa ze skwaszoną miną. - Ale skoro to jest jedyne dobre rozwiązanie to dobrze, ufam ci. -Pocałował ją czule.
-Dziękuję Fred, że jesteś tak wyrozumiały. Kocham cię. - Znowu się pocałowali. Zaczął padać deszcz, a oni nie przestawali się całować, ta chwila, ten jeden gest, rozpromieniał całą nie miłą sytuację, w której znajdowała się Hermiona i Fred. Los wystawił ich na ciężką próbę. Oni nie mają zamiaru się poddać, ich związek jest mocny, a dlatego, że uczestniczy w nim miłość.
Byli cali przemoknięci, poszli do pizzerii. Zamówili średnią pizze i coca colę. Co chwilę obdarzali się pocałunkami, więc trochę czasu minęło zanim zjedli pizze i wypili colę. Fred musiał już wracać do domu, Hermiona również, w końcu miała nowy tymczasowy dom. Pożegnali się długim namiętnym pocałunkiem.
Fred teleportował się do Nory. Hermiona poszła do domu państwa Romowey.
John opowiedział rodzicom o sytuacji Granger'ów, oni zgodzili się zatrzymać, na tak długo jak będzie trzeba Gryfonkę u siebie w domu. Miona musiała jeszcze udać się do domu, żeby spakować najpotrzebniejsze rzeczy. W domu Romowy'ów mieszkała w pokoju gościnnym, który znajdował się na drugim piętrze, obok niego znajdowała się łazienka. Na końcu korytarza na drugim piętrze mieścił się pokój John'a. Na pierwszym piętrze znajdowała się siłownia i sala kinowa i również łazienka.
Na parterze była kuchnia, salon i pokój rodziców Romowey'a. Państwo Romowey byli bogatymi ludźmi.
Miona rozpakowała swoje rzeczy i ułożyła się wygodnie na łóżku. Po chwili ktoś zapukał. Hermiona otworzyła drzwi, to była pani Romowey.
-Kochanie, jak będziesz czegoś potrzebowała to mów. A za pół godziny kolacja.
-Dobrze, dziękuję. - Uśmiechnęła się. Mama John'a opuściła pokój. Hermiona zamknęła drzwi i wróciła do leżenia, wyciągnęła książkę i zaczęła czytać.
Mam nadzieję, że Wam się podoba ten rozdział. Jeśli przeczytałeś/aś ten rozdział, zostaw proszę komentarz ;)
Z góry dziękuję. Pozdrawiam wszystkich czytelników!
czwartek, 4 lipca 2013
Rozdział 20
Hermiona wróciła do domu. Przywitała się ciepło z rodzicami, a następnie rozpakowała swoje rzeczy. Przy wypakowywaniu rzeczy, coś wypadło jej z kieszonki od spodni, to była karteczka, rozwinęła ją.
Kotek, będę za Tobą tęsknił, za zapachem Twoich włosów, za kolorem Twoich oczu.
Będę tęsknił za Twymi ustami i za Twoimi policzkami.
Kocham Cię nad życie.
Mój Koteczku, mój promyczku nadziei, mój blasku dnia.
Już za Tobą tęsknię, chcę Ciebie.
Chyba nigdy się Tobą nie nacieszę.
Do zobaczenia w Hogwarcie, będę wpatrywał się w Ciebie jak najwięcej.
Jesteś moim narkotykiem.
Zrobiła duże oczy ze zdziwienia. Po chwili spostrzegła, że to musi być Fred, w końcu to on ją tak bardzo kocha. Skończyła się rozpakowywać. Zeszła na dół i spytała rodziców jak może pomóc.
-Kochanie, dzisiaj sobie odpocznij od podróży, masz cały dzień wolny, ale jutro musisz nam pomóc przy kiermaszu.- Odpowiedziała jej mama.
-Dobrze mamuś.- Miona udała się na plac zabaw. Po chwili już huśtała się na huśtawce. Ktoś złapał huśtawkę od tyłu, tym samym spowalniając jej ruch.
-Panienko nie tak wysoko bo spadniesz. - Zadrwił chłopak.
-Nieznajomych nie powinny interesować moje upadki. - Odpysknęła.
-No już, już, nie naburmuszaj się piękna. - Skomplementował ją.
-Często podrywasz nie znajome ci osoby?
-Tylko dziewczyny.
Dziewczyna wreszcie obróciła się i spojrzała mu w twarz. Przez chwilę zaniemówiła. Chłopak, który ją podrywał był wyższym od niej blondynem z zielonymi oczami. Był bardzo przystojny.
-Jesteś bardzo arogancki i pewny siebie.
-Ktoś musi.
-Czemu akurat ty?
I tak rozwinęła się dwugodzinna rozmowa.
-A właściwie to jak masz na imię ślicznotko, ja jestem John Romowey.
-Miło mi, ja nazywam się Hermiona Granger.
-Uuu śliczne imię i śliczna właścicielka imienia.
-Dziękuję. - Szatynka spłonęła rumieńcem. - John powinnam już wracać, bo rodzice będą się o mnie martwic.
-Spotkamy się jutro?
-Przykro mi ale jutro nie dam rady.
-Szkoda, to może przyjdę po ciebie pojutrze? Jak nie będziesz mogła wyjść, to wrócę do domu,dobrze?
-Dobrze. - Odeszła w kierunku domu.
Zjadła obiad i poszła do swojego pokoju. Posegregowała wszystkie swoje książki, poukładała ubrania i posprzątała pokój. Położyła się na łóżku i zaczęła rozmyślać o Romowey'u. "W gruncie rzeczy to bardzo miły i zabawny chłopak, przypomina mi Freda. Och Fred...Jak ja za nim tęsknię". Wyciągnęła z kieszeni kartkę i znów zaczęła czytać, w kółko czytała list od Freda, tak bardzo za nim tęskniła. Po policzku spłynęła jej pojedyncza łza. Ułożyła się wygodnie na łóżku i zasnęła. Śniła o Fredzie:
,,Hermi była na łące pełnej ślicznych kwiatów. Motyle latały w kółko tworząc piękne kolorowe wzory. Nagle ktoś zakrył jej dłońmi oczy.
-Fred? Zapytała. Nie dostała odpowiedzi, tylko czuły pocałunek w usta. Otworzyła oczy i ujrzała rudego chłopaka, którego tak mocno darzyła uczuciem.
Wtuliła się w jego silne ramiona. Świat zawirował."
Hermiona otworzyła oczy, obudziła się. Jeszcze przez chwilę próbowała powrócić do tego ślicznego snu, jednak na darmo.
Wyciągnęła swoją ulubioną książkę i zaczęła ją czytać.
Ktoś zapukał do drzwi.
-Kochanie wszystko w porządku?
-Tak mamo, dlaczego pytasz?
-Bo nie zeszłaś na kolację i pół dnia siedzisz w swoim pokoju.
-Przepraszam, zaczytałam się.
-Mogę usiąść, chcę z tobą porozmawiać.
-Oczywiście mamuś, siadaj. - Wskazała ręką na fotel.
-Nie będę owijać w bawełnę, jesteś bardzo mądrą dziewczynką i prędzej, czy później byś się dowiedziała.
-O co chodzi?
-Posłuchaj, ja i tata okłamaliśmy cię.
-Słucham? Jak mogliście?
-Nie dokończyłam, proszę cię zachowaj spokój. Chodzi o to, że to nie prawda, że straciliśmy pracę i jesteśmy bankrutami. Ściągnęliśmy ciebie tutaj, żebyś mi pomogła, bo będziesz miała rodzeństwo.
-Nie wiem co powiedzieć. Dlaczego skłamaliście?
-Chciałam ci zrobić niespodziankę, ale nie chcę, żebyś komukolwiek mówiła o tym.
-Dobrze, uszanuję twoją wolę. - Wtuliła się w lekko okrągły brzuch mamy.
-Za 5 miesięcy urodzi ci się braciszek.
-Oj mamuś, będę się nim opiekowała najlepiej jak będę mogła.
Obydwie poszły na kolację. Po kolacji Miona ułożyła się do spania.
Następnego dnia Hermiona postanowiła odwiedzić Johna. Nie wiedziała gdzie on mieszka, ale miała nadzieję, że spotka go w parku. Przesiedziała w nim godzinę. W końcu John usiadł na huśtawce i zaczął się huśtać, nie zauważył Miony. Ona zakradła się od tyłu i odwdzięczyła się zatrzymując mu huśtawkę.
-Ooo Hermiona widzę, że jednak znalazłaś trochę czasu. - Spostrzegł ją.
-Trochę... - Wyszczerzyła zęby.
-A więc postanowiłaś spędzić go ze mną?
-Oczywiście.
-Hmm...To może pójdziesz ze mną na lody?
-Nie mam nic przeciwko, a nawet jestem za. Ale...
-Ale?
-Ale ty stawiasz. -Zaśmiała się.
-No jasne. - Poczochrał jej włosy.
-Niee, tylko nie moje włosy.
-Nie panikuj - Również się zaśmiał. Wyruszyli na upragnione lody. Hermiona zamówiła dwie gałki lodów czekoladowo truskawkowych, John zamówi dwie gałki lodów waniliowych.
Zaczęli się wygłupiać, a wszyscy w około patrzyli się na nich jak na idiotów. Spojrzała na niego, na jego promienny uśmiech, różnił się wyglądem od Freda, ale charakterem był identyczny.
Zaczęli się maziać lodami. Wyglądali jak małe dzieci, które świetnie się bawią.
Po całej zabawie Romowey odprowadził Gryfonkę do domu. Ona podziękowała mu za ten wspaniały dzień.
To już dwudziesty rozdział! Dziękuję Wszystkim Czytelnikom, to dzięki Wam mam wenę. A ten rozdział jest dla Was ;*
Pozdrawiam Wszystkich!!!
Kotek, będę za Tobą tęsknił, za zapachem Twoich włosów, za kolorem Twoich oczu.
Będę tęsknił za Twymi ustami i za Twoimi policzkami.
Kocham Cię nad życie.
Mój Koteczku, mój promyczku nadziei, mój blasku dnia.
Już za Tobą tęsknię, chcę Ciebie.
Chyba nigdy się Tobą nie nacieszę.
Do zobaczenia w Hogwarcie, będę wpatrywał się w Ciebie jak najwięcej.
Jesteś moim narkotykiem.
Zrobiła duże oczy ze zdziwienia. Po chwili spostrzegła, że to musi być Fred, w końcu to on ją tak bardzo kocha. Skończyła się rozpakowywać. Zeszła na dół i spytała rodziców jak może pomóc.
-Kochanie, dzisiaj sobie odpocznij od podróży, masz cały dzień wolny, ale jutro musisz nam pomóc przy kiermaszu.- Odpowiedziała jej mama.
-Dobrze mamuś.- Miona udała się na plac zabaw. Po chwili już huśtała się na huśtawce. Ktoś złapał huśtawkę od tyłu, tym samym spowalniając jej ruch.
-Panienko nie tak wysoko bo spadniesz. - Zadrwił chłopak.
-Nieznajomych nie powinny interesować moje upadki. - Odpysknęła.
-No już, już, nie naburmuszaj się piękna. - Skomplementował ją.
-Często podrywasz nie znajome ci osoby?
-Tylko dziewczyny.
Dziewczyna wreszcie obróciła się i spojrzała mu w twarz. Przez chwilę zaniemówiła. Chłopak, który ją podrywał był wyższym od niej blondynem z zielonymi oczami. Był bardzo przystojny.
-Jesteś bardzo arogancki i pewny siebie.
-Ktoś musi.
-Czemu akurat ty?
I tak rozwinęła się dwugodzinna rozmowa.
-A właściwie to jak masz na imię ślicznotko, ja jestem John Romowey.
-Miło mi, ja nazywam się Hermiona Granger.
-Uuu śliczne imię i śliczna właścicielka imienia.
-Dziękuję. - Szatynka spłonęła rumieńcem. - John powinnam już wracać, bo rodzice będą się o mnie martwic.
-Spotkamy się jutro?
-Przykro mi ale jutro nie dam rady.
-Szkoda, to może przyjdę po ciebie pojutrze? Jak nie będziesz mogła wyjść, to wrócę do domu,dobrze?
-Dobrze. - Odeszła w kierunku domu.
Zjadła obiad i poszła do swojego pokoju. Posegregowała wszystkie swoje książki, poukładała ubrania i posprzątała pokój. Położyła się na łóżku i zaczęła rozmyślać o Romowey'u. "W gruncie rzeczy to bardzo miły i zabawny chłopak, przypomina mi Freda. Och Fred...Jak ja za nim tęsknię". Wyciągnęła z kieszeni kartkę i znów zaczęła czytać, w kółko czytała list od Freda, tak bardzo za nim tęskniła. Po policzku spłynęła jej pojedyncza łza. Ułożyła się wygodnie na łóżku i zasnęła. Śniła o Fredzie:
,,Hermi była na łące pełnej ślicznych kwiatów. Motyle latały w kółko tworząc piękne kolorowe wzory. Nagle ktoś zakrył jej dłońmi oczy.
-Fred? Zapytała. Nie dostała odpowiedzi, tylko czuły pocałunek w usta. Otworzyła oczy i ujrzała rudego chłopaka, którego tak mocno darzyła uczuciem.
Wtuliła się w jego silne ramiona. Świat zawirował."
Hermiona otworzyła oczy, obudziła się. Jeszcze przez chwilę próbowała powrócić do tego ślicznego snu, jednak na darmo.
Wyciągnęła swoją ulubioną książkę i zaczęła ją czytać.
Ktoś zapukał do drzwi.
-Kochanie wszystko w porządku?
-Tak mamo, dlaczego pytasz?
-Bo nie zeszłaś na kolację i pół dnia siedzisz w swoim pokoju.
-Przepraszam, zaczytałam się.
-Mogę usiąść, chcę z tobą porozmawiać.
-Oczywiście mamuś, siadaj. - Wskazała ręką na fotel.
-Nie będę owijać w bawełnę, jesteś bardzo mądrą dziewczynką i prędzej, czy później byś się dowiedziała.
-O co chodzi?
-Posłuchaj, ja i tata okłamaliśmy cię.
-Słucham? Jak mogliście?
-Nie dokończyłam, proszę cię zachowaj spokój. Chodzi o to, że to nie prawda, że straciliśmy pracę i jesteśmy bankrutami. Ściągnęliśmy ciebie tutaj, żebyś mi pomogła, bo będziesz miała rodzeństwo.
-Nie wiem co powiedzieć. Dlaczego skłamaliście?
-Chciałam ci zrobić niespodziankę, ale nie chcę, żebyś komukolwiek mówiła o tym.
-Dobrze, uszanuję twoją wolę. - Wtuliła się w lekko okrągły brzuch mamy.
-Za 5 miesięcy urodzi ci się braciszek.
-Oj mamuś, będę się nim opiekowała najlepiej jak będę mogła.
Obydwie poszły na kolację. Po kolacji Miona ułożyła się do spania.
Następnego dnia Hermiona postanowiła odwiedzić Johna. Nie wiedziała gdzie on mieszka, ale miała nadzieję, że spotka go w parku. Przesiedziała w nim godzinę. W końcu John usiadł na huśtawce i zaczął się huśtać, nie zauważył Miony. Ona zakradła się od tyłu i odwdzięczyła się zatrzymując mu huśtawkę.
-Ooo Hermiona widzę, że jednak znalazłaś trochę czasu. - Spostrzegł ją.
-Trochę... - Wyszczerzyła zęby.
-A więc postanowiłaś spędzić go ze mną?
-Oczywiście.
-Hmm...To może pójdziesz ze mną na lody?
-Nie mam nic przeciwko, a nawet jestem za. Ale...
-Ale?
-Ale ty stawiasz. -Zaśmiała się.
-No jasne. - Poczochrał jej włosy.
-Niee, tylko nie moje włosy.
-Nie panikuj - Również się zaśmiał. Wyruszyli na upragnione lody. Hermiona zamówiła dwie gałki lodów czekoladowo truskawkowych, John zamówi dwie gałki lodów waniliowych.
Zaczęli się wygłupiać, a wszyscy w około patrzyli się na nich jak na idiotów. Spojrzała na niego, na jego promienny uśmiech, różnił się wyglądem od Freda, ale charakterem był identyczny.
Zaczęli się maziać lodami. Wyglądali jak małe dzieci, które świetnie się bawią.
Po całej zabawie Romowey odprowadził Gryfonkę do domu. Ona podziękowała mu za ten wspaniały dzień.
To już dwudziesty rozdział! Dziękuję Wszystkim Czytelnikom, to dzięki Wam mam wenę. A ten rozdział jest dla Was ;*
Pozdrawiam Wszystkich!!!
wtorek, 25 czerwca 2013
Rozdział 19
Hermiona właśnie wychodziła z pokoju, gdy nagle ktoś od tyłu ją chwycił w pasie, przyciągnął ją do siebie i czule pocałował. Emocje przejęły kontrolę nad tą dwójką ludzi, zaczęli się całować i pieścić. Oczy miała zamknięte nie wiedziała kto to był, gdy w końcu chciała się przekonać kto to, obudziła się. Ten sen zawsze był taki sam, Granger nie wiedziała co on oznacza. Po tej krótkiej drzemce, postanowiła jeszcze chwilę odpocząć na tarasie, wpatrywała się w niebo, próbując sobie przypomnieć lub uświadomić kim jest ten tajemniczy adorator jej snów. Zmrużyła oczy i pogrążyła się w myślach. "Ktoś" cicho zbiegł na taras i delikatnie cmoknął Mionkę w policzek. Pomyślała ,,Czyżby znowu powtórka ze snu?!". Jednym ruchem otworzyła oczy i ujrzała Ronalda.
-Co robisz? - Zapytała zdziwiona.
-Yhm...Myślałem, że śpisz.
-Nie, nie śpię, dlaczego mnie pocałowałeś?
-To było po przyjacielsku. -Zarumienił się. Dziewczyna spojrzała mu w oczy, widziała w nich dziecko, które w życiu ma pecha, które płacze i błaga o litość, które kocha, które chce być kochane. Ron zauważył jak długo Hermiona wpatruje się w niego, chciał wykorzystać okazję. Zbliżył swoją głowę do niej, jego usta były blisko jej ust. Hermiona wpatrzona w jego oczy jak w obrazek. Już ją delikatnie musnął końcówką jego warg, gdy nagle Miona spostrzegła co robi i wynurzyła się z myśli.
-Ronald!- Chłopak automatycznie oddalił się od dziewczyny.
-Przecież chciałaś tego. - Posmutniał.
-Nieprawda! Tak nie wolno! Ja, ja, ja się tylko zapatrzyłam...
-W moje oczy?
-Tak, nie dawno czytałam o magii oczu i chciałam sprawdzić. -Jej tłumaczenia były wiarygodne.
-W takim razie przepraszam, nie chciałem do tego doprowadzić, przy tobie tracę zmysły.
-Och...Nic się takiego nie stało, na szczęście, ale zapomnijmy o tym i nigdy już tego nie wspominajmy, dobrze?
-Szkoda, ale jeśli to cię zadowoli to dobrze, zgadzam się.
Dziewczyna nie odezwała się słowem. Znowu zanurzyła się w myślach,zamykając oczy, chłopak nie chciał jej przeszkadzać, więc delikatnie wszedł do domu.
Ponownie ktoś wszedł na taras, tym razem zbliżył się do Hermiony i namiętnie ją pocałował w usta. Miona otworzyła oczy, zobaczyła tylko rudą czuprynę. Natychmiast się oderwała od tej osoby, bojąc się, że jest nią Ron.
-Co się stało, moje pocałunki straciły dla ciebie smak? - Zaśmiał się rudzielec.
-Och Fred, jak się cieszę, że to ty. - Uścisnęła go najmilej jak mogła.
-Chwila. A spodziewałaś się kogoś innego?
-Nie tylko wiesz, że Ron mnie dalej kocha, bałam się, że to on.
-Spróbowałby tylko tknąć moją księżniczkę, to bym mu z twarzy zrobił omlet.
-Kochany jesteś. - Cmoknęła go w polik.
-Hermi zobacz jak pięknie zachodzi słońce, może się przejdziemy?
-Może to dobry pomysł, bo muszę z tobą porozmawiać.
-Brzmi groźnie, mam nadzieję, że wcale tak nie jest. - Wyszczerzył zęby. Nie odpowiedziała mu. Chwyciła go za rękę i poprowadziła na pobliskie skałki. Była zdenerwowana, w pewnym momencie chłopak spojrzał w jej czekoladowe oczy, przytrzymał jej twarz rękoma i pocałował.
-Lepiej? Już się nie będziesz denerwowała? - Rzucił jej promienny uśmiech, lecz dziewczyna tylko się rozpłakała.
-Mionka co jest? Coś nie tak zrobiłem? - Zaniepokoił się.
-Nieee - Powiedziała w płaczu.
-To o co chodzi? - Otarł jej łzy. Lecz ona zaczęła się tylko jąkać, bo nie mogła się wysłowić jednocześnie płacząc.
-Mionkaa, uspokój się, będzie dobrze. - Pocieszał ją, lecz nie wiedział o co chodzi. Po chwili uspokoiła się, przestała płakać.
-Fred...Posłuchaj, dzisiaj rano dostałam list od moich rodziców. Napisali mi, żeby jutro wracała do domu z z samego rana. Muszę im jakoś pomóc w zarobkach, bo oficjalnie moja rodzina ma miano bankrutów. Moi rodzice stracili pracę i przez ostatni miesiąc muszę im pomóc.- Chłopak przytulił dziewczynę, chciał, żeby wiedziała, że ma jego wsparcie.
-Kochanie, zobaczysz będzie wszystko dobrze, wytrzymamy bez siebie miesiąc, będzie dobrze - pocałował ją w czoło- powiedziałaś już reszcie mojej rodziny i okularnikowi?
-Nie jeszcze nie. Fred możesz zrobić to za mnie i im powiedzieć?
-Dla ciebie wszystko.
***Następnego dnia***
Fred obudził się, spojrzał na zegarek, spostrzegł godzinę dziesiątą. Zaklął pod nosem, bo wiedział, że Miona miała opuścić ich dom o ósmej. Wstał w nadziei, że jeszcze ją zastanie, pobiegł do pokoju Gryfonek. Hermiony łóżko było ładnie zaścielone, jej samej w nim nie było. Wiedział, że już za późno i nie ma się jak z nią pożegnać.
O to kolejny rozdział, przepraszam, że taki krótki, mam nadzieję, że się podoba. Proszę o komentarze. Pozdrawiam!
-Co robisz? - Zapytała zdziwiona.
-Yhm...Myślałem, że śpisz.
-Nie, nie śpię, dlaczego mnie pocałowałeś?
-To było po przyjacielsku. -Zarumienił się. Dziewczyna spojrzała mu w oczy, widziała w nich dziecko, które w życiu ma pecha, które płacze i błaga o litość, które kocha, które chce być kochane. Ron zauważył jak długo Hermiona wpatruje się w niego, chciał wykorzystać okazję. Zbliżył swoją głowę do niej, jego usta były blisko jej ust. Hermiona wpatrzona w jego oczy jak w obrazek. Już ją delikatnie musnął końcówką jego warg, gdy nagle Miona spostrzegła co robi i wynurzyła się z myśli.
-Ronald!- Chłopak automatycznie oddalił się od dziewczyny.
-Przecież chciałaś tego. - Posmutniał.
-Nieprawda! Tak nie wolno! Ja, ja, ja się tylko zapatrzyłam...
-W moje oczy?
-Tak, nie dawno czytałam o magii oczu i chciałam sprawdzić. -Jej tłumaczenia były wiarygodne.
-W takim razie przepraszam, nie chciałem do tego doprowadzić, przy tobie tracę zmysły.
-Och...Nic się takiego nie stało, na szczęście, ale zapomnijmy o tym i nigdy już tego nie wspominajmy, dobrze?
-Szkoda, ale jeśli to cię zadowoli to dobrze, zgadzam się.
Dziewczyna nie odezwała się słowem. Znowu zanurzyła się w myślach,zamykając oczy, chłopak nie chciał jej przeszkadzać, więc delikatnie wszedł do domu.
Ponownie ktoś wszedł na taras, tym razem zbliżył się do Hermiony i namiętnie ją pocałował w usta. Miona otworzyła oczy, zobaczyła tylko rudą czuprynę. Natychmiast się oderwała od tej osoby, bojąc się, że jest nią Ron.
-Co się stało, moje pocałunki straciły dla ciebie smak? - Zaśmiał się rudzielec.
-Och Fred, jak się cieszę, że to ty. - Uścisnęła go najmilej jak mogła.
-Chwila. A spodziewałaś się kogoś innego?
-Nie tylko wiesz, że Ron mnie dalej kocha, bałam się, że to on.
-Spróbowałby tylko tknąć moją księżniczkę, to bym mu z twarzy zrobił omlet.
-Kochany jesteś. - Cmoknęła go w polik.
-Hermi zobacz jak pięknie zachodzi słońce, może się przejdziemy?
-Może to dobry pomysł, bo muszę z tobą porozmawiać.
-Brzmi groźnie, mam nadzieję, że wcale tak nie jest. - Wyszczerzył zęby. Nie odpowiedziała mu. Chwyciła go za rękę i poprowadziła na pobliskie skałki. Była zdenerwowana, w pewnym momencie chłopak spojrzał w jej czekoladowe oczy, przytrzymał jej twarz rękoma i pocałował.
-Lepiej? Już się nie będziesz denerwowała? - Rzucił jej promienny uśmiech, lecz dziewczyna tylko się rozpłakała.
-Mionka co jest? Coś nie tak zrobiłem? - Zaniepokoił się.
-Nieee - Powiedziała w płaczu.
-To o co chodzi? - Otarł jej łzy. Lecz ona zaczęła się tylko jąkać, bo nie mogła się wysłowić jednocześnie płacząc.
-Mionkaa, uspokój się, będzie dobrze. - Pocieszał ją, lecz nie wiedział o co chodzi. Po chwili uspokoiła się, przestała płakać.
-Fred...Posłuchaj, dzisiaj rano dostałam list od moich rodziców. Napisali mi, żeby jutro wracała do domu z z samego rana. Muszę im jakoś pomóc w zarobkach, bo oficjalnie moja rodzina ma miano bankrutów. Moi rodzice stracili pracę i przez ostatni miesiąc muszę im pomóc.- Chłopak przytulił dziewczynę, chciał, żeby wiedziała, że ma jego wsparcie.
-Kochanie, zobaczysz będzie wszystko dobrze, wytrzymamy bez siebie miesiąc, będzie dobrze - pocałował ją w czoło- powiedziałaś już reszcie mojej rodziny i okularnikowi?
-Nie jeszcze nie. Fred możesz zrobić to za mnie i im powiedzieć?
-Dla ciebie wszystko.
***Następnego dnia***
Fred obudził się, spojrzał na zegarek, spostrzegł godzinę dziesiątą. Zaklął pod nosem, bo wiedział, że Miona miała opuścić ich dom o ósmej. Wstał w nadziei, że jeszcze ją zastanie, pobiegł do pokoju Gryfonek. Hermiony łóżko było ładnie zaścielone, jej samej w nim nie było. Wiedział, że już za późno i nie ma się jak z nią pożegnać.
O to kolejny rozdział, przepraszam, że taki krótki, mam nadzieję, że się podoba. Proszę o komentarze. Pozdrawiam!
piątek, 7 czerwca 2013
Rozdział 18
Mionę obudziły ciepłe promienie słońca, gdy muskały ją delikatnie po dłoniach. Otwarła oczy. Zdziwiła się gdy obok niej nie dostrzegła Freda. Ginny też nie było w pokoju, więc Mionka wstała. Na zegarze była godzina dziesiąta. Ubrała się w luźny, żółty podkoszulek, krótkie jeansowe spodenki i czerwone trampki. Odświeżyła się w łazience. Zrobiła sobie wysokiego kucyka. Wyglądała uroczo.
Zeszła do kuchni. Nikogo nie zastała. W całym domu było cicho. Przejęła się. Wyszła do ogrodu, pusto, nikogo nie było. Zaczęła się już bać nie na żarty. Pomyślała, że poszli nad pobliskie jezioro, w końcu jest lato. Ruszyła więc w kierunku jeziora. Miała przeczucie, że ktoś ją śledzi. Jej serce waliło jak młot.
Doszła nad jezioro, nikogo nie było. Usiadła na pojedynczym głazie i zaczęła płakać, bała się.
Nagle ktoś zakradł się od tyłu, dłońmi zakrył jej oczy i usta. Szarpała się, krzyczała. Jednak po chwili druga osoba wzięła ją na ręce, trzecia osoba pomagała drugiej. W jednej chwili wszystko zniknęło, a Miona upadła na ziemię. Usłyszała głos zza krzaków ,,Tak właśnie działają nasze magiczne postacie". Następnie usłyszała śmiechy i rechoty oraz oklaski. Zdenerwowała się. Poszła w kierunku krzaków. Zaczęła krzyczeć na Freda i George'a za te ich głupie dowcipy. W końcu wydarła się też na resztę ludzi, że jej nie pomogli. Odwróciła się na pięcie i ruszyła zdecydowanym krokiem w kierunku Nory. Biegła za nią jedna postać, to Fred.
-Ej! Mionka, zaczekaj!
-Ani mi się śni! - Krzyknęła.
Podbiegł do niej i wziął ją na ręce.
-Mionka proszę nie gniewaj się, to dla zabawy. - Wyszczerzył zęby.
-Wy wszystko robicie dla zabawy, nawet nie wiesz jak się bałam!
-Przepraszam. - Postawił ją na ziemię. Odwróciła się od niego i szła w inną stronę.
Znów do niej podbiegł.
-Fred zostaw mnie. -Powiedziała opanowanym głosem.
-Nie.
-No proszę zostaw mnie, chcę byc sama.
-Nie zostawię cię do puki mi nie odpowiesz. Jesteś zła? - Złapał ją za nadgarstki i spojrzał w jej śliczne oczy.
-Tak.
-Przepraszam. Jesteś zła? -Tym razem zbliżył ją do siebie.
-No trochę. - Pocałował ją i zapytał ponownie.
-A teraz jesteś zła?
-Hmmm...A teraz już mi przeszło. - Uśmiechnęła się. Szli i rozmawiali, całkowicie oddalili się od Nory i reszty. Mijali dużo różnych miejsc. W końcu się zatrzymali i usiedli na trawie. Długo nic nie mówili, byli wpatrzeni w swoje oczy. Przyciągnął ją do siebie, w połowie leżała na nim. Zbliżyła swoją twarz do jego. Pocałowali się, długo ich twarze były splecione.
-Fred...-Zaczęła.
-Tak kochanie?
-Czujesz coś jeszcze do Angeliny?
-Tak. - W jednej chwili oddaliła się od niego.
Skuliła nogi. Gdy Fred zauważył, że posmutniała dodał.
-Czuję do niej złość i nienawiść. - Usiadł obok niej, jednak ona nie reagowała, dalej siedziała skulona ze smutną miną.
-Ej! Halo, Mionka. Ziemia do Hermiony, Ziemia do Hermiony. - Żartował. Nie reagowała. Nagle przewróciła go na plecy, teraz ona leżała na nim dodała.
-Nieźle umiem grac, prawda?
-I za to cię kocham. - Teraz on ją przewrócił na plecy i leżał na niej. - Ale siły to nie masz wiele...- Pocałował ją-Bo nie umiesz mi się oprzeć - ponownie ją pocałował.
-Ach tak?-Obróciła go na plecy - Ty też mi się nie umiesz oprzeć - Pocałowała go.
Zeszła z niego. Popatrzała się na niebo i natychmiast wstała.
-Co się stało? - Zapytał.
-Zobacz, tak dobrze się bawiliśmy, że nie zauważyliśmy jak się ściemniło. Musimy wracać, bo się pewnie o nas martwią.
-Nie! -Krzyknął.
-Słucham? O co ci chodzi?
-Tylko nie to! Nie chcę wracać. -Udał smutną minę.
-Heh...Freddie, musimy. - Szli razem trzymając się za ręce. Napawali się swoją bliskością.
Po dwóch godzinach dotarli do domu, cali byli przemoknięci, gdyż wakacyjny deszcz dał się im we znaki.
Molly zaczęła im od progu matkować, bała się, że Gryffonka zachoruje.
Po kolacji bliźniacy poprosili wszystkich do salonu. Gdy wszyscy się rozsiedli wygodnie, wparowali bliźniacy. Zaczęli mówić.
-Zapraszamy..-Pierwszy mówił Fred.
-Was..
-Na...
-Jutrzejszy...
-Nasz...
-Występ...
-Dowcipów...
-Który...
-Odbędzie...
-Się...
-O godzinie...
-dziewiętnastej.
-Nie zapomnijcie...
-Przynieść...
-Pop corn'u...
-I...
-Bananów...
-Oraz...
-Bekonu.
-Dziękujemy za uwagę, możecie się rozejść. -Zakończyli równocześnie. Ginny wychodziła już z salonu gdy Harry złapał ją za rękę. Chciała się uwolnić, lecz spojrzała w jego oczy, nie dała rady miłość w jej sercu do Harry'ego dalej dawała się we znaki. Poszła z nim. Zaprowadził ją do pokoju Rona, akurat nie było go.
-Ginny...-Zaczął.-Wiem, że nawaliłem ale przepraszam, kocham cię, wybacz mi proszę.
-Harry, ja...Nie mogę po tym co zrobiłeś moje serce dalej płacze, proszę daj mi spokój. - Uroniła łzę, po czym wyszła szybko z pokoju. Kiedy Ginny weszła do pokoju, Miona leżała na łóżku czytając książkę.
-Hermiona co myślisz o tej sprawie z Harrym? Powinnam mu wybaczyć? Jak myślisz? - Po tych słowach Hermiona natychmiast odłożyła książkę.
-Ginny czy kiedykolwiek oprócz tej sytuacji powiedział do ciebie w ten sposób?
-Niee.
-No więc uważam, że prawdopodobnie była to jednorazowa sytuacja ale porozmawiaj z nim, opowiedz o swoich uczuciach, otwórz się. Wyrzuć przed nim wszystko co czujesz. Zobacz jak zareaguję, myślę, że wtedy będziesz sama już pewna co robić.
-Wow Hermiono, te książki jednak mają na ciebie wpływ. -Zaśmiała się ruda. Przytuliły się. Czuły, ze ich przyjaźń z każdą chwilą rośnie w siłę.
O to kolejny rozdział, zapraszam do komentowania ;)
Pozdrawiam!
Zeszła do kuchni. Nikogo nie zastała. W całym domu było cicho. Przejęła się. Wyszła do ogrodu, pusto, nikogo nie było. Zaczęła się już bać nie na żarty. Pomyślała, że poszli nad pobliskie jezioro, w końcu jest lato. Ruszyła więc w kierunku jeziora. Miała przeczucie, że ktoś ją śledzi. Jej serce waliło jak młot.
Doszła nad jezioro, nikogo nie było. Usiadła na pojedynczym głazie i zaczęła płakać, bała się.
Nagle ktoś zakradł się od tyłu, dłońmi zakrył jej oczy i usta. Szarpała się, krzyczała. Jednak po chwili druga osoba wzięła ją na ręce, trzecia osoba pomagała drugiej. W jednej chwili wszystko zniknęło, a Miona upadła na ziemię. Usłyszała głos zza krzaków ,,Tak właśnie działają nasze magiczne postacie". Następnie usłyszała śmiechy i rechoty oraz oklaski. Zdenerwowała się. Poszła w kierunku krzaków. Zaczęła krzyczeć na Freda i George'a za te ich głupie dowcipy. W końcu wydarła się też na resztę ludzi, że jej nie pomogli. Odwróciła się na pięcie i ruszyła zdecydowanym krokiem w kierunku Nory. Biegła za nią jedna postać, to Fred.
-Ej! Mionka, zaczekaj!
-Ani mi się śni! - Krzyknęła.
Podbiegł do niej i wziął ją na ręce.
-Mionka proszę nie gniewaj się, to dla zabawy. - Wyszczerzył zęby.
-Wy wszystko robicie dla zabawy, nawet nie wiesz jak się bałam!
-Przepraszam. - Postawił ją na ziemię. Odwróciła się od niego i szła w inną stronę.
Znów do niej podbiegł.
-Fred zostaw mnie. -Powiedziała opanowanym głosem.
-Nie.
-No proszę zostaw mnie, chcę byc sama.
-Nie zostawię cię do puki mi nie odpowiesz. Jesteś zła? - Złapał ją za nadgarstki i spojrzał w jej śliczne oczy.
-Tak.
-Przepraszam. Jesteś zła? -Tym razem zbliżył ją do siebie.
-No trochę. - Pocałował ją i zapytał ponownie.
-A teraz jesteś zła?
-Hmmm...A teraz już mi przeszło. - Uśmiechnęła się. Szli i rozmawiali, całkowicie oddalili się od Nory i reszty. Mijali dużo różnych miejsc. W końcu się zatrzymali i usiedli na trawie. Długo nic nie mówili, byli wpatrzeni w swoje oczy. Przyciągnął ją do siebie, w połowie leżała na nim. Zbliżyła swoją twarz do jego. Pocałowali się, długo ich twarze były splecione.
-Fred...-Zaczęła.
-Tak kochanie?
-Czujesz coś jeszcze do Angeliny?
-Tak. - W jednej chwili oddaliła się od niego.
Skuliła nogi. Gdy Fred zauważył, że posmutniała dodał.
-Czuję do niej złość i nienawiść. - Usiadł obok niej, jednak ona nie reagowała, dalej siedziała skulona ze smutną miną.
-Ej! Halo, Mionka. Ziemia do Hermiony, Ziemia do Hermiony. - Żartował. Nie reagowała. Nagle przewróciła go na plecy, teraz ona leżała na nim dodała.
-Nieźle umiem grac, prawda?
-I za to cię kocham. - Teraz on ją przewrócił na plecy i leżał na niej. - Ale siły to nie masz wiele...- Pocałował ją-Bo nie umiesz mi się oprzeć - ponownie ją pocałował.
-Ach tak?-Obróciła go na plecy - Ty też mi się nie umiesz oprzeć - Pocałowała go.
Zeszła z niego. Popatrzała się na niebo i natychmiast wstała.
-Co się stało? - Zapytał.
-Zobacz, tak dobrze się bawiliśmy, że nie zauważyliśmy jak się ściemniło. Musimy wracać, bo się pewnie o nas martwią.
-Nie! -Krzyknął.
-Słucham? O co ci chodzi?
-Tylko nie to! Nie chcę wracać. -Udał smutną minę.
-Heh...Freddie, musimy. - Szli razem trzymając się za ręce. Napawali się swoją bliskością.
Po dwóch godzinach dotarli do domu, cali byli przemoknięci, gdyż wakacyjny deszcz dał się im we znaki.
Molly zaczęła im od progu matkować, bała się, że Gryffonka zachoruje.
Po kolacji bliźniacy poprosili wszystkich do salonu. Gdy wszyscy się rozsiedli wygodnie, wparowali bliźniacy. Zaczęli mówić.
-Zapraszamy..-Pierwszy mówił Fred.
-Was..
-Na...
-Jutrzejszy...
-Nasz...
-Występ...
-Dowcipów...
-Który...
-Odbędzie...
-Się...
-O godzinie...
-dziewiętnastej.
-Nie zapomnijcie...
-Przynieść...
-Pop corn'u...
-I...
-Bananów...
-Oraz...
-Bekonu.
-Dziękujemy za uwagę, możecie się rozejść. -Zakończyli równocześnie. Ginny wychodziła już z salonu gdy Harry złapał ją za rękę. Chciała się uwolnić, lecz spojrzała w jego oczy, nie dała rady miłość w jej sercu do Harry'ego dalej dawała się we znaki. Poszła z nim. Zaprowadził ją do pokoju Rona, akurat nie było go.
-Ginny...-Zaczął.-Wiem, że nawaliłem ale przepraszam, kocham cię, wybacz mi proszę.
-Harry, ja...Nie mogę po tym co zrobiłeś moje serce dalej płacze, proszę daj mi spokój. - Uroniła łzę, po czym wyszła szybko z pokoju. Kiedy Ginny weszła do pokoju, Miona leżała na łóżku czytając książkę.
-Hermiona co myślisz o tej sprawie z Harrym? Powinnam mu wybaczyć? Jak myślisz? - Po tych słowach Hermiona natychmiast odłożyła książkę.
-Ginny czy kiedykolwiek oprócz tej sytuacji powiedział do ciebie w ten sposób?
-Niee.
-No więc uważam, że prawdopodobnie była to jednorazowa sytuacja ale porozmawiaj z nim, opowiedz o swoich uczuciach, otwórz się. Wyrzuć przed nim wszystko co czujesz. Zobacz jak zareaguję, myślę, że wtedy będziesz sama już pewna co robić.
-Wow Hermiono, te książki jednak mają na ciebie wpływ. -Zaśmiała się ruda. Przytuliły się. Czuły, ze ich przyjaźń z każdą chwilą rośnie w siłę.
O to kolejny rozdział, zapraszam do komentowania ;)
Pozdrawiam!
czwartek, 30 maja 2013
Rozdział 17
Zanurzyła się w jego ciepłym, delikatnym pocałunku. Zapomniała o całym świecie. Całowali się przez dłuższą chwilę. Przytuliła się do niego i szepnęła.
-Freddie, tęskniłam. - Uroniła łzę.
-Ja również Skarbie. Ja również. - Pocałował ją w czoło. Siedzieli tuląc się. Cieszyli się bliskością jaka między nimi zaszła. Nagle przerwała im Gin.
-Hej! Fred, George na ciebie czeka. Hermiono mogę cię o coś prosić?
-Yyy...Tak oczywiście. - Pocałowała Freda w policzek i odeszła na bok do swojej przyjaciółki.
Usiadły na pojedynczych głazach.
-O co chciałaś mnie prosić Ginny?
-A! No tak...Mogłabyś mi towarzyszyć na randce z Draco?
-Ale to wasza randka.
-No tak, ale trochę się boję, to nie to samo co z Harry'm. Chcę, żeby było idealnie, on mi się na prawdę podoba. Proszę pójdź ze mną, w razie czegoś mnie ostrzeżesz i pomożesz. Proszęę!!!
-No dobrze, dobrze.
-Przepraszam, że zmienię temat, ale co robiłaś z Fredem?
-Yyy...Pomógł mi coś sobie przypomnieć.
-Taaa...- Zadrwiła.
-No tak!
-Dobrze, nie denerwuj się. - Zaśmiała się ruda. Zaczęły się wygłupiac. Śmiały się, żartowały.
Wróciły do Nory późnym wieczorem. Były brudne od błota, w którym się taplały. Wszyscy wytrzeszczali oczy na ich widok, śmiali się z dziewczyn.
Wykąpały się, zjadły kolację i wróciły do łóżek. Miona wyciągnęła książkę i zaczęła czytać. Ginny wyszła do ogrodu, aby pomarzyć. Gdy ruda patrzyła w gwiazdy, ktoś zakrył jej oczy dłońmi.
-Zgadnij kto to? - Gin, przeszły ciarki.
-Zostaw mnie w spokoju Harry!
-Gin, kochanie, posłuchaj. - Mówił delikatnie.
-Nie mów do mnie "KOCHANIE"!
-Dobrze ale posłuchaj, proszę.
-Okej, co masz mi do powiedzenia?
-Chciałem cię przeprosić, zachowałem się jak totalny kretyn.
-Tak, zachowałeś się jak kretyn. Za dużo słów powiedziałeś, mam ciebie dość. Idź i nie przypominaj mi o sobie.
-Przepraszam, proszę wybacz. Każdy ma prawo popełnić parę błędów.
-Tak, parę błędów. Ty popełniłeś ich w nadmiarze.
-Wiem, przepraszam. Kocham cię, tęsknię za tobą. Wybacz.
-Puste słowa, puste... Opuść ogród, chcę być sama.- Mówiła opanowanie. Miała dużo odwagi. Przy Draconie nabrała dużo siły.
-Przepraszam...- Powtórzył i zostawił Gin samą.
W tym czasie Miona czytała ciekawą książkę, którą pożyczyła jej Molly. Ktoś zapukał do drzwi. Hermiona nie chciała przerywać czytanie, nie odpowiadała.
Pukanie nasilało się. Miona nie zwracała uwagi. Książka czasem może bardzo pobudzić wyobraźnię czytacza, tak było w tej sytuacji. Herma zaszyła się w opowieści nie miała kontaktu z rzeczywistością.
Wreszcie pukanie było tak głośne, że Miona ze złością zamknęła książkę, wstała aby otworzyć drzwi.
Był to Harry.
-Czego chcesz?! - Krzyknęła wyrwana z czytania.
-Hermiono proszę pomóż mi. -Żalił się.
-Ach tak? Ja ci mam pomóc, a ty mi nie chciałeś. Taki z ciebie przyjaciel? Za taką przyjaźń to ja dziękuję! - Krzyknęła.
-Przepraszam. Błagam, musisz mi pomóc, wiem, że zawsze miałaś dobre serce.
-Owszem miałam. Zraniłeś moją przyjaciółkę, więc nie mam zamiaru ci pomóc. Powinieneś się zastanowić nad tym co zrobiłeś. A Ginny już straciłeś, więc zostaw ją w spokoju i daj jej zacząć nowe, wspaniałe życie, bez twojego udziału.
-Kiedy ja ją bardzo kocham. Długo myślałem , doszedłem do wniosku, że jest kimś ważnym w moim życiu. Zrobiłem źle, wiem i żałuję. Nawet nie wiesz jak bardzo, żałuję.
-Przykro mi ale nie mogę ci pomóc. Do zobaczenia Harry! - Zamknęła drzwi. Chciała wrócić do książki ale nie miała już ochoty na czytanie. Miała wyrzuty sumienia z powodu Harry'ego.
Schowała książkę pod poduszkę i przebrała się w piżamę. Położyła się. Znowu ktoś zaczął pukać do drzwi. Wstała zmęczona i otworzyła drzwi. Stał w nich Fred.
-Tak smętnie mnie witasz? - Zażartował.
-Przepraszam, miałam już zamiar się położyć.
-To może kochanie ja już pójdę.
-Nie, już zostań, wchodź. - Zamknęła za nim drzwi i razem siedli na jej łóżku. - Fred możemy zachować to w tajemnicy, że jesteśmy znowu razem?
-Jak sobie życzysz, dla mnie się liczy to, że jesteśmy. - Cmoknął ją w policzek.
-Dziękuję.
Położył się, a ona na nim. Zasnęli. Wyglądali słodko.
Ginny wróciła do pokoju o drugiej w nocy. Była rozmarzona ale też znowu Harry namącił jej w głowie. Położyła się, nawet nie zauważyła obecności Freda w łóżku Miony. Była bardzo przejęta sytuacją z Harry'm, dalej coś do niego czuła. Zaczęła cicho szlochać w poduszkę. Po chwili już spała.
Mam nadzieję, że w miarę długi jest ten rozdział ^^ .Przepraszam za błędy ortograficzne. Dziękuję Wam za wszystkie komentarze. Pozdrawiam!
-Freddie, tęskniłam. - Uroniła łzę.
-Ja również Skarbie. Ja również. - Pocałował ją w czoło. Siedzieli tuląc się. Cieszyli się bliskością jaka między nimi zaszła. Nagle przerwała im Gin.
-Hej! Fred, George na ciebie czeka. Hermiono mogę cię o coś prosić?
-Yyy...Tak oczywiście. - Pocałowała Freda w policzek i odeszła na bok do swojej przyjaciółki.
Usiadły na pojedynczych głazach.
-O co chciałaś mnie prosić Ginny?
-A! No tak...Mogłabyś mi towarzyszyć na randce z Draco?
-Ale to wasza randka.
-No tak, ale trochę się boję, to nie to samo co z Harry'm. Chcę, żeby było idealnie, on mi się na prawdę podoba. Proszę pójdź ze mną, w razie czegoś mnie ostrzeżesz i pomożesz. Proszęę!!!
-No dobrze, dobrze.
-Przepraszam, że zmienię temat, ale co robiłaś z Fredem?
-Yyy...Pomógł mi coś sobie przypomnieć.
-Taaa...- Zadrwiła.
-No tak!
-Dobrze, nie denerwuj się. - Zaśmiała się ruda. Zaczęły się wygłupiac. Śmiały się, żartowały.
Wróciły do Nory późnym wieczorem. Były brudne od błota, w którym się taplały. Wszyscy wytrzeszczali oczy na ich widok, śmiali się z dziewczyn.
Wykąpały się, zjadły kolację i wróciły do łóżek. Miona wyciągnęła książkę i zaczęła czytać. Ginny wyszła do ogrodu, aby pomarzyć. Gdy ruda patrzyła w gwiazdy, ktoś zakrył jej oczy dłońmi.
-Zgadnij kto to? - Gin, przeszły ciarki.
-Zostaw mnie w spokoju Harry!
-Gin, kochanie, posłuchaj. - Mówił delikatnie.
-Nie mów do mnie "KOCHANIE"!
-Dobrze ale posłuchaj, proszę.
-Okej, co masz mi do powiedzenia?
-Chciałem cię przeprosić, zachowałem się jak totalny kretyn.
-Tak, zachowałeś się jak kretyn. Za dużo słów powiedziałeś, mam ciebie dość. Idź i nie przypominaj mi o sobie.
-Przepraszam, proszę wybacz. Każdy ma prawo popełnić parę błędów.
-Tak, parę błędów. Ty popełniłeś ich w nadmiarze.
-Wiem, przepraszam. Kocham cię, tęsknię za tobą. Wybacz.
-Puste słowa, puste... Opuść ogród, chcę być sama.- Mówiła opanowanie. Miała dużo odwagi. Przy Draconie nabrała dużo siły.
-Przepraszam...- Powtórzył i zostawił Gin samą.
W tym czasie Miona czytała ciekawą książkę, którą pożyczyła jej Molly. Ktoś zapukał do drzwi. Hermiona nie chciała przerywać czytanie, nie odpowiadała.
Pukanie nasilało się. Miona nie zwracała uwagi. Książka czasem może bardzo pobudzić wyobraźnię czytacza, tak było w tej sytuacji. Herma zaszyła się w opowieści nie miała kontaktu z rzeczywistością.
Wreszcie pukanie było tak głośne, że Miona ze złością zamknęła książkę, wstała aby otworzyć drzwi.
Był to Harry.
-Czego chcesz?! - Krzyknęła wyrwana z czytania.
-Hermiono proszę pomóż mi. -Żalił się.
-Ach tak? Ja ci mam pomóc, a ty mi nie chciałeś. Taki z ciebie przyjaciel? Za taką przyjaźń to ja dziękuję! - Krzyknęła.
-Przepraszam. Błagam, musisz mi pomóc, wiem, że zawsze miałaś dobre serce.
-Owszem miałam. Zraniłeś moją przyjaciółkę, więc nie mam zamiaru ci pomóc. Powinieneś się zastanowić nad tym co zrobiłeś. A Ginny już straciłeś, więc zostaw ją w spokoju i daj jej zacząć nowe, wspaniałe życie, bez twojego udziału.
-Kiedy ja ją bardzo kocham. Długo myślałem , doszedłem do wniosku, że jest kimś ważnym w moim życiu. Zrobiłem źle, wiem i żałuję. Nawet nie wiesz jak bardzo, żałuję.
-Przykro mi ale nie mogę ci pomóc. Do zobaczenia Harry! - Zamknęła drzwi. Chciała wrócić do książki ale nie miała już ochoty na czytanie. Miała wyrzuty sumienia z powodu Harry'ego.
Schowała książkę pod poduszkę i przebrała się w piżamę. Położyła się. Znowu ktoś zaczął pukać do drzwi. Wstała zmęczona i otworzyła drzwi. Stał w nich Fred.
-Tak smętnie mnie witasz? - Zażartował.
-Przepraszam, miałam już zamiar się położyć.
-To może kochanie ja już pójdę.
-Nie, już zostań, wchodź. - Zamknęła za nim drzwi i razem siedli na jej łóżku. - Fred możemy zachować to w tajemnicy, że jesteśmy znowu razem?
-Jak sobie życzysz, dla mnie się liczy to, że jesteśmy. - Cmoknął ją w policzek.
-Dziękuję.
Położył się, a ona na nim. Zasnęli. Wyglądali słodko.
Ginny wróciła do pokoju o drugiej w nocy. Była rozmarzona ale też znowu Harry namącił jej w głowie. Położyła się, nawet nie zauważyła obecności Freda w łóżku Miony. Była bardzo przejęta sytuacją z Harry'm, dalej coś do niego czuła. Zaczęła cicho szlochać w poduszkę. Po chwili już spała.
Mam nadzieję, że w miarę długi jest ten rozdział ^^ .Przepraszam za błędy ortograficzne. Dziękuję Wam za wszystkie komentarze. Pozdrawiam!
niedziela, 19 maja 2013
Rozdział 16
Rano Hermiona obudziła się w pokoju bliźniaków z bólem głowy. Rozejrzała się. W pokoju nie było George'a. Fred stał wpatrując się w okno.
-Cz..cz..czemu ja tu jestem? - spytała Miona.
-O już wstałaś? - uśmiechnął się do niej.
-Czy.....czy coś między nami zaszło? - spytała niepewnie.
-Nie - ponownie się uśmiechnął.
-To co się wydarzyło, że tu jestem?
-Wszyscy poszli spac, a później podobno się obudziłaś. Zbudziłaś Ginny, razem przyszłyście do naszego pokoju. Opiliśmy powrót młodej. Byłaś tak wstawiona, że nie dałaś rady wrócic do swojego pokoju, zasnęłaś. Wymieniliśmy się na tę noc pokojami. My już dawno wstaliśmy, George i Ginny są już na śniadaniu, ja wolałem zostac tu z tobą. - zawstydził się.
-Ja....nic nie pamiętam - speszyła się.
-No, nie dziwię się - zaśmiał się.
-Osz ty!! - wstała i dla zabawy uderzyła go lekko.
-Za co?
-Za to, że pozwoliłeś na to, abym się upiła.
-Na prawdę nic nie pamiętasz? - zapytał.
-O co ci chodzi? Czy coś zrobiłam głupiego? - lękała się odpowiedzi.
-Nie ważne. - obrócił się smętnie.
-Dla mnie ważne, proszę odpowiedz. - zbliżyła się do niego. Spojrzał jej w oczy i powtórnie spytał.
-Na prawdę nie pamiętasz?
-Nic nie mogę sobie przypomniec.
-Hermiono idź na śniadanie, wszyscy na ciebie czekają. - zmienił temat i wyszedł z pokoju. Dziewczyna się przeraziła ,, Co ja mogłam wczoraj zrobic? " próbowała sobie przypomniec. Po chwili zeszła na śniadanie, nikogo już przy stole nie było. Zjadła śniadanie, posprzątała po sobie, następnie poszła do swojego pokoju. Zauważyła w nim Ginny.
-Hej Gin.
-Ooo cześc Mionka.
-Co się.....wczoraj w nocy wydarzyło?
-Nic nie pamiętasz? - uśmiechnęła się.
-Nic, a nic.
-Obudziłaś mnie i zaciągnęłaś do pokoju bliźniaków, zaczęliśmy pic. Później przyszedł do pokoju Ron, zaczęliśmy się wygłupiac, a ty i Fred znikliście w tajemniczy sposób. Później wróciliście w doskonałym humorze, upiłyśmy się i nie było jak wracac do naszego pokoju. Następnie urwał mi się film, zasnęłam.
-Co? Jak to? Gdzie ja znikłam z Fredem?
-Nie wiem, ja się wygłupiałam z bracmi.
-Dziękuję za informacje, muszę pogadac z Fredem, lecz najpierw się przebiorę.
Jak powiedziała, tak zrobiła. Znalazła Freda, który wygłupiał się z George'em.
-Fred możemy porozmawiac?
-Tak. George za chwilę wracam. - Gdy oddalili się wystarczająco daleko od innych, zaczęli rozmowę.
-Więc o czym chciałaś gadac?
-Gdzie wczoraj poszliśmy?
-Ty i Ginny do naszego pokoju.
-Nie zgrywaj głupka. Chodzi mi o mnie i ciebie.
-Przypomniałaś sobie coś?
-Nie, Gin mi powiedziała.
-Ahh....dobrze powiem ci. Od razu mówię, że ja cię do niczego nie zmuszałem, sama nalegałaś.
-Ale na co?!
-Wczoraj w nocy, kiedy moje rodzeństwo bawiło się w najlepsze, wzięłaś mnie za rękę i szepnęłaś na ucho, żebyśmy poszli. Ja się zgodziłem, ale głupek ze mnie, nie powinienem. Poszliśmy do waszego pokoju. Spojrzałaś mi w oczy i.....się pocałowaliśmy. Później powiedziałaś mi, że mnie kochasz, że nawet gdybyś zaprzeczyła milion razy, to nie prawda, że twoje serce jest mi wiernie oddane.
-Co?! To nie może byc prawda. - okłamywała się.
-Wiem, że teraz żałujesz tego, lecz ja czuję do ciebie to samo.- zapadła cisza. Miona złapała się za głowę, upadła na ziemię, zaczęły się jej lac łzy. Ktoś zaczął się do nich zbliżac.
-Yyyy....Cześc, przepraszam, że wam przeszkodzę, ale chcę zapytac czy Ginny jest w domu? - To był Draco.
-Tak, jest. - odpowiedział mu Fred.
-Dzięki, to ja do niej idę. - odszedł. Miona nie ruszała się, jej łzy mnożyły się. Fred usiadł obok niej, przyciągnął ją do siebie. Pocałował ją w policzek.
-Żałujesz wczorajszych zdarzeń? - spytał niepewnie.
-Nie - odpowiedziała przez łzy.
-To dlaczego płaczesz?
-Ron jest moim przyjacielem, nie chcę, żeby cierpiał. Zachowałam się jak egoistka. Zmieniłam się.
-Nie myśl tak, gadałem wczoraj z Ronem, możesz byc spokojna. Nie jesteś egoistką, zawsze myślałaś o innych, raz możesz o sobie, to nie jest karalne.
-Mam wyrzuty sumienia. - W tym momencie Fred ją pocałował.
O to kolejny rozdział dla Was :3 . Dziękuję za wszystkie komentarze. Pozdrawiam!
-Cz..cz..czemu ja tu jestem? - spytała Miona.
-O już wstałaś? - uśmiechnął się do niej.
-Czy.....czy coś między nami zaszło? - spytała niepewnie.
-Nie - ponownie się uśmiechnął.
-To co się wydarzyło, że tu jestem?
-Wszyscy poszli spac, a później podobno się obudziłaś. Zbudziłaś Ginny, razem przyszłyście do naszego pokoju. Opiliśmy powrót młodej. Byłaś tak wstawiona, że nie dałaś rady wrócic do swojego pokoju, zasnęłaś. Wymieniliśmy się na tę noc pokojami. My już dawno wstaliśmy, George i Ginny są już na śniadaniu, ja wolałem zostac tu z tobą. - zawstydził się.
-Ja....nic nie pamiętam - speszyła się.
-No, nie dziwię się - zaśmiał się.
-Osz ty!! - wstała i dla zabawy uderzyła go lekko.
-Za co?
-Za to, że pozwoliłeś na to, abym się upiła.
-Na prawdę nic nie pamiętasz? - zapytał.
-O co ci chodzi? Czy coś zrobiłam głupiego? - lękała się odpowiedzi.
-Nie ważne. - obrócił się smętnie.
-Dla mnie ważne, proszę odpowiedz. - zbliżyła się do niego. Spojrzał jej w oczy i powtórnie spytał.
-Na prawdę nie pamiętasz?
-Nic nie mogę sobie przypomniec.
-Hermiono idź na śniadanie, wszyscy na ciebie czekają. - zmienił temat i wyszedł z pokoju. Dziewczyna się przeraziła ,, Co ja mogłam wczoraj zrobic? " próbowała sobie przypomniec. Po chwili zeszła na śniadanie, nikogo już przy stole nie było. Zjadła śniadanie, posprzątała po sobie, następnie poszła do swojego pokoju. Zauważyła w nim Ginny.
-Hej Gin.
-Ooo cześc Mionka.
-Co się.....wczoraj w nocy wydarzyło?
-Nic nie pamiętasz? - uśmiechnęła się.
-Nic, a nic.
-Obudziłaś mnie i zaciągnęłaś do pokoju bliźniaków, zaczęliśmy pic. Później przyszedł do pokoju Ron, zaczęliśmy się wygłupiac, a ty i Fred znikliście w tajemniczy sposób. Później wróciliście w doskonałym humorze, upiłyśmy się i nie było jak wracac do naszego pokoju. Następnie urwał mi się film, zasnęłam.
-Co? Jak to? Gdzie ja znikłam z Fredem?
-Nie wiem, ja się wygłupiałam z bracmi.
-Dziękuję za informacje, muszę pogadac z Fredem, lecz najpierw się przebiorę.
Jak powiedziała, tak zrobiła. Znalazła Freda, który wygłupiał się z George'em.
-Fred możemy porozmawiac?
-Tak. George za chwilę wracam. - Gdy oddalili się wystarczająco daleko od innych, zaczęli rozmowę.
-Więc o czym chciałaś gadac?
-Gdzie wczoraj poszliśmy?
-Ty i Ginny do naszego pokoju.
-Nie zgrywaj głupka. Chodzi mi o mnie i ciebie.
-Przypomniałaś sobie coś?
-Nie, Gin mi powiedziała.
-Ahh....dobrze powiem ci. Od razu mówię, że ja cię do niczego nie zmuszałem, sama nalegałaś.
-Ale na co?!
-Wczoraj w nocy, kiedy moje rodzeństwo bawiło się w najlepsze, wzięłaś mnie za rękę i szepnęłaś na ucho, żebyśmy poszli. Ja się zgodziłem, ale głupek ze mnie, nie powinienem. Poszliśmy do waszego pokoju. Spojrzałaś mi w oczy i.....się pocałowaliśmy. Później powiedziałaś mi, że mnie kochasz, że nawet gdybyś zaprzeczyła milion razy, to nie prawda, że twoje serce jest mi wiernie oddane.
-Co?! To nie może byc prawda. - okłamywała się.
-Wiem, że teraz żałujesz tego, lecz ja czuję do ciebie to samo.- zapadła cisza. Miona złapała się za głowę, upadła na ziemię, zaczęły się jej lac łzy. Ktoś zaczął się do nich zbliżac.
-Yyyy....Cześc, przepraszam, że wam przeszkodzę, ale chcę zapytac czy Ginny jest w domu? - To był Draco.
-Tak, jest. - odpowiedział mu Fred.
-Dzięki, to ja do niej idę. - odszedł. Miona nie ruszała się, jej łzy mnożyły się. Fred usiadł obok niej, przyciągnął ją do siebie. Pocałował ją w policzek.
-Żałujesz wczorajszych zdarzeń? - spytał niepewnie.
-Nie - odpowiedziała przez łzy.
-To dlaczego płaczesz?
-Ron jest moim przyjacielem, nie chcę, żeby cierpiał. Zachowałam się jak egoistka. Zmieniłam się.
-Nie myśl tak, gadałem wczoraj z Ronem, możesz byc spokojna. Nie jesteś egoistką, zawsze myślałaś o innych, raz możesz o sobie, to nie jest karalne.
-Mam wyrzuty sumienia. - W tym momencie Fred ją pocałował.
O to kolejny rozdział dla Was :3 . Dziękuję za wszystkie komentarze. Pozdrawiam!
czwartek, 9 maja 2013
Rozdział 15
Miona z nerwów nic nie zjadła. Po śniadaniu normalnie to by zaproponowała pomoc w sprzątaniu, lecz nie teraz. W tej chwili liczyło się dowiedziec co się stało z jej najlepszą przyjaciółką. Szybko szarpnęła Harry'ego
-Musimy pogadac! - powiedziała dyskretnie, ale tonem dającym do zrozumienia, że sprawa jest poważna.
-Dobrze, spokojnie zaraz przyjdę do pokoju Ginny. - był spokojny.
-Czekam na ciebie na górze! - pobiegła do pokoju. Minęło pięc minut, a jej się zdawało, że pół godziny. Harry nie przychodził, więc Hermiona zaczęła sprzątac w pokoju.
Dziewczyna wkurzyła się, pobiegła do pokoju Harry'ego. Zastała go grającego z George'em w grę ,,Skrzatem do celu". Oburzyła się i krzyknęła:
-Harry po tobie się nie spodziewałam, że mnie olejesz!!! Jest ważna sprawa a ty tu sobie najzwyklej na świecie grasz! Jak zmądrzejesz to pogadamy! Na razie! - rzuciła i trzasnęła drzwiami.Harry tymi słowami się nie przejął za bardzo.
Poszła do pokoju bliźniaków, liczyła, iż zastanie tam Freda, chciała mu o wszystkim powiedziec. On powinien jej pomóc, w końcu to jego siostra. Weszła do pokoju. Oczom nie mogła uwierzyc, Ron i Fred rozmawiali ze sobą i to na spokojnie. Ale w tej chwili to się nie liczyło, bardzo się bała o przyjaciółkę.
-Fred możemy pogadac? - zapytała.
-A ja nie jestem mile widziany w tej rozmowie? - wtrącił Ron.
-Yyy no jasne ty też, to możecie ze mną porozmawiac?
-Oczywiście - powiedział Fred.
-To może chodźmy na polanę i w drodze pogadamy - zaproponowała Miona. Zgodzili się. Po drodze na polanę opowiedziała im o wszystkim. Nie obyło się bez łez, już na początku rozmowy uroniła ich parę. Chłopaki się nieźle wkurzyli na Harry'ego. ,,Zarozumiały Wybraniec" , ,,Poje*any okularnik" , ,,Bezuczuciowiec" - cały czas krążyły takie teksty. Wszyscy byli źli na Harry'ego, lecz Ron próbował go trochę bronic mówiąc, że kobiety są zbyt wrażliwe, albo, że jeszcze nie wiadomo co się stało i, żeby pochopnie nie osądzac. Z tym drugim się Miona zgadzała, lecz w duchu była zła na Wybrańca. Dotarli na polanę. Usiedli pod drzewem. Zmienili temat rozmowy. Fred zaczął krytykowac tłuste włosy Snape'a, z czego reszta się śmiała. Tematy rozmów zmieniali co chwilę, dobrze im się rozmawiało. Po dłuższym czasie Ron dostrzegł dwie postacie, które były daleko od nich. Zaproponował, aby sprawdzic kim te osoby są.
Zbliżali się do nieznanych po cichu, żeby tamci nie zwiali. Gdy byli zaledwie dziesięc kroków od nich. Całą trójkę zatkało to był Draco i Ginny, oni się przytulali. To było niewiarygodne. Fred i Ron zerwali się i szybko pobiegli w ich stronę, Hermiona nie mając wyboru zrobiła to samo.
Bracia szybko odciągnęli blondyna od ich siostry i rzucili się na niego z pięściami.
-Ej! Zostawcie go!!! - wrzasnęła Gin.
-Chłopaki! Zostawcie tego blondaska, przecież on z wami nie ma szans! Puśccie go! - krzyczała przestraszona Miona, przecież oni mogli go mocno pobic. Z trudem Ginny i Miona odciągnęły chłopaków od Draco. Miał całą zakrwawioną twarz.
-Draco! Przepraszam za nich - Ginny rzuciła się w jego ramiona płacząc, bo nie mogła znieśc widoku jego zakrwawionej twarzy.
-Że co proszę?! - oburzył się Fred.
-Ginny odejdź od niego! - krzyknął Ron.
-Nie to wy zostawcie nas w spokoju, nienawidzę was! - krzyczała przez łzy.
-Gin co ty gadasz? - zapytała zdziwiona Miona.
-To co słyszeliście, odwalcie się od nas!
-Nie wierzę w to co mówisz. Martwiliśmy się o ciebie, a ty co?!
-Dobrze Hermiono z tobą mogę porozmawiac, ale ich nie chcę znac! - wskazała na braci. Na znak Hermiony oddalili się oni pod wcześniejsze drzewo, byli zbulwersowani.
Miona z torebki wyciągnęła chusteczki i z niechęcią podała je Draco. Wróciła do rozmowy z przyjaciółką.
-To Ginny opowiedz mi co się wydarzyło między tobą a Harry'm.
-No ogólnie nie słucha mnie, ma mnie gdzieś. A nawet mi powiedział w twarz, że go nie słucham i cały czas gadam o sobie, co jest nie prawdą, gdyż on mi nie pozwala dojśc do słowa. Dla niego liczy się tylko Voldemort i qudditch. Mi jest po prostu przykro i jeszcze jak się zaczeliśmy kłócic to powiedział, że z takim paszczurem jak ja to nikt by nie chciał byc, a on się nade mną lituje. Więc postanowiłam więcej nie patrzec na niego. Zrobiło mi się tak przykro, że powiedziałam mu, że już nie musi się litowac. No i później to już zostawiłam ci tego pluszaka. Biegłam szybko jak najdalej stąd i wpadłam na Draco, on mnie wysłuchał i pocieszył, zatrzymałam się u niego w domu, spałam na jego łóżku, a on w salonie. Kochany jest.
-Wow, Draco dziękuję, że zająłeś się moją przyjaciółką. Ginny musimy wrócic do Nory, obiecuję ci, że pogadam z Harry'm. A właśnie, twojej mamie powiedziałam, że profesor McGonagall cię zabrało do Hogwartu, żebyś coś zdała. Musimy już wracac, więc dzięki Draco, chodź Gin. - złapała rudą za rękę.
-No dobrze - na twarzy Gin pojawił się grymas - dziękuję kochanie za wszystko - pocałowała blondyna.
Dziewczyny wróciły pod drzewo do chłopaków. Bracia wyjaśnili rudej, że się o nią martwili i żeby się na nich nie gniewała, ta im wybaczyła. W drodze do Nory śmiali się i wygłupiali. Wszyscy mieli dobre humory.
Dotarli do domu, cała czwórka była tak zmęczona, że nie mieli sił nic zjeśc, położyli się do łóżek i spali jak zabici.
Ron i Fred dzisiejszego dnia nawiązali relacje, które stracili wcześniej.
Dziękuję Wszystkim za komentarze, są one dla mnie cenne. Przepraszam za błędy ortograficzne. Pozdrawiam! ☻☻☻
-Musimy pogadac! - powiedziała dyskretnie, ale tonem dającym do zrozumienia, że sprawa jest poważna.
-Dobrze, spokojnie zaraz przyjdę do pokoju Ginny. - był spokojny.
-Czekam na ciebie na górze! - pobiegła do pokoju. Minęło pięc minut, a jej się zdawało, że pół godziny. Harry nie przychodził, więc Hermiona zaczęła sprzątac w pokoju.
Dziewczyna wkurzyła się, pobiegła do pokoju Harry'ego. Zastała go grającego z George'em w grę ,,Skrzatem do celu". Oburzyła się i krzyknęła:
-Harry po tobie się nie spodziewałam, że mnie olejesz!!! Jest ważna sprawa a ty tu sobie najzwyklej na świecie grasz! Jak zmądrzejesz to pogadamy! Na razie! - rzuciła i trzasnęła drzwiami.Harry tymi słowami się nie przejął za bardzo.
Poszła do pokoju bliźniaków, liczyła, iż zastanie tam Freda, chciała mu o wszystkim powiedziec. On powinien jej pomóc, w końcu to jego siostra. Weszła do pokoju. Oczom nie mogła uwierzyc, Ron i Fred rozmawiali ze sobą i to na spokojnie. Ale w tej chwili to się nie liczyło, bardzo się bała o przyjaciółkę.
-Fred możemy pogadac? - zapytała.
-A ja nie jestem mile widziany w tej rozmowie? - wtrącił Ron.
-Yyy no jasne ty też, to możecie ze mną porozmawiac?
-Oczywiście - powiedział Fred.
-To może chodźmy na polanę i w drodze pogadamy - zaproponowała Miona. Zgodzili się. Po drodze na polanę opowiedziała im o wszystkim. Nie obyło się bez łez, już na początku rozmowy uroniła ich parę. Chłopaki się nieźle wkurzyli na Harry'ego. ,,Zarozumiały Wybraniec" , ,,Poje*any okularnik" , ,,Bezuczuciowiec" - cały czas krążyły takie teksty. Wszyscy byli źli na Harry'ego, lecz Ron próbował go trochę bronic mówiąc, że kobiety są zbyt wrażliwe, albo, że jeszcze nie wiadomo co się stało i, żeby pochopnie nie osądzac. Z tym drugim się Miona zgadzała, lecz w duchu była zła na Wybrańca. Dotarli na polanę. Usiedli pod drzewem. Zmienili temat rozmowy. Fred zaczął krytykowac tłuste włosy Snape'a, z czego reszta się śmiała. Tematy rozmów zmieniali co chwilę, dobrze im się rozmawiało. Po dłuższym czasie Ron dostrzegł dwie postacie, które były daleko od nich. Zaproponował, aby sprawdzic kim te osoby są.
Zbliżali się do nieznanych po cichu, żeby tamci nie zwiali. Gdy byli zaledwie dziesięc kroków od nich. Całą trójkę zatkało to był Draco i Ginny, oni się przytulali. To było niewiarygodne. Fred i Ron zerwali się i szybko pobiegli w ich stronę, Hermiona nie mając wyboru zrobiła to samo.
Bracia szybko odciągnęli blondyna od ich siostry i rzucili się na niego z pięściami.
-Ej! Zostawcie go!!! - wrzasnęła Gin.
-Chłopaki! Zostawcie tego blondaska, przecież on z wami nie ma szans! Puśccie go! - krzyczała przestraszona Miona, przecież oni mogli go mocno pobic. Z trudem Ginny i Miona odciągnęły chłopaków od Draco. Miał całą zakrwawioną twarz.
-Draco! Przepraszam za nich - Ginny rzuciła się w jego ramiona płacząc, bo nie mogła znieśc widoku jego zakrwawionej twarzy.
-Że co proszę?! - oburzył się Fred.
-Ginny odejdź od niego! - krzyknął Ron.
-Nie to wy zostawcie nas w spokoju, nienawidzę was! - krzyczała przez łzy.
-Gin co ty gadasz? - zapytała zdziwiona Miona.
-To co słyszeliście, odwalcie się od nas!
-Nie wierzę w to co mówisz. Martwiliśmy się o ciebie, a ty co?!
-Dobrze Hermiono z tobą mogę porozmawiac, ale ich nie chcę znac! - wskazała na braci. Na znak Hermiony oddalili się oni pod wcześniejsze drzewo, byli zbulwersowani.
Miona z torebki wyciągnęła chusteczki i z niechęcią podała je Draco. Wróciła do rozmowy z przyjaciółką.
-To Ginny opowiedz mi co się wydarzyło między tobą a Harry'm.
-No ogólnie nie słucha mnie, ma mnie gdzieś. A nawet mi powiedział w twarz, że go nie słucham i cały czas gadam o sobie, co jest nie prawdą, gdyż on mi nie pozwala dojśc do słowa. Dla niego liczy się tylko Voldemort i qudditch. Mi jest po prostu przykro i jeszcze jak się zaczeliśmy kłócic to powiedział, że z takim paszczurem jak ja to nikt by nie chciał byc, a on się nade mną lituje. Więc postanowiłam więcej nie patrzec na niego. Zrobiło mi się tak przykro, że powiedziałam mu, że już nie musi się litowac. No i później to już zostawiłam ci tego pluszaka. Biegłam szybko jak najdalej stąd i wpadłam na Draco, on mnie wysłuchał i pocieszył, zatrzymałam się u niego w domu, spałam na jego łóżku, a on w salonie. Kochany jest.
-Wow, Draco dziękuję, że zająłeś się moją przyjaciółką. Ginny musimy wrócic do Nory, obiecuję ci, że pogadam z Harry'm. A właśnie, twojej mamie powiedziałam, że profesor McGonagall cię zabrało do Hogwartu, żebyś coś zdała. Musimy już wracac, więc dzięki Draco, chodź Gin. - złapała rudą za rękę.
-No dobrze - na twarzy Gin pojawił się grymas - dziękuję kochanie za wszystko - pocałowała blondyna.
Dziewczyny wróciły pod drzewo do chłopaków. Bracia wyjaśnili rudej, że się o nią martwili i żeby się na nich nie gniewała, ta im wybaczyła. W drodze do Nory śmiali się i wygłupiali. Wszyscy mieli dobre humory.
Dotarli do domu, cała czwórka była tak zmęczona, że nie mieli sił nic zjeśc, położyli się do łóżek i spali jak zabici.
Ron i Fred dzisiejszego dnia nawiązali relacje, które stracili wcześniej.
Dziękuję Wszystkim za komentarze, są one dla mnie cenne. Przepraszam za błędy ortograficzne. Pozdrawiam! ☻☻☻
piątek, 3 maja 2013
Rozdział 14
Następnego dnia Fred wstał jako pierwszy. Był bardzo zaspany. Obudziły go rażące promienie słońca.
Nie miał siły zasnąc ponownie, więc poszedł się ogarnąc do łazienki. Przeglądnął się w lusterku. Zobaczył rozczochraną burzę rudych włosów na jego łepetynie. Mógłby się tak jeszcze chwilę przyglądac, gdyby nie ujrzał Rona stojącego tuż obok niego.
-Odczep się w końcu od Hermiony! - wrzasnął podenerwowany Ronald
-Weź spadaj Ron!
-Myślisz, że jak jestem młodszy to nic mi się nie należy od życia?!
-Młody odwal się! Kocham ją i ona zapewne mnie, a teraz wypad z łazienki, bo chcę się ogarnąc!
-Nie!
-Nie?
-To ja się z nią przyjaźnię, a ty sobie spadaj do swojej Angeliny. Zostaw Mionę w spokoju, ona nie zasługuje na takiego szajbusa jak ty!
-Bardziej zasługuje na szajbusa, niż na taką ofermę jak ty!
-Ofermę? Tylko na tyle cię stac, starcze?
-I ty się dziwisz, że dziewczyny cię nie lubią? Twoja inteligencja kąpie się w brodziku z sześciolatkami.
Zaczęli się szarpac. Ron wylądował przez Freda w wannie, a Fred przez Rona zamoczył nogę w kiblu. Wyzywali się i bili już nie na żarty.
Nagle do łazienki wpadł Artur. Rozdzielił chłopaków i obydwóch strzelił po głowie.
-Ogłupieliście do reszty? Żeby o tej godzinie tłuc się w najlepsze w łazience, to jest niepojęte! O co wy się w ogóle kłócicie? - żaden nie chciał odpowiedziec.
-Chłopcy, gardzę waszym zachowaniem! Za karę dzisiaj calutki dzień spędzicie razem, jeżeli będzie próbowali mnie oszukac, powiem o wszystkim mamie, a ona zapewne wymyśli o wiele gorszą karę. - powiedział i wyszedł z łazienki.
Przestali się obwiniac.
-Ej Ron może po śniadaniu pójdziemy na łąkę i pogadamy jak dojrzali mężczyźni?
-Chyba to jest dobry pomysł.
Wrócili do swoich pokoi.
-Odczep się w końcu od Hermiony! - wrzasnął podenerwowany Ronald
-Weź spadaj Ron!
-Myślisz, że jak jestem młodszy to nic mi się nie należy od życia?!
-Młody odwal się! Kocham ją i ona zapewne mnie, a teraz wypad z łazienki, bo chcę się ogarnąc!
-Nie!
-Nie?
-To ja się z nią przyjaźnię, a ty sobie spadaj do swojej Angeliny. Zostaw Mionę w spokoju, ona nie zasługuje na takiego szajbusa jak ty!
-Bardziej zasługuje na szajbusa, niż na taką ofermę jak ty!
-Ofermę? Tylko na tyle cię stac, starcze?
-I ty się dziwisz, że dziewczyny cię nie lubią? Twoja inteligencja kąpie się w brodziku z sześciolatkami.
Zaczęli się szarpac. Ron wylądował przez Freda w wannie, a Fred przez Rona zamoczył nogę w kiblu. Wyzywali się i bili już nie na żarty.
Nagle do łazienki wpadł Artur. Rozdzielił chłopaków i obydwóch strzelił po głowie.
-Ogłupieliście do reszty? Żeby o tej godzinie tłuc się w najlepsze w łazience, to jest niepojęte! O co wy się w ogóle kłócicie? - żaden nie chciał odpowiedziec.
-Chłopcy, gardzę waszym zachowaniem! Za karę dzisiaj calutki dzień spędzicie razem, jeżeli będzie próbowali mnie oszukac, powiem o wszystkim mamie, a ona zapewne wymyśli o wiele gorszą karę. - powiedział i wyszedł z łazienki.
Przestali się obwiniac.
-Ej Ron może po śniadaniu pójdziemy na łąkę i pogadamy jak dojrzali mężczyźni?
-Chyba to jest dobry pomysł.
Wrócili do swoich pokoi.
Hermiona obudziła się spadając z łóżka. W jej łóżku leżał duży, pluszowy miś. Na jego szyi był sznurek a na nim napisane:
♥♥♥ Dla najlepszej przyjaciółki na zawsze.♥♥♥
Od Ginny.
Bardzo ucieszył Mionę ten podarunek, a najbardziej napis na karteczce.
Jej wzrok skierował się na sąsiadujące obok łóżko Ginny. Było pościelone, a dziewczyna, która na nim sypiała mogła byc wszędzie oprócz tego pokoju.
Pewnie jest z Harrym - pomyślała szatynka.
Ubrała się i zeszła na śniadanie.
Przy stole siedzieli prawie wszyscy, to znaczy brakowało jednej osoby, a dokładniej Ginny.
Miona przez chwilę zastanawiała się o co chodzi, a później doszło do niej, że coś musiało się stac i dlatego dała jej tego pluszaka.
Szatynka szybko wybiegła na górę. Dokładniej przyjrzała się miśkowi. Zauważyła, że coś wystaje mu z prawego ucha, to był list.
Droga Hermiono!
Wiem, że stawiam Cię w niekomfortowej sytuacji, ale pokłóciłam się z Harrym i to bardzo ostro.
Jesteś jedyną osobą, której tak bardzo ufam. Błagam wymyśl jakąś wymówkę wszystkim. Nie długo wrócę, na razie nie mogę nic powiedziec.
Przepraszam!!!
Ginny Weasley
Ten list zszokował Hermionę. Przeczuwała, że to się źle skończy, ale jak na razie musi wymyślec jakieś kłamstwo. List schowała głęboko do kieszeni szortów. Zeszła na dół. Przeprosiła wszystkich za swoje zachowanie przy stole.
-Przepraszam za moje zachowanie. Przypomniałam sobie, że nie zgasiłam światła. Chciałam państwa poinformowac - zwróciła się do rodziców jej przyjaciółki - że Ginny, wezwała profesor McGonagall, pilnie, żeby coś zaliczyła. Nie było czasu na to, żeby poinformowac państwa, dlatego ja to zrobiłam.
-Hmm musimy pogadac z Minerwą - powiedziała Molly
-Nie! - krzyknęła odruchowo Miona - Nie, nie trzeba, a i Ginny zostanie tam na nie wiadomo ile, ponieważ jest dużo materiału do zaliczenia - aż się pociła z nerwów szatynka.
-Spokojnie kochanieńka, w tym czasie będziesz mogła spędzic trochę czasu z pozostałymi przyjaciółmi, Ginny nie długo wróci - Molly uwierzyła w to kłamstwo.
Hermiona odetchnęła z ulgą. Musiała pogadac z Harrym co między nimi takiego zaszło, że Ginny uciekła z własnego domu.
Dziękuję za wszystkie komentarze. Pozdrawiam wszystkich i zachęcam do komentowania ! =)
♥♥♥ Dla najlepszej przyjaciółki na zawsze.♥♥♥
Od Ginny.
Bardzo ucieszył Mionę ten podarunek, a najbardziej napis na karteczce.
Jej wzrok skierował się na sąsiadujące obok łóżko Ginny. Było pościelone, a dziewczyna, która na nim sypiała mogła byc wszędzie oprócz tego pokoju.
Pewnie jest z Harrym - pomyślała szatynka.
Ubrała się i zeszła na śniadanie.
Przy stole siedzieli prawie wszyscy, to znaczy brakowało jednej osoby, a dokładniej Ginny.
Miona przez chwilę zastanawiała się o co chodzi, a później doszło do niej, że coś musiało się stac i dlatego dała jej tego pluszaka.
Szatynka szybko wybiegła na górę. Dokładniej przyjrzała się miśkowi. Zauważyła, że coś wystaje mu z prawego ucha, to był list.
Droga Hermiono!
Wiem, że stawiam Cię w niekomfortowej sytuacji, ale pokłóciłam się z Harrym i to bardzo ostro.
Jesteś jedyną osobą, której tak bardzo ufam. Błagam wymyśl jakąś wymówkę wszystkim. Nie długo wrócę, na razie nie mogę nic powiedziec.
Przepraszam!!!
Ginny Weasley
Ten list zszokował Hermionę. Przeczuwała, że to się źle skończy, ale jak na razie musi wymyślec jakieś kłamstwo. List schowała głęboko do kieszeni szortów. Zeszła na dół. Przeprosiła wszystkich za swoje zachowanie przy stole.
-Przepraszam za moje zachowanie. Przypomniałam sobie, że nie zgasiłam światła. Chciałam państwa poinformowac - zwróciła się do rodziców jej przyjaciółki - że Ginny, wezwała profesor McGonagall, pilnie, żeby coś zaliczyła. Nie było czasu na to, żeby poinformowac państwa, dlatego ja to zrobiłam.
-Hmm musimy pogadac z Minerwą - powiedziała Molly
-Nie! - krzyknęła odruchowo Miona - Nie, nie trzeba, a i Ginny zostanie tam na nie wiadomo ile, ponieważ jest dużo materiału do zaliczenia - aż się pociła z nerwów szatynka.
-Spokojnie kochanieńka, w tym czasie będziesz mogła spędzic trochę czasu z pozostałymi przyjaciółmi, Ginny nie długo wróci - Molly uwierzyła w to kłamstwo.
Hermiona odetchnęła z ulgą. Musiała pogadac z Harrym co między nimi takiego zaszło, że Ginny uciekła z własnego domu.
Dziękuję za wszystkie komentarze. Pozdrawiam wszystkich i zachęcam do komentowania ! =)
środa, 24 kwietnia 2013
Rozdział 13
Granger padła zmęczona na łóżko.
Ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę - powiedziała siadając.
-Proszę - powiedziała siadając.
-Hej! Mionka wyjaśniło się parę spraw. Musimy pogadac! - powiedział Fred.
-No dobrze, siadaj.
-Posłuchaj, za tym wszystkim stoi Angelina - niemalże wykrzyczał.
-Ale za czym? Fred o czym ty mówisz?
-Ehh, Hermiono posłuchaj. Pamiętasz tą kartkę, co niby na niej pisałem, że ciebie nie kocham?
-Błagam Fred nie przypominaj mi sytuacji, w których cierpiałam - przerwała mu
-Proszę, nie przerywaj, zaraz się dowiesz o co chodzi. A pamiętasz te dzisiejsze pocięte twoje ubrania?
To wszystko sprawka Angeliny! - tłumaczył.
To wszystko sprawka Angeliny! - tłumaczył.
-Nie mogę w to uwierzyc, przecież jeszcze dzisiaj ona twierdziła, że jest twoją dziewczyną. Na przyjęciu razem tańczyliście. Po co ona miałaby to robic?
-Nie, to nie tak. Pozwól, że ci wszystko opowiem. Jak wy byłyście na plaży, a my urządzaliśmy dla was przyjęcie to..
-To bardzo fajnie się bawiłeś z Angeliną - przerwała mu zażenowana.
-Nie, Hermiono, błagam posłuchaj i nie przerywaj. To zaprosiłem Angelinę, bo chciałem z nią zerwac i skończyc to, no i ona zaczęła mnie błagac na kolanach, całowac po rękach, powiedziała mi, że wiedziała o tym wcześniej. Dowiedziała się o wszystkim od Rona. To ona napisała tą kartkę. Wtedy, gdy mi się do wszystkiego przyznała, zaczęła płakac i przepraszac. Powiedziałem jej, że tą noc poświęcę dla niej, bo nie znoszę, gdy ktoś płacze, lub cierpi. No i tańczyłem z nią i rozmawiałem, aby załagodzic sytuacje.
Ale słuchaj dalej Mionka. Byłem śpiący i chciałem iśc spac, a ona nie mogła się pogodzic z faktem, że ta noc się kończy. Zaczęła krzyczec, że się na tobie zemści, no i później zobaczyłaś to w szafie. Jeszcze dzisiaj mnie męczyła, ale powiedziałem jej, że jak się nie odczepi to powiem to moim rodzicom, a oni załatwią to inaczej. Chyba się wystraszyła. Przepraszam cię za to wszystko, za to, że cierpiałaś, błagam wybacz.
-Ja...nie wiem co mam powiedziec.
-Ja...nie wiem co mam powiedziec.
-Powiedz czy mi wierzysz i czy wybaczasz?
-Ja..a...., tak, tylko nie mogę uwierzyc w to, że skrzywdziłam ją do tego stopnia. Jestem okropna - po twarzy spłynęła jej pojedyncza łza.
-Nie, to nie twoja wina. Ona po prostu ciężko znosi rozstania. Nie obwiniaj się - powiedział delikatnie i przytulił Mionę.
-Fred...-odsunęła go lekko od siebie.
-Tak?
-Zrobiłeś już kolację, bo ja jeszcze się nie rozpakowałam. - zmieniła temat.
-O kurczę! Zupełnie o tym zapomniałem,
-No to lec już, bo biedny Harry się zamęczy - zaśmiała się i pocałowała rudzielca w policzek.
Fred zszedł na dół.
Miona rozpakowała zakupy.
Jeszcze tylko jedno pytanie krążyło jej po głowie- ,,Czemu Ronald powiedział to Angelinie? ah te pytania, zagadki i problemy, czas z tym skończyc" - postanowiła.
Zeszła na dół.
Wszystko było czyste i pięknie lśniło. Zasiadła do pięknie przystrojonego stroju. Na pierwszy rzut oka, można by pomyślec, że jest jakieś święto, lecz, gdy pomyślec jak bardzo jest stanowcza i wymagająca Molly, wszystko wyjaśniało.
Po chwili wszyscy już zasiedli do stołu, oprócz Harry'ego i Freda, którzy przynieśli smakowicie wyglądające ryby, które były ślicznie ozdobione.
Gdy Hermiona spróbowała potrawy, zdała jej się dziwnie ,,gumowa'', a smak opadł po dwóch sekundach. Widac Harry i Fred to nie najlepsi kucharze, no cóż, Mionie i innym zostało tylko chwalic potrawę i wydusic na twarzy sztuczny uśmiech.
Po kolacji, każdy z chęcią wrócił do łóżek.
Kuchnia została zawalona brudnymi naczyniami, gdyż nikt nie miał siły zrobic porządku.
Wszyscy domownicy oraz goście szybko zasnęli.
Przepraszam, że taki krótki, oraz, że tyle błędów. Wszystkich serdecznie pozdrawiam i życzę miłego komentowania ^^
środa, 17 kwietnia 2013
Rozdział 12
Hermiona była szczęśliwa, do czasu...
Przyszedł taki dzień, że Miona była sama w Norze, bo reszta bawiła się na dworze, a ona miała dalej spieczone plecy.
Zaczęła rozmyślac o Fredzie.
Jej myśli powędrowały do świata gdzie Fred i Angelina mizdrzą się, a Hermiona? Hermiona zakochana idiotka przygląda si temu, próbując ukryc ból.
Te myśli ją przerażały. Zaczęły jej się lac łzy. Trochę się uspokoiła.
Pierwszy raz od półtora tygodnia zauważyła, że cały czas jest w jednej i tej samej piżamie. Postanowiła się przebrac.
Zajrzała do szafy i po prostu oczom nie mogła uwierzyc. Jej wszystkie ciuchy były pocięte na strzępy i wymieszane ze sobą.
Nie wytrzymała.....wybuchła szlochem.
Jako jedyny, usłyszał ją George, szybko wbiegł do niej do pokoju.
-Co się stało?
-Ja nie wiem, zaglądnęłam do szafy i zobaczyłam to - wskazała ręką na szafę i ponownie się rozpłakała.
-No już, nie płacz - uspokajał ją - ubierz się w ciuchy, które odłożyłaś na powrót do Hogwartu, a ja powiem o wszystkim mamie i zaraz kupisz sobie masę nowych ubrań.
Przygotuj się, a ja idę na dół do mamy.
-Dziękuję. Kiedyś miałam o obie inne zdanie
-Mam nadzieję, że zmieniło się na lepsze - uśmiechnął się i wyszedł.
Zapomniała o bólu pleców.
Odświeżyła się, ubrała i zeszła na dół do ogrodu.
-Hej Hermiono! - rzuciła jej....Angelina? ,,Co ona tu robi?" - zadawała sobie pytania Mionka, ale i tak jej odpowiedziała
-Hej!
-Wybierasz się gdzieś?
-Yyyy...a nie ważne - zawstydziła się - a ty co tutaj robisz?
-No wiesz jestem dziewczyną Freda...
-Tak, tak wiem, ale muszę się spieszyc pogadamy innym razem pa! - musiała przerwac te miłosne opowiadania Angeliny, które grały Mionie na nerwach.
Przeszukała wzrokiem cały ogród, lecz nie było w nim George'a, ani Molly.
Weszła do kuchni i zastała tam ich rozmawiających.
-Jestem - przerwała im Granger.
-Och, to dobrze. Kochana nie wiem kto ci zrobił coś tak okropnego, ale nie przejmuj się, zaraz teleportujemy się na Pokątną. Kupimy ci ubranie, jakie tylko ci się spodobają. - powiedziała Molly
-Dziękuję, ale parę ciuchów mi naprawdę wystarczy, nie potrzebuję ich wiele
-Nie wstydź się kochanie. Co będziesz chciała to ci kupię, ważne jest, żebyś się dobrze czuła. Najmocniej przepraszam za ten nieprzyjemny incydent.
-Dziękuję - powiedziała obejmując pannę Weasley.
-No dobrze, to ja idę po torebkę, a ty tu zaczekaj. - wyszła.
Miona miała zamiar wykorzystac chwilę, że jest sama z George'em.
-George, yy nie wiesz co tu robi ta Angelina?
-Przykro mi, ale obiecałem Fredowi, że nikomu nie powiem.
-Ehhh, rozumiem - powiedziała z oburzoną miną.
Molly wróciła.
-No to George, ja zabieram Hermionę na zakupy, a ty i Fred pilnujcie domu. Pamiętaj PILNUJCIE, a nie wysadźcie w powietrze.
Bliźniak zaśmiał się i wyszedł z kuchni.
Pani Weasley i Miona teleportowały się na Pokątną.
Chodziły po różnych sklepach.
Kupiły masę ciuchów.
Granger była wdzięczna Molly za poświęcony czas i fatygę.
W tym samym czasie w Norze panował chaos.
Gin i Harry siedzieli pod drzewem, słodząc sobie nawzajem.
Fred kłócił się z Angeliną.
George urządził sobie bitwę na jedzenie z Ronem, zaś Artur był na spotkaniu z Remusem.
Nikt nie spodziewał się, że dziewczyny wrócą za dwie godziny.
Miona zastała taki syf jakiego w życiu nie widziała.
Molly mając siedmioro dzieci, widziała już gorsze rzeczy, ale i tak się zdenerwowała.
Angelina gdy zobaczyła jaką uwagę wszystkich przykuła obecnośc Molly, uciekła.
-Co tu się dzieję ?! - wrzasnęła pani Weasley.
Odpowiedziała jej cisza.
-No dobrze - uspokoiła się - dałam wam trochę luzu, to teraz, to wszystko posprzątacie.
George i Ron, macie posprzątac wszystko czym się rzucaliście.
Ginny, ty nakryjesz do stołu.
Harry i Fred, wy zajmiecie się kolacją.
Ty Hermionko, rozpakuj zakupy. - Molly ze zmęczenia padła na fotel, na którym było jedno z ciastek, którymi rzucali się George i Ron.
Wszyscy wybuchli śmiechem.
Po chwili każdy wziął się do pracy.
Hermiona weszła do pokoju obładowana zakupami. Położyła je na podłodze.
Wróciłam, dzięki Wam, te wszystkie komentarze, dały mi dużo weny i chęci do pisania dziękuję Wam ;*
*Magda
*Wiktoria
*Księżniczka
*Clar
*Gosia
*Klaudia
to dla was jest ten rozdział ;* <3 ;D
Przyszedł taki dzień, że Miona była sama w Norze, bo reszta bawiła się na dworze, a ona miała dalej spieczone plecy.
Zaczęła rozmyślac o Fredzie.
Jej myśli powędrowały do świata gdzie Fred i Angelina mizdrzą się, a Hermiona? Hermiona zakochana idiotka przygląda si temu, próbując ukryc ból.
Te myśli ją przerażały. Zaczęły jej się lac łzy. Trochę się uspokoiła.
Pierwszy raz od półtora tygodnia zauważyła, że cały czas jest w jednej i tej samej piżamie. Postanowiła się przebrac.
Zajrzała do szafy i po prostu oczom nie mogła uwierzyc. Jej wszystkie ciuchy były pocięte na strzępy i wymieszane ze sobą.
Nie wytrzymała.....wybuchła szlochem.
Jako jedyny, usłyszał ją George, szybko wbiegł do niej do pokoju.
-Co się stało?
-Ja nie wiem, zaglądnęłam do szafy i zobaczyłam to - wskazała ręką na szafę i ponownie się rozpłakała.
-No już, nie płacz - uspokajał ją - ubierz się w ciuchy, które odłożyłaś na powrót do Hogwartu, a ja powiem o wszystkim mamie i zaraz kupisz sobie masę nowych ubrań.
Przygotuj się, a ja idę na dół do mamy.
-Dziękuję. Kiedyś miałam o obie inne zdanie
-Mam nadzieję, że zmieniło się na lepsze - uśmiechnął się i wyszedł.
Zapomniała o bólu pleców.
Odświeżyła się, ubrała i zeszła na dół do ogrodu.
-Hej Hermiono! - rzuciła jej....Angelina? ,,Co ona tu robi?" - zadawała sobie pytania Mionka, ale i tak jej odpowiedziała
-Hej!
-Wybierasz się gdzieś?
-Yyyy...a nie ważne - zawstydziła się - a ty co tutaj robisz?
-No wiesz jestem dziewczyną Freda...
-Tak, tak wiem, ale muszę się spieszyc pogadamy innym razem pa! - musiała przerwac te miłosne opowiadania Angeliny, które grały Mionie na nerwach.
Przeszukała wzrokiem cały ogród, lecz nie było w nim George'a, ani Molly.
Weszła do kuchni i zastała tam ich rozmawiających.
-Jestem - przerwała im Granger.
-Och, to dobrze. Kochana nie wiem kto ci zrobił coś tak okropnego, ale nie przejmuj się, zaraz teleportujemy się na Pokątną. Kupimy ci ubranie, jakie tylko ci się spodobają. - powiedziała Molly
-Dziękuję, ale parę ciuchów mi naprawdę wystarczy, nie potrzebuję ich wiele
-Nie wstydź się kochanie. Co będziesz chciała to ci kupię, ważne jest, żebyś się dobrze czuła. Najmocniej przepraszam za ten nieprzyjemny incydent.
-Dziękuję - powiedziała obejmując pannę Weasley.
-No dobrze, to ja idę po torebkę, a ty tu zaczekaj. - wyszła.
Miona miała zamiar wykorzystac chwilę, że jest sama z George'em.
-George, yy nie wiesz co tu robi ta Angelina?
-Przykro mi, ale obiecałem Fredowi, że nikomu nie powiem.
-Ehhh, rozumiem - powiedziała z oburzoną miną.
Molly wróciła.
-No to George, ja zabieram Hermionę na zakupy, a ty i Fred pilnujcie domu. Pamiętaj PILNUJCIE, a nie wysadźcie w powietrze.
Bliźniak zaśmiał się i wyszedł z kuchni.
Pani Weasley i Miona teleportowały się na Pokątną.
Chodziły po różnych sklepach.
Kupiły masę ciuchów.
Granger była wdzięczna Molly za poświęcony czas i fatygę.
W tym samym czasie w Norze panował chaos.
Gin i Harry siedzieli pod drzewem, słodząc sobie nawzajem.
Fred kłócił się z Angeliną.
George urządził sobie bitwę na jedzenie z Ronem, zaś Artur był na spotkaniu z Remusem.
Nikt nie spodziewał się, że dziewczyny wrócą za dwie godziny.
Miona zastała taki syf jakiego w życiu nie widziała.
Molly mając siedmioro dzieci, widziała już gorsze rzeczy, ale i tak się zdenerwowała.
Angelina gdy zobaczyła jaką uwagę wszystkich przykuła obecnośc Molly, uciekła.
-Co tu się dzieję ?! - wrzasnęła pani Weasley.
Odpowiedziała jej cisza.
-No dobrze - uspokoiła się - dałam wam trochę luzu, to teraz, to wszystko posprzątacie.
George i Ron, macie posprzątac wszystko czym się rzucaliście.
Ginny, ty nakryjesz do stołu.
Harry i Fred, wy zajmiecie się kolacją.
Ty Hermionko, rozpakuj zakupy. - Molly ze zmęczenia padła na fotel, na którym było jedno z ciastek, którymi rzucali się George i Ron.
Wszyscy wybuchli śmiechem.
Po chwili każdy wziął się do pracy.
Hermiona weszła do pokoju obładowana zakupami. Położyła je na podłodze.
Wróciłam, dzięki Wam, te wszystkie komentarze, dały mi dużo weny i chęci do pisania dziękuję Wam ;*
*Magda
*Wiktoria
*Księżniczka
*Clar
*Gosia
*Klaudia
to dla was jest ten rozdział ;* <3 ;D
czwartek, 11 kwietnia 2013
O G Ł O S Z E N I E
Zawieszam bloga.
Mam trzy powody
1.Kończy mi się wena.
2.Nie mam już za bardzo czasu.
3.Mam mało czytelników, kiedyś było znacznie więcej.
Mam trzy powody
1.Kończy mi się wena.
2.Nie mam już za bardzo czasu.
3.Mam mało czytelników, kiedyś było znacznie więcej.
piątek, 5 kwietnia 2013
Rozdział 11
Granger postanowiła porozmawiac z Gin, dawno tego nie robiła. Za bardzo zamknęła się w sobie, ale koniec z tym!-Pomyślała. Na następny dzień, to Miona obudziła swoją przyjaciółkę, ta zdziwiła się, że Herma była już ubrana, bo była ósma godzina. Gin wstała, ubrała się i przed śniadaniem dziewczyny zdążyły obgadac wszystkie tematy, na co młodsza odpowiedziała starszej ,,Dziewczyno ogarnij się, za dużo tych przeżyc i wyznań, na razie jesteś młoda, korzystaj z tego, bo wiecznie nie będziesz." Miona zgodziła się z tym w stu procentach. Molly zawołała obydwie dziewczyny na śniadanie. Było strasznie upalnie, dlatego Hermiona zjadła tylko jedną kromkę i wypiła, aż dwa duże soki. Po śniadaniu, razem z Gin pomogły pani Weasley posprzątac po śniadaniu. W nagrodę mogły teleportowac się z nią nad morze, gdzie miały byc tylko we trzy. Ta nagroda bardzo spodobała się dziewczętom, a zwłaszcza Hermionie, mogła odreagowac stres i znowu cieszyc się latem. Chłopacy mieli inne plany na ten dzień ,,niespodzianka" to jest to! Po zrobieniu porządków, trzy kobiety teleportowały się nad piękne, błękitne morze. Świetnie się bawiły. Po powrocie do Nory były wykończone i to co zastały w domu, przeraziło je i jednocześnie zdziwiło. To było małe przyjęcie. Zagadał je Artur
-Hej kochane, idźcie się przebrac bo zrobiliśmy wam niespodziankę i urządziliśmy małe przyjęcie. Przyjechało paru gości ale zaraz ich same powitacie - uśmiechnął się
-Kochanie, ale zdajesz sobie z tego sprawę, że my właśnie wróciłyśmy z nad morza i jesteśmy padnięte? - mówiła, wyraźnie zaskoczona i zdenerwowana, głupim pomysłem jej męża Molly
-Oj no przecież teraz nie mogę tego odwołac, no idźcie się przebrac i dołączcie do nas, będzie fajnie - uśmiechnął się po raz kolejny i szybko zniknął, aby zając się goścmi.
-Ach ci faceci, kiedy nie ma kobiet w domu, wpadają na głupie pomysły. Chodźcie dziewczęta, przebierzemy się i chwileczkę poświęcimy na tym przyjęciu.
I tak zrobiły, wyglądały cudownie: Hermiona ubrała niebieską sukienkę z błyszczącymi dodatkami, Ginny ubrała czerwoną suknię, która perfekcyjnie pasowała do jej włosów, Molly ubrała beżową sukienkę w której wyglądała o 10 lat młodziej. Wszystkie zeszły do ogrodu, gdzie było przyjęcie, Hermiona dostrzegła Nimfadorę, Andromedę, Teda, Remusa, Syriusza, Billa, Fleur i jej wzrok powędrował na dziewczynę, która gadała w najlepsze z Fredem, to była Angelina. Widziała, jak ze sobą flirtują, coś ją zabolało, ale nie chciała tego okazywac. Podeszła do Rona, który tańczył......ze sobą? rozbawiło ją to
-Hej, a nie wolałbyś zatańczyc z jakąś dziewczyną ? -zaśmiała się
-Hmmmm dobry pomysł, zatańczysz ze mną ?
-Nie mam nic lepszego do roboty, więc oczywiście - jej uśmiech promieniał w świetle księżyca, akurat puszczono powolną piosenkę, zbliżyła się do przyjaciela, założyła swoje ręce na jego szyi, on objął ją w tali i tańczyli. Hermiona śmiała się, ponieważ deptali sobie po stopach, on też był w dobrym humorze. Niedaleko siebie zauważyła kolejną parę, Ginny i Harry'ego, uśmiechnęła się do nich. Obok nich po chwili dostrzegła kolejną parę tym razem zobaczyła Angelinę i Freda. Nie był to miły widok, ale mimo wszystko uśmiechnęła się do Freda. Po dwóch godzinach zaczęły piec ją plecy, czuła jakby się paliły. Poszła z tym do Molly, jej plecy były spieczone ,,no tak" - pomyślała - ,,przecież tak dobrze się bawiłam, że zapomniałam użyc kremu, idiotka" - jej myśli, były krytyką dla samej siebie i swojej bezmyślności. Musiała spędzic dwa tygodnie w ciemnym pokoju, leżąc na brzuchu lub na boku. Minął tydzień, a do pokoju wszedł Harry, Ginny była w tym czasie nad jeziorem.
-Hej Hermiono, jak się czujesz?
-Już lepiej, ale dalej mnie pieką plecy
-Mam do ciebie sprawę
-Słucham - powiedziała zaciekawiona
-Chodzi o to, że yyy no, że bardzo mi się podoba Gin, ale nie wiem jak ją zapytac czy chce byc moją dziewczyną
-To wy jeszcze nie jesteście razem? - wybuchła śmiechem
-No jeszcze nie i nie wiem czy się zgodzi
-Ha ha ha rozśmieszasz mnie Harry
-Proszę Hermiono nie śmiej się tylko mi doradź
-No dobrze - uspokoiła się - a więc dzisiaj po kolacji, poproś ją do ogrodu i daj jej jakieś kwiaty i zapytaj
-Jesteś wielka! dziękuję - powiedział i chciał wyjśc, ale Miona zapytała
-Harry zaczekaj chwilkę, chciałam zapytac jak blizna ?
-Właśnie, w ogóle nie piecze mnie i to chyba jest powód do radości, ale nie chcę się na tym skupiac teraz, jak w moim sercu kwitnie miłośc, ja już lecę, zdrowiej Mionka, pa ! - rzucił i wyszedł, pierwszy raz widziała go tak uradowanego. Widziała jak jej przyjaciele są w sobie zakochani.Ona sama skupiła się teraz na czytaniu książek i rozmawianiu z przyjaciółmi.
Nie myślała już o swojej miłości i zranionym sercu, o wszystkim zapomniała, jedynym jej zmartwieniem były spieczone przez słońce plecy.
I jest 11 rozdział, mam nadzieję, że się spodoba ;3
-Hej kochane, idźcie się przebrac bo zrobiliśmy wam niespodziankę i urządziliśmy małe przyjęcie. Przyjechało paru gości ale zaraz ich same powitacie - uśmiechnął się
-Kochanie, ale zdajesz sobie z tego sprawę, że my właśnie wróciłyśmy z nad morza i jesteśmy padnięte? - mówiła, wyraźnie zaskoczona i zdenerwowana, głupim pomysłem jej męża Molly
-Oj no przecież teraz nie mogę tego odwołac, no idźcie się przebrac i dołączcie do nas, będzie fajnie - uśmiechnął się po raz kolejny i szybko zniknął, aby zając się goścmi.
-Ach ci faceci, kiedy nie ma kobiet w domu, wpadają na głupie pomysły. Chodźcie dziewczęta, przebierzemy się i chwileczkę poświęcimy na tym przyjęciu.
I tak zrobiły, wyglądały cudownie: Hermiona ubrała niebieską sukienkę z błyszczącymi dodatkami, Ginny ubrała czerwoną suknię, która perfekcyjnie pasowała do jej włosów, Molly ubrała beżową sukienkę w której wyglądała o 10 lat młodziej. Wszystkie zeszły do ogrodu, gdzie było przyjęcie, Hermiona dostrzegła Nimfadorę, Andromedę, Teda, Remusa, Syriusza, Billa, Fleur i jej wzrok powędrował na dziewczynę, która gadała w najlepsze z Fredem, to była Angelina. Widziała, jak ze sobą flirtują, coś ją zabolało, ale nie chciała tego okazywac. Podeszła do Rona, który tańczył......ze sobą? rozbawiło ją to
-Hej, a nie wolałbyś zatańczyc z jakąś dziewczyną ? -zaśmiała się
-Hmmmm dobry pomysł, zatańczysz ze mną ?
-Nie mam nic lepszego do roboty, więc oczywiście - jej uśmiech promieniał w świetle księżyca, akurat puszczono powolną piosenkę, zbliżyła się do przyjaciela, założyła swoje ręce na jego szyi, on objął ją w tali i tańczyli. Hermiona śmiała się, ponieważ deptali sobie po stopach, on też był w dobrym humorze. Niedaleko siebie zauważyła kolejną parę, Ginny i Harry'ego, uśmiechnęła się do nich. Obok nich po chwili dostrzegła kolejną parę tym razem zobaczyła Angelinę i Freda. Nie był to miły widok, ale mimo wszystko uśmiechnęła się do Freda. Po dwóch godzinach zaczęły piec ją plecy, czuła jakby się paliły. Poszła z tym do Molly, jej plecy były spieczone ,,no tak" - pomyślała - ,,przecież tak dobrze się bawiłam, że zapomniałam użyc kremu, idiotka" - jej myśli, były krytyką dla samej siebie i swojej bezmyślności. Musiała spędzic dwa tygodnie w ciemnym pokoju, leżąc na brzuchu lub na boku. Minął tydzień, a do pokoju wszedł Harry, Ginny była w tym czasie nad jeziorem.
-Hej Hermiono, jak się czujesz?
-Już lepiej, ale dalej mnie pieką plecy
-Mam do ciebie sprawę
-Słucham - powiedziała zaciekawiona
-Chodzi o to, że yyy no, że bardzo mi się podoba Gin, ale nie wiem jak ją zapytac czy chce byc moją dziewczyną
-To wy jeszcze nie jesteście razem? - wybuchła śmiechem
-No jeszcze nie i nie wiem czy się zgodzi
-Ha ha ha rozśmieszasz mnie Harry
-Proszę Hermiono nie śmiej się tylko mi doradź
-No dobrze - uspokoiła się - a więc dzisiaj po kolacji, poproś ją do ogrodu i daj jej jakieś kwiaty i zapytaj
-Jesteś wielka! dziękuję - powiedział i chciał wyjśc, ale Miona zapytała
-Harry zaczekaj chwilkę, chciałam zapytac jak blizna ?
-Właśnie, w ogóle nie piecze mnie i to chyba jest powód do radości, ale nie chcę się na tym skupiac teraz, jak w moim sercu kwitnie miłośc, ja już lecę, zdrowiej Mionka, pa ! - rzucił i wyszedł, pierwszy raz widziała go tak uradowanego. Widziała jak jej przyjaciele są w sobie zakochani.Ona sama skupiła się teraz na czytaniu książek i rozmawianiu z przyjaciółmi.
Nie myślała już o swojej miłości i zranionym sercu, o wszystkim zapomniała, jedynym jej zmartwieniem były spieczone przez słońce plecy.
I jest 11 rozdział, mam nadzieję, że się spodoba ;3
poniedziałek, 1 kwietnia 2013
Rozdział 10
Fred i Hermiona całowali się w najlepsze, ona zanurzyła rękę w jego rudych włosach, on trzymał ją w tali. Byli bardzo blisko, to była miłośc. Oboje o tym wiedzieli. Pocałunek przerwał im George wchodząc do pokoju
-Widzę, że gołąbeczki znowu razem - wtrącił
-Yyy....to ja już pójdę - powiedziała i po chwili zniknęła za drzwiami. Fred był przez chwilę zły na brata, że przerwał im tę miłą chwilę
-George! Brachu jak mogłeś mi przerwac coś tak niesamowitego?
-No sorry, ale wyobraź sobie, że to też jest mój pokój - bliźniacy się przebrali i położyli. Fred rozmyślał nad tym co będzie jutro, jaką zrobic Mionie niespodziankę i czy w ogóle coś zrobic. George rozmyślał nad dzisiejszymi obserwacjami, widział Harry'ego i swoją siostrę, najpierw się krzątali po ogrodzie, a później poszli na wzgórze, tam się pocałowali i to bardzo namiętnie, a później to już tylko zobaczyli George'a, który postanowił uciec, a oni się w najlepsze z niego śmiali bo zapomniał butów i biegł po kamykach starając się nie piszczec.
Hermiona tej nocy doszła do myśli, że bardzo kocha Freda i to co się dzisiaj wydarzyło, było szalone, przecież w każdej chwili mogła wejśc do pokoju Molly. Mieli ogromne szczęście.
Ronald myślał dalej o Mionie, wiedział, że ona kocha jego brata z wzajemnością, ta myśl bardzo go raniła.
Następnego dnia Hermiona wstała wcześnie, postanowiła złożyc wizytę ukochanemu. Nawet zapomniała o przyjaciółce, która miała za sobą fantastyczną noc. Miona była pod pokojem bliźniaków i nagle zobaczyła obok drzwi kawałek kartki, na której widniał napis:
Drogi Pamiętniku!
Chciałbym Ci wspomniec o moich ostatnich wydarzeniach z życia.
Więc ostatnio cały czas rozbawiam Hermionę, staram się aby mnie pokochała, może to głupie, ale ja jej nie kocham, kocham tylko jej pocałunki, są takie namiętne i pyszne. Ona jest naiwna, myśli, że ją kocham, ale jak mam jej powiedziec, że to nie prawda? a może dalej w to brnąc? kocham jej pocałunki i chyba nie przeżyłbym bez nich, no trudno coś się wymyśli, przecież jestem Fred Weasley pomysłów mi
i tu kartka była urwana, Miona wzięła ją ze sobą i szybko pobiegła do swojego pokoju, zaczęła płakac, schowała się pod kołdrą, zakryła głowę poduszką, nienawidziła go i całego świata. Myślała tylko o tym jaką była kretynką. Jak mogła byc taka naiwna? zadawała sobie mnóstwo pytań. Płaczem obudziła Gin.
-Hej, Hermiono stało się coś ? - pytała ruda, odpowiedział jej płacz i nic więcej. Ginny nie wiedziała o co chodzi, ale pocieszała przyjaciółkę, próbowała ją namówic, żeby zeszła na śniadanie, ale nic z tego, Miona się nie odzywała, cały czas płakała. Gin zeszła na śniadanie. Hermiona postanowiła skryc na dnie swoich rzeczy tą kartkę, położyła się spac. Na śniadaniu wszyscy pytali o szatynkę, lecz ruda opowiadała wszystkim ,,Nie wiem co się z nią stało, obudziła mnie płaczem i w ogóle się do mnie nie odzywała" . Po śniadaniu Fred postanowił odwiedzic ukochaną. Poszedł do jej pokoju w nadziei, że mu powie o co chodzi. Zapukał, po czym wszedł
-Hej Hermiono, kochanie co się stało ? - zapytał delikatnie i czule
-Wyjdź stąd! - krzyknęła wyrwana ze snu
-Ale co się stało ?
-Ty doskonale wiesz co się stało! Fred nie rób ze mnie idiotki ! - krzycząc rozpłakała się i usiadła na łóżku
-Kochanie nie płacz, opowiedz wszystko bo na prawdę nie wiem o co chodzi - próbował ją pocałowac w szyję, ale on go odepchnęła
-Z-zostaw mnie! nienawidzę cię! Idź stąd! - wrzasnęła jednym tchem
-Nie wiem o co ci chodzi, ale wyjdę, mam nadzieję, że jak się uspokoisz to mi powiesz, a teraz żegnam - powiedział i wyszedł.
Ona rozpłakała się jeszcze bardziej, po czym padła na łóżko i zaczęła bic pięścią w poduszkę, nie miała siły, zasnęła.
Mijały kolejne dni, a ona nie wychodziła z pokoju, jedzenie przynosiła jej przyjaciółka i tak nie wiele jadła.
Pewnego dnia, gdy spała, a jej przyjaciele bawili się na polu, do jej pokoju wszedł Fred, obudził ją delikatnie i zapytał
-Możemy porozmawiac?
-Nie mamy o czym
-Owszem mamy, tęsknie za tobą i nie wiem, co jest powodem twojego "doła"
-Ja jednak myślę, że doskonale wiesz
-Gdyby wiedział to bym tu nie przychodził
-Fred! przestań ze mnie robic wariatkę, poczekaj chwilę, a ci przypomnę - krzyknęła i po chwili wyciągnęła kawałek papieru, który był powodem jej częstego smutku - proszę bardzo przypomina ci to coś ?! - rzuciła mu w twarz kartkę
-Co to jest ?
-Przeczytaj, przypomnij sobie - łzy jej leciały po policzkach
-Ale, Mionka ja nie wiem co to jest, to nie ja to napisałem, uwierz mi
-Nie znam innego Freda Weasley'a - warknęła
-Ktoś mnie wrobił!
-Niby po co?
-Jeszcze nie wiem
-Jeszcze?
-Hermiono, błagam cię uwierz mi
-Wyjdź!
-Ale jak to ?
-Muszę to wszystko przemyślec, nie mam siły, wyjdź proszę - wskazała ręką na drzwi, wyszedł.
Miona pogrążyła się w myślach i nie wiedziała co będzie dalej. Wieczne problemy, których miała dośc prześladowały ją.
Postanowiła wziąśc się w garśc, w końcu wakacje nie będą trwac wiecznie.
Przepraszam za błędy i, że tak krótki rozdział. Pozdrawiam Was kochani ;*
-Widzę, że gołąbeczki znowu razem - wtrącił
-Yyy....to ja już pójdę - powiedziała i po chwili zniknęła za drzwiami. Fred był przez chwilę zły na brata, że przerwał im tę miłą chwilę
-George! Brachu jak mogłeś mi przerwac coś tak niesamowitego?
-No sorry, ale wyobraź sobie, że to też jest mój pokój - bliźniacy się przebrali i położyli. Fred rozmyślał nad tym co będzie jutro, jaką zrobic Mionie niespodziankę i czy w ogóle coś zrobic. George rozmyślał nad dzisiejszymi obserwacjami, widział Harry'ego i swoją siostrę, najpierw się krzątali po ogrodzie, a później poszli na wzgórze, tam się pocałowali i to bardzo namiętnie, a później to już tylko zobaczyli George'a, który postanowił uciec, a oni się w najlepsze z niego śmiali bo zapomniał butów i biegł po kamykach starając się nie piszczec.
Hermiona tej nocy doszła do myśli, że bardzo kocha Freda i to co się dzisiaj wydarzyło, było szalone, przecież w każdej chwili mogła wejśc do pokoju Molly. Mieli ogromne szczęście.
Ronald myślał dalej o Mionie, wiedział, że ona kocha jego brata z wzajemnością, ta myśl bardzo go raniła.
Następnego dnia Hermiona wstała wcześnie, postanowiła złożyc wizytę ukochanemu. Nawet zapomniała o przyjaciółce, która miała za sobą fantastyczną noc. Miona była pod pokojem bliźniaków i nagle zobaczyła obok drzwi kawałek kartki, na której widniał napis:
Drogi Pamiętniku!
Chciałbym Ci wspomniec o moich ostatnich wydarzeniach z życia.
Więc ostatnio cały czas rozbawiam Hermionę, staram się aby mnie pokochała, może to głupie, ale ja jej nie kocham, kocham tylko jej pocałunki, są takie namiętne i pyszne. Ona jest naiwna, myśli, że ją kocham, ale jak mam jej powiedziec, że to nie prawda? a może dalej w to brnąc? kocham jej pocałunki i chyba nie przeżyłbym bez nich, no trudno coś się wymyśli, przecież jestem Fred Weasley pomysłów mi
i tu kartka była urwana, Miona wzięła ją ze sobą i szybko pobiegła do swojego pokoju, zaczęła płakac, schowała się pod kołdrą, zakryła głowę poduszką, nienawidziła go i całego świata. Myślała tylko o tym jaką była kretynką. Jak mogła byc taka naiwna? zadawała sobie mnóstwo pytań. Płaczem obudziła Gin.
-Hej, Hermiono stało się coś ? - pytała ruda, odpowiedział jej płacz i nic więcej. Ginny nie wiedziała o co chodzi, ale pocieszała przyjaciółkę, próbowała ją namówic, żeby zeszła na śniadanie, ale nic z tego, Miona się nie odzywała, cały czas płakała. Gin zeszła na śniadanie. Hermiona postanowiła skryc na dnie swoich rzeczy tą kartkę, położyła się spac. Na śniadaniu wszyscy pytali o szatynkę, lecz ruda opowiadała wszystkim ,,Nie wiem co się z nią stało, obudziła mnie płaczem i w ogóle się do mnie nie odzywała" . Po śniadaniu Fred postanowił odwiedzic ukochaną. Poszedł do jej pokoju w nadziei, że mu powie o co chodzi. Zapukał, po czym wszedł
-Hej Hermiono, kochanie co się stało ? - zapytał delikatnie i czule
-Wyjdź stąd! - krzyknęła wyrwana ze snu
-Ale co się stało ?
-Ty doskonale wiesz co się stało! Fred nie rób ze mnie idiotki ! - krzycząc rozpłakała się i usiadła na łóżku
-Kochanie nie płacz, opowiedz wszystko bo na prawdę nie wiem o co chodzi - próbował ją pocałowac w szyję, ale on go odepchnęła
-Z-zostaw mnie! nienawidzę cię! Idź stąd! - wrzasnęła jednym tchem
-Nie wiem o co ci chodzi, ale wyjdę, mam nadzieję, że jak się uspokoisz to mi powiesz, a teraz żegnam - powiedział i wyszedł.
Ona rozpłakała się jeszcze bardziej, po czym padła na łóżko i zaczęła bic pięścią w poduszkę, nie miała siły, zasnęła.
Mijały kolejne dni, a ona nie wychodziła z pokoju, jedzenie przynosiła jej przyjaciółka i tak nie wiele jadła.
Pewnego dnia, gdy spała, a jej przyjaciele bawili się na polu, do jej pokoju wszedł Fred, obudził ją delikatnie i zapytał
-Możemy porozmawiac?
-Nie mamy o czym
-Owszem mamy, tęsknie za tobą i nie wiem, co jest powodem twojego "doła"
-Ja jednak myślę, że doskonale wiesz
-Gdyby wiedział to bym tu nie przychodził
-Fred! przestań ze mnie robic wariatkę, poczekaj chwilę, a ci przypomnę - krzyknęła i po chwili wyciągnęła kawałek papieru, który był powodem jej częstego smutku - proszę bardzo przypomina ci to coś ?! - rzuciła mu w twarz kartkę
-Co to jest ?
-Przeczytaj, przypomnij sobie - łzy jej leciały po policzkach
-Ale, Mionka ja nie wiem co to jest, to nie ja to napisałem, uwierz mi
-Nie znam innego Freda Weasley'a - warknęła
-Ktoś mnie wrobił!
-Niby po co?
-Jeszcze nie wiem
-Jeszcze?
-Hermiono, błagam cię uwierz mi
-Wyjdź!
-Ale jak to ?
-Muszę to wszystko przemyślec, nie mam siły, wyjdź proszę - wskazała ręką na drzwi, wyszedł.
Miona pogrążyła się w myślach i nie wiedziała co będzie dalej. Wieczne problemy, których miała dośc prześladowały ją.
Postanowiła wziąśc się w garśc, w końcu wakacje nie będą trwac wiecznie.
Przepraszam za błędy i, że tak krótki rozdział. Pozdrawiam Was kochani ;*
piątek, 29 marca 2013
Życzenia ;)
Życzę Wam Wszystkim WESOŁYCH ŚWIĄT :)
spędzonych w gronie rodzinnym i w miłej atmosferze ;)
spędzonych w gronie rodzinnym i w miłej atmosferze ;)
poniedziałek, 25 marca 2013
Rozdział 9
Hermiona późnym wieczorem wróciła do swojego pokoju i padła zmęczona na łóżko. Zaczęła rozmyślac nad decyzją, którą podjęła w sprawie Freda. Uważała, że on zasługuje na jeszcze jedną szansę, a po chwili zmieniała decyzję. Nie mogła zrozumiec co się z nią dzieje. Jej serce wiedziało, że kocha Freda ale ta wiadomośc nie dochodziła do jej głowy z radością. Doskonale wiedziała jak postąpił ukochany. Gdy o tym myślała, próbowała się denerwowac na siłę, próbowała wywołac sztuczną złośc ale nie umiała, wymiękała na samą myśl o Fredzie. Wyobrażała sobie tylko jego twarz i już wzdychała do niego, nie potrafiła się gniewac, za dużo dla niej znaczył. Jednak uważała za słuszne, że musi dostac karę, za dużo sobie pozwala. Jej złośc nagle przeszła, postanowiła pomyślec o nim dobrze. Przypomniała sobie jego zachowanie przy obiedzie, był taki śmieszny, robił wszystko co się dało, żeby Miona się uśmiechała. On kochał jej promienny uśmiech, kochał jej śmiejące się oczy. Ona tłumaczyła jego zachowaniem jako "codzienne", ale sama wiedziała, że się zmienił, że robi to dla niej. Kochała to uczucie, kiedy on ją rozśmieszał, a jedzenie które spożywała wypluwała ze śmiechem, a po chwili przepraszającym wzrokiem patrzyła na Molly. Raz już się zdarzyło przy śniadaniu, Fred opowiadał jak w nocy zrobił kawał Ronowi, kiedy jego młodszy brat spał, bliźniak nalał ciepłej wody do garnuszka i polał nią Rona, a ten się posikał, Hermiona tak się zaczęła śmiac, że wypluła całe jedzenie z buzi na Ginny. Wszyscy wpadli w śmiech, a Miona przepraszała przyjaciółkę, pomagając jej się wyczyścic. Gdy Miona to wspominała, uśmiech sam pojawiał się jej na twarzy. Była tak zamyślona o Fredzie, że nie zauważyła jak Gin weszła do pokoju
-Do kogo się tak uśmiechasz, jest tu jakiś duch? czy ten odruch to ze starości - zaśmiała się młoda
-Ej! aż taka stara to ja nie jestem - uśmiechnęła się
-To jaki jest powód tej twojej ucieszonej mordki ?
-Wspominam wakacje
-Przecież się jeszcze nie skończyły
-No wiem, ale fajnie tak sobie przypomniec ostatnie zdarzenia, bo jakby nie patrzec to, to co się wydarzyło złe, za chwilę zamieniało się w dobre.Te wakacje uważam za udane - oznajmiła z ogromnym uśmiechem na twarzy
-No proste, przecież spędzasz je ze mną - ruda przytuliła mocno przyjaciółkę, po chwili Miona lekko odsunęła się od przyjaciółki
-A jak ci się układa z Harrym ?
-Świetnie, dziś o północy wymykamy się z Nory i idziemy na spacerek, a wiesz co jest w tym najlepsze? że to on zaproponował
-Ojejku no to gratuluję. Ale to oznacza, że na noc zostawiasz mnie samą ? - wymusiła na twarzy grymas, który miał za zadanie pokazac smutek
-Och nie przesadzaj ! Dasz sobie radę - śmiała się młodsza
-Rany ale się cieszę, że wam się układa. Gin, dochodzi 10 ja się kładę spac, obudź mnie o 23:45 , jak będziesz wychodziła, okey ?
-No dobra, to dobranoc, ja mam mało czasu, a muszę się szykowac
-Mało czasu? masz jakieś dwie godziny
-No.... przecież mówię, że mało czasu- uśmiechnęła się ruda i wyszła do łazienki. Hermiona położyła się, a po chwili zasnęła. Gdy spała, cały czas się wierciła, już na pierwszy rzut oka można było dostrzec, że w jej śnie rozgrywa się jakaś akcja, lecz nie można było stwierdzic jaka. Gin przez chwilę wpatrywała się ze śmiechem na Mione i wahała się czy ją obudzic czy dalej się śmiac. Postanowiła ją obudzic, bo spieszyła się na randkę
-Halo! Miona, wstawaj! - krzyknęła
-Aaaaa!!! -wrzasnęła i po chwili spadła z hukiem na podłogę, a ruda zaczęła się tak śmiac, że Fred ją usłyszał ze swojego pokoju i szybko wbiegł do nich
-Stało się coś?! - krzyknął
-Nie, nic - powiedziała rozbawionym głosem Gin
-To czemu.....-błąkał się w słowach
-Nic się nie stało! możesz już wracac do pokoju! - krzyknęła Hermiona, a on posłusznie wyszedł
-Ej, czemu tak na niego naskoczyłaś ? - zdziwiła się młoda
-Nie wiem co we mnie wstąpiło, może to, że tak strasznie mnie boli głowa i jestem cała spocona - tłumaczyła
-Dobra ja już idę, a na twoim miejscu to bym go przeprosiła, widziałaś jaką miał smutną buźkę? - zachichotała
-Dobrze, dobrze przeproszę go- powiedziała, po czym zaczęła sobie przypominac wyraz twarzy Freda. Zadowolona Ginny szybko zeszła do ogrodu. Wystroiła się i wymalowała jak gwiazda. Wyglądała olśniewająco, sam Potter nie wierzył, że idzie z kimś tak pięknym na spacer.
Hermiona wzięła prysznic i się ubrała, aż sama się sobie dziwiła, że o dwunastej w nocy stroi się po to, aby przeprosic Freda.
Ubrała niebieską bluzę i jeansy, włosy uczesała w roztrzepany kucyk, w którym wyglądała uroczo. Następnie postanowiła pójśc do Freda i go przeprosic.
Nie zastanawiała się weszła do pokoju bliźniaków i zobaczyła Freda, który przebierał się.
-Ej! przebieram się! - wrzasnął
-Oj przepraszam - obróciła się na pięcie i zasłoniła twarz rękę
-O Hermiona, nic się nie stało - właśnie dostrzegł, że to właśnie ona weszła do jego pokoju, ona dalej była odwrócona
-Nie przyszłam tu na pogaduszki, chciałam cię przeprosic za moje dzisiejsze zachowanie
-W porządku
-A tak właściwie to gdzie jest George ?
-A poszedł śledzic Harry'ego i Ginny - powiedział i zbliżył się do Miony - już się ubrałem, możesz się odwrócic - odwróciła się i ujrzała rudego chłopaka, jego twarz się śmiała, miała ochotę go pocałowac ale coś ją zatrzymywało, nie mogła
-Powinnam już pójśc
-Nie, zaczekaj!
-Tak ?
-Chciałbym z tobą porozmawiac....... o nas
-Fred! nie ma "nas" jestem ja i ty, nie ma "nas"
-Dobrze więc chciałbym porozmawiac o tobie i o mnie, a więc chodzi o to, że chciałbym tobie podziękowac , jak się śmiejesz to dajesz mi inspiracje do robienia żartów - powiedział, jakie było zdziwienie Hermiony, gdy to usłyszała, w tej właśnie chwili zrozumiała, że to ona strasznie kocha Freda, przez to wszystko miała nadzieje, że on jej powie, że ją kocha, a tu niespodzianka, powiedział co innego. Wiedziała, że to teraz ona mu powie, że go kocha, to był ten moment, liczyło się tylko teraz i tu. Nie mogła się wycofac, podeszła do niego i pocałowała go z taką czułością, chciała tym gestem wyznac mu jak bardzo go kocha, jak bardzo się dla niej liczy, jak bardzo tęskni za tą bliskością. Minęło zaledwie pięc sekund, a on ją od siebie oderwał, popatrzał na nią z niezrozumieniem , z niejasnością. Ona nie wiedziała co się dzieje
-Coś nie tak? -zapytała
-Czemu ty mnie całujesz?! - warknął - myślałem, że między nami wszystko skończone, bawisz się mną?!
-Och, nie ja n-n-nie...- rozpłakała się
-Nie płacz tylko mi to wytłumacz - otarł jej łzy
-Bo j-ja cię k-k-kocham i nie mogę p-p-przestac myślec o t-t-tobie - jąkała się płacząc
-Nie rozumiem, dalej mnie kochasz?
-T-tak
-Tak się cieszę - przytulił ją, a ona przestała płakac
-A ty? też mnie jeszcze kochasz?
-Jeszcze? ja cię cały czas kochałem i kocham i kochac będę - pocałował ją
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba, przepraszam za błędy ortograficzne i pozdrawiam! ;D
-Do kogo się tak uśmiechasz, jest tu jakiś duch? czy ten odruch to ze starości - zaśmiała się młoda
-Ej! aż taka stara to ja nie jestem - uśmiechnęła się
-To jaki jest powód tej twojej ucieszonej mordki ?
-Wspominam wakacje
-Przecież się jeszcze nie skończyły
-No wiem, ale fajnie tak sobie przypomniec ostatnie zdarzenia, bo jakby nie patrzec to, to co się wydarzyło złe, za chwilę zamieniało się w dobre.Te wakacje uważam za udane - oznajmiła z ogromnym uśmiechem na twarzy
-No proste, przecież spędzasz je ze mną - ruda przytuliła mocno przyjaciółkę, po chwili Miona lekko odsunęła się od przyjaciółki
-A jak ci się układa z Harrym ?
-Świetnie, dziś o północy wymykamy się z Nory i idziemy na spacerek, a wiesz co jest w tym najlepsze? że to on zaproponował
-Ojejku no to gratuluję. Ale to oznacza, że na noc zostawiasz mnie samą ? - wymusiła na twarzy grymas, który miał za zadanie pokazac smutek
-Och nie przesadzaj ! Dasz sobie radę - śmiała się młodsza
-Rany ale się cieszę, że wam się układa. Gin, dochodzi 10 ja się kładę spac, obudź mnie o 23:45 , jak będziesz wychodziła, okey ?
-No dobra, to dobranoc, ja mam mało czasu, a muszę się szykowac
-Mało czasu? masz jakieś dwie godziny
-No.... przecież mówię, że mało czasu- uśmiechnęła się ruda i wyszła do łazienki. Hermiona położyła się, a po chwili zasnęła. Gdy spała, cały czas się wierciła, już na pierwszy rzut oka można było dostrzec, że w jej śnie rozgrywa się jakaś akcja, lecz nie można było stwierdzic jaka. Gin przez chwilę wpatrywała się ze śmiechem na Mione i wahała się czy ją obudzic czy dalej się śmiac. Postanowiła ją obudzic, bo spieszyła się na randkę
-Halo! Miona, wstawaj! - krzyknęła
-Aaaaa!!! -wrzasnęła i po chwili spadła z hukiem na podłogę, a ruda zaczęła się tak śmiac, że Fred ją usłyszał ze swojego pokoju i szybko wbiegł do nich
-Stało się coś?! - krzyknął
-Nie, nic - powiedziała rozbawionym głosem Gin
-To czemu.....-błąkał się w słowach
-Nic się nie stało! możesz już wracac do pokoju! - krzyknęła Hermiona, a on posłusznie wyszedł
-Ej, czemu tak na niego naskoczyłaś ? - zdziwiła się młoda
-Nie wiem co we mnie wstąpiło, może to, że tak strasznie mnie boli głowa i jestem cała spocona - tłumaczyła
-Dobra ja już idę, a na twoim miejscu to bym go przeprosiła, widziałaś jaką miał smutną buźkę? - zachichotała
-Dobrze, dobrze przeproszę go- powiedziała, po czym zaczęła sobie przypominac wyraz twarzy Freda. Zadowolona Ginny szybko zeszła do ogrodu. Wystroiła się i wymalowała jak gwiazda. Wyglądała olśniewająco, sam Potter nie wierzył, że idzie z kimś tak pięknym na spacer.
Hermiona wzięła prysznic i się ubrała, aż sama się sobie dziwiła, że o dwunastej w nocy stroi się po to, aby przeprosic Freda.
Ubrała niebieską bluzę i jeansy, włosy uczesała w roztrzepany kucyk, w którym wyglądała uroczo. Następnie postanowiła pójśc do Freda i go przeprosic.
Nie zastanawiała się weszła do pokoju bliźniaków i zobaczyła Freda, który przebierał się.
-Ej! przebieram się! - wrzasnął
-Oj przepraszam - obróciła się na pięcie i zasłoniła twarz rękę
-O Hermiona, nic się nie stało - właśnie dostrzegł, że to właśnie ona weszła do jego pokoju, ona dalej była odwrócona
-Nie przyszłam tu na pogaduszki, chciałam cię przeprosic za moje dzisiejsze zachowanie
-W porządku
-A tak właściwie to gdzie jest George ?
-A poszedł śledzic Harry'ego i Ginny - powiedział i zbliżył się do Miony - już się ubrałem, możesz się odwrócic - odwróciła się i ujrzała rudego chłopaka, jego twarz się śmiała, miała ochotę go pocałowac ale coś ją zatrzymywało, nie mogła
-Powinnam już pójśc
-Nie, zaczekaj!
-Tak ?
-Chciałbym z tobą porozmawiac....... o nas
-Fred! nie ma "nas" jestem ja i ty, nie ma "nas"
-Dobrze więc chciałbym porozmawiac o tobie i o mnie, a więc chodzi o to, że chciałbym tobie podziękowac , jak się śmiejesz to dajesz mi inspiracje do robienia żartów - powiedział, jakie było zdziwienie Hermiony, gdy to usłyszała, w tej właśnie chwili zrozumiała, że to ona strasznie kocha Freda, przez to wszystko miała nadzieje, że on jej powie, że ją kocha, a tu niespodzianka, powiedział co innego. Wiedziała, że to teraz ona mu powie, że go kocha, to był ten moment, liczyło się tylko teraz i tu. Nie mogła się wycofac, podeszła do niego i pocałowała go z taką czułością, chciała tym gestem wyznac mu jak bardzo go kocha, jak bardzo się dla niej liczy, jak bardzo tęskni za tą bliskością. Minęło zaledwie pięc sekund, a on ją od siebie oderwał, popatrzał na nią z niezrozumieniem , z niejasnością. Ona nie wiedziała co się dzieje
-Coś nie tak? -zapytała
-Czemu ty mnie całujesz?! - warknął - myślałem, że między nami wszystko skończone, bawisz się mną?!
-Och, nie ja n-n-nie...- rozpłakała się
-Nie płacz tylko mi to wytłumacz - otarł jej łzy
-Bo j-ja cię k-k-kocham i nie mogę p-p-przestac myślec o t-t-tobie - jąkała się płacząc
-Nie rozumiem, dalej mnie kochasz?
-T-tak
-Tak się cieszę - przytulił ją, a ona przestała płakac
-A ty? też mnie jeszcze kochasz?
-Jeszcze? ja cię cały czas kochałem i kocham i kochac będę - pocałował ją
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba, przepraszam za błędy ortograficzne i pozdrawiam! ;D
Subskrybuj:
Posty (Atom)